A to zagadka, w takim razie. Coś jednak musi być z nią nie tak, skoro aż tak się ociąga z kwitnieniem.
Mam podobnie - szkoda mi roślin, zwłaszcza tych, które potrzebują więcej czasu i nasz klimat nie bardzo im sprzyja, a jednocześnie uwielbiam jesień (październikową) i zimę. Czasem zastanawiam się, jak by to było fajnie mieszkać w całkowicie innym regionie Ziemi i mieć w okolicy pod dostatkiem ulubionych roślin (sukulenty, fiołki, itp.) jednak z drugiej strony - nie wiem, czy dałabym radę takiej ilości słońca i ciepła.
Niestety nie wiem, jak się nazywa ta dalia, ale zaskoczyła mnie pozytywnie, bo okazała się bardzo ładną pomyłką, a ponieważ rezygnuję z dalii i kann, z przyjemnością Ci ją sprezentuję, jeśli tylko chcesz.
Dwie balkonowe datury musiałam mocno przyciąć, bo wyłaziły mi przez balkon w świat.
Jedna się o to trochę pogniewała i zatrzymała rozwój nasienników. Celna zemsta, wiedziała, że zależy mi na nasionkach
Tak szybko przekwitają...
Zimowana w domu papryka Habanero red, obsypana owocami, aż uginają się jej gałązki, na każdej ma średnio 6-8 owoców. Ładnie!
Zdjęcia są z końca sierpnia, teraz już owoce mają inny kolor - ten jedyny słuszny.
Piri piri, też zimowana, jest bardziej powściągliwa w owocowaniu:
Niestety papryki nowej ziemi w tym sezonie nie dostały, rosną w starej oraz w ciasnocie.
Gdyby nie to - zapewne owocowałyby lepiej, ale w tej sytuacji rzecz jasna nie narzekam, bo i tak się pięknie spisują.
I na koniec pomidorek, którego bardzo lubię nie tylko ze względu na smak. Jestem zauroczona jego "mechatą" skórką
(Sam krzak jest niezwykły, zwarty i niemal srebrny w kolorze, bardzo wyróżnia się z tłumu).
To Szeherezada.
W tym roku rosła i owocowała lepiej, niż w ubiegłym sezonie, chociaż nieporównanie mniej dbaliśmy o pomidory.
Najwyraźniej służy jej, gdy da się jej spokój..
Bardzo posmakował mi jeszcze inny pomidor, ale o nim napiszę już w następnej części wątku.