
Witajcie Kochani!
Znów chwilę mnie nie było , ale działo się, niekoniecznie fajnie
Iguś - nie zauważyłam Twojego komentarza wczesniej

Gość był spokojny, ciasto pyszniutkie, a wypad działkowy udany połowicznie ...
Jadziu - Ognisko jest ZAWSZE dla mnie czarodziejskie

Nie dziwię się ludziom pierwotnym, albo tym mniej cywilizowanym, że co wieczór urządzają sobie przy nim spotkania grupowe, gawędy, śpiewy i tańce. Tak jak na obozach harcerskich. Co wieczór ognisko. Emocje, jak podpalają ( "Jedną zapałką! Jedną Zapałką") a potem wspólne spędzanie czasu przy ogniu
Kasiu - takie działkowe ciasta wychodzą najlepiej, i po pracy na działce smakują najbardziej

Z cebulek lelyj coś mi może kiedyś skapnie
Ewuniu - nie wiedziałam tego

Po prostu darzę te kwiatki ogromnym sentymentem. Na starym rodzinnym zdjęciu stoję w rączkach (7-letnich) z taką aksamitką, zerwaną wcześniej przez mojego Ś.p. Dziadka Stasia ( stąd imię mojego syna

)
Aguś - oj żebys wiedziała, że stresik i emocje są

Białą pełnię księżyca przed sąsiadami trzeba chować

To, co piszesz o swoich przygodach z kurierami tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że to CUD, że jeszcze coś do nas nietknięte dociera
Ewelinko - z małżami jest tak, że paczki nasion rzucą, a potem mówią, jak znajomi goście podziwiają kwiatki - "Razem obsadzaliśmy tą działkę!"
Natalko - Witaj!

Poczynanie to się dopiero zacznie. Rozgość się
A teraz: Mój zaczepisty weekend "działkowy"
Sobota - syf pogodowy, ALE idę. Psa na smycz, bo entuzjazm on jeden wykazywał do działań zewnętrznych

Grabie jak szalona, dłubię, ogarniam. Myślę: "Zdjęcia w niedzielkę na spokojnie porobię, jak dokończę"
Powód niespodziewany aczkolwiek naglący. Mój kolega pracowy, Hiszpan (Jesus Maria - takie ma imiona

) wyjeżdża po trzech latach placówki i zapytał, czy by mi się wiata nie przydała. Zbudował na podwórku wynajmowanego domu, co by na jego auta deszczyk nie padał, a teraz musi zdemontować. Mogę sobie ją WZIĄŚĆ.
Jak zdjęcie wysłał - miałam już 1000 sposobów jej zastosowań jako pergole / ścianki działowe / co tylko wymyślę potem.
O cuś takiego:
Po godzinie działkowania już byliśmy przy wiacie i rozmontowanie jej i przewiezienie trwało do wieczora. Potem sjesta była
Niedziela - poranek ze słoneczkiem, JEST POGODA!
ALe mój piesek Larry miał inny plan.... Zaczął sraczkowaniem co trzy godziniki i nieswoim zachowaniem. Myślę: Przeżarło się moje słodkie bydlę i srakaaa, jak to bywało czasami. Szczególnie, że smaczków nadprogramowych dostał trochę poprzedniego wieczora ( ku memu sprzeciwowi

)
Sobie myślę, nie będę go ciagnąć na działkę. Zajmiemy się ze Stasiem - synem projektem układu słonecznego do zrobienia do szkoły.
Takie coś na razie mamy:
A Larry z niedzieli na poniedziałek zaszalał i zaczął

oraz drugą strona produkować. Co mniej więcej 1,5 godziny trzeba było z nim kopytkować na trawę ( z IV piętra). W nocy nie widziałam, co on tam wydala, ale WIEDZIAŁAM, że to juz nie jest przejedzenie. Przed switem napisałam do dowódcy, że dwa dni pozostałe z urlopu pobieram, kolega za mnie kwit wypisze. Jasność nastała, ide z Larrym kolejny raz, a on mi komunistyczną ( czerwoną ) wylewkę zadem serwuje...

W klinice niedaleko mnie byłam przed otwarciem. 5 zastrzyków wczoraj, 5 dziś...i jeszcze sama mam mu dać jeden

ALE widać, że pomaga

Jutro jedzie ze mną do roboty, a potem znów do veta
A tak poza tym, jest świetnie i cieszy mnie wyjątkowo ta pogoda, bo byłabym z robotami działkowymi w ciemnej d..pie
A tu, medycznie pociągnąwszy, klęknęłam w lecie na siekierkę na
Mamusinych Hektarach 
Oczywiście po SORze, po trzech godzinach byłam znów na działce
Buziaki!