Dobry wieczór Wszystkim
Po krótkiej przerwie, którą to poświęciłam na podlewanie działki, wracam dokończyć odpowiedzi na Wasze miłe posty.
Elizabetko z powojnikami u mnie też różnie. Kilka mi wypadło zaraz po nasadzeniu, gdy kupiłam działkę. Jedna
Beata mi całkiem zmarniała przez zimę tak, że musiałam ją wyciąć. Nie byłam nawet pewna, czy odbije. Odbiła, ale jest malutka, ma zaledwie kilka centymetrów. W zeszłym roku wypadł mi też jeden Rouge Cardinal - podejrzewam, że go coś podżarło, a do tego od początku był jakiś słabszy od tego drugiego. Wszystkie powojniki mam młode, więc tak naprawdę na właściwy efekt trzeba jeszcze poczekać kilka lat - no, pod warunkiem, że do tego czasu nie padną pod moją opieką

NIe mniej w tym roku przyjemnie mnie zaskoczyły Vyvyan P., kolejny raz Isago, Weronica;s Choice, Chalcedony, ale też Gipsy Queen. Fajnie zapowiadają się też pozostałe - ale nie chwalę na wyrost, żeby nie było klapy
Tulipany cieszyły mnnie w tym roku długo, przez chłodną pogodę, gdyby nie padało to efekt byłby jeszcze lepszy. A tak niektóre ucierpiały od ciężkiego deszczu, a już potem to nawet niektóre zaatakował grzyb, bo było tak mokro.
Teraz pozostaje mi jeszcze z tej jednej rabaty je wykopać.
A to moja
Gipsy Queen - piękne, duże kwiaty, w kolorze ciemnego fioletu
Iga ja jestem zakochana w powojnikach i bardzo się cieszę, że mogę się z Wami podzielić moją radością oraz tym, że nie tylko mnie się one podobają.
Jagody i truskaweczki to tak w niewielkich ilościach, raczej dla degustacji, niż na robienie przetworów, ale tym bardziej cieszą. Może więcej będzie czarnej maliny i jeżyny - ale i tak tylko do zjedzenia.
Mazury z każdym dniem nabierają więcej błękitu - tak wygląda dzisiaj.
Goldstern w mariażu z
Rouge Cardinal
Marysiu - Irysek jedyny, bo... bo to było tak: robiąc jesienne zakupy, oprócz tych licznych roślin wrzucanych do koszyka na zasadzie "co mi się podoba" wrzucałam też irysy. Ja zawsze tak robię, że najpierw umieszczam w koszyku wszystko, co bym chciała kupić, a potem dokonuję eliminacji drogą mniej lub bardziej rozsądkową. I w tym wypadku w szranki poszły właśnie irysy versus liliowce. Jedne i drugie mi się bardzo podobały, ale resztki zdrowego rozsądku podpowiadały, że to już przesada. I tak kierując się długością kwitnienia, na korzyść liliowców irysy wypadły z koszyka na inny raz. Jednak tego jednego musiałam przeoczyć, bo wielkie było moje zdziwienie, gdy go odkryłam w dostarczonej paczce. No i proszę - nawet zakwitł mi dwoma ślicznymi kwiatuszkami. Czy to początek kolekcji ? - nie wiem, czy aż tak, ale z pewnością jeszcze w przyszłości nie jeden irysek u mnie zagości
Ostatnio u mnie szafirek robił za ostróżkę, a teraz już te śliczności u mnie same zaczynają kwitnąć.
Wieczornik damski pięknie i długo (tak mi się wydaje, bo mam go dopiero pierwszy rok) kwitł wspaniale komponując się z łubinem oraz roztaczając suptelny ale upajający zapach.
Tak, na zdjęciu były pierwsze truskaweczki, ale one rosną w donicy, przy południowej ścianie altany. Po jagodzie pozostały tylko wspomnienia - cztery młode krzaczki, to nie można oczekiwać zbyt wiele.
Marysiu, o które powojniki pytałaś, czy powtarzają kwitnienie?
W lidlowych nabytkach posiana smagliczka, żeby nie było tak nudno.
Czerwiec diametralnie różny pod względem pogody od maja co cieszy, bo wszystko kwitnie, ale i też szybciej przekwita - no, człowiekowi to nie dogodzi
A to zaczynające kwitnienie ostróżki:
I startujący
Julia Correvon
Lucynko ze ślimakami walczę manualnie, ale niestety głównie z powodu szalejącego kwieciaka musiałąm zrobić w tym roku oprysk. Normalnie płakać mi się chciało, jak uzbierałam garść pięknych pąków różanych popodgryzanych przez tego dziada. Nawet w tym roku zwiot nie narobił tyle szkody (chyba przeszkodziła mu ta zimna, deszczowa pogoda). W ostatniej chwili wykorzystałam dogodny moment i w większości resztę uratowałam - niektóre są podgryzione, ale kwitną. W jeżynie też narobił szkody - wczoraj zebrałąm 1/3 filiżanki uschniętych pączków, które zdążył zaatakować jeszcze przed opryskiem.
Powojniki mnie też czarują swoim wdziękiem - zachwycam się nimi niezmiennie.
U mnie borówki, jagody to młode krzaczki więc zbyt dużo tego nie ma, ale zawsze radość chociaż z poskubania odrobiny. Truskawki i poziomki mam w donicy, kilka krzaczków mam też na rabacie, ale te jeszcze zielone. Liczę na czarną malinę i jeżynę.
Urocza i suptelnie pachnąca
Redowa
Gizelka
Indigoletta
Iwonko kochana zobaczymy, jak wyjdzie ten eksperyment w wersji mini - jeżeli się sprawdzi, to może, może...
"... Widzę, że mąż daje sie przekonać Twoim pomysłom, Twoja siła przekonywania musi być wielka..." - no robię, co mogę
Te róże i powojniki tylko dlatego tak wyglądają, że nie dopuściłam do ich całkowitej zagłady zmasowanym atakiem najpierw zwiota/bruzdownicy, potem mszycy i kwieciaka, a obecnie niszczylistki ratując się ostateczną bronią - opryskiem. Próbowałam zbierać, wcześniej robiłam oprysk Emulparem (preparat olejowy), ale nie zdało to egzaminu.
Najbardziej ogrodnica upodobała sobie żółte róże
Najchętniej to bym z działki nie wychodziła, ale niestety
tak sobie ne da .
Goldstern uwielbiana przez nisczylistkę
Chinatown chyba jeszcze bardziej jej smakuje
Nadal kwitnie
Westerplatte w sąsiedztwie z ostatnimi kwiatami
Hoshi-no-flamenco
Edwardzie tak, warzywka swoje to jest to, ale ja gdybym chciała hodować niektóre bezpośrednio w gruncie, to musiałabym wymienić glebę na działce, bo to jakieś tereny odzyskowe, nie wiem, czy wcześniej nie były tam jakieś hałdy. Jak kopiemy, to pełno tam gruzu, śmieci, a ziemia jest bardzo lichej jakości. Nawet nie liczę już, ile worków ziemi i kompostu w to wpakowałam. A warzywnik ma całkiem nową ziemię.
Żółte róże ze zdjęć to
Chinatown ta przy żywopłocie i
Goldstern przy pergoli. Fresie miałam tylko jeden sezon, po zimie niestety wypadła - byłam nią zachwycona, ale jak na razie nie będę próbować ponownie - może kiedyś.
Maki jeszcze kwitną - są ogromniaste, po kilkanaście, a nawet niektóre ponad 20 cm średnicy
Beti - oj skrzynia to chyba zbyt szumnie powiedziane, ale skrzynka może być. Przetestujemy, zobaczymy co z tego wyjdzie.
Dziękuję za pochwały powojnikowe. Ja też nimi nie mogę się nacieszyć.
Solina właściwie zakwitła pierwszymi kwiatami wczoraj, czy przedwczoraj . Ale faktycznie jest na wystawie południowej i praktycznie ma słońce przez większość dnia.
Zgadzam się w 100% - byle do weekendu.
Arabella
Jeszcze raz
Solina
Mariuszu z tym niedoczasem to święta racja, ja też w chwilach wolnych gdzieś podglądam, co się u Was dzieje, ale na pisanie nie zawsze mam czas.
Skrzyneczka stoi, nawet zasiana i nawet dziś już wzeszła rzodkieweczka.
Powojnikami to i ja sama nieskromnie, ale się zachwycam. Urokliwe są, oj urokliwe. Piwonie kwitną, ale troszkę im za gorąco chyba. Karl Roselfield zakwitł mi pierwszy raz, a jest u mnie trzeci sezon. Shirley T. ma oprócz cudnego wyglądu przepiękny zapach. Czekam jeszcze na trzecią i na dwie ITOH Bartzella - ale te mogą nawet w tym roku nie zakwitnąć.
Z tym miejscem to i ja na razie nie wiem jak to wykombinować, jakiś zarys mam, ale nie do końca skrystalizowany. Wyszłam z założenia, że do września jeszcze jest dużo czasu i coś do tej pory wymyślę
U mnie też niestety większość róż i piwonie są na dość dużym słońcu i to im ewidentnie skraca żywotność - ale cóż, nie można mieć wszystkiego. A kwitną obficie tylko dzięki opryskowi, bo bez tego chyba by były same kikuty i niedorozwinięte mizeroty. No i przyznać trzeba, że to ich trzeci sezon, więc dopiero zaczynają pokazywać swój potencjał.
Niestety, żeby nie było tak dobrze, to na mojej New Dawn wystąpiły objawy raka wgłebnego - dwa znamiona wyskrobałam, zasmarowałam Topsinem i zabezpieczyłam Funabenem, ale wytnę te chore łodygi, tylko teraz są takie zapączkowane, że mi jest strasznie żal. Nie miała baba kłopotu - nasadziła sobie kwiatków.
New Dawn - uwielbiam te porcelanowe kwiaty
A Wszystkim moim miłym Gościom jeszcze raz dziękuję za odwiedziny, życzę dobrego tygodnia z deszczem tam, gdzie go brak, ze słońcem tam, gdzie go potrzeba, ze zdrowiem i uśmiechem wszędzie.
Dobranoc