


Aniu-anabuko1, eM znowu sprawił mi przyjemność, a ja muszę się postarać, żeby tym razem pierwiosnki dotrwały do momentu wysadzenia na działkę. Jak na razie nie jest źle, zamieszkały na balkonie i chyba sobie to chwalą

Własny chlebek, to pyszne uzupełnienie codziennych posiłków. Piekę go od trzydziestu lat, początkowo niesystematycznie z powodu trudności z pozyskaniem mąki, a tak systematycznie, pewnie ze dwadzieścia. Przyzwyczailiśmy się do domowego pieczywa, w lodówce zawsze czeka zakwas, wystarczy po niego sięgnąć ręką


Natalko, jak już jesteśmy obie potrzebujące, to rzeczywiście musi zrobić się ciepło. Nie możesz przecież chodzić w brudnej kurtce, co sobie ludzie pomyślą

Wiosny może jeszcze nie widać na każdym kroku, ale czuć ją w powietrzu. Nie mogę się doczekać wyjazdów na działkę


Aniu-Annes 77, i u mnie jest poprawa, ale jeszcze niewielka. Antybiotyk już mi się kończy, jutro ponownie wybieram się do lekarza, zobaczymy co powie. Najważniejsze, że mam jeszcze kilka dni wolnego, nie zamierzam się ruszać z domu, to może wreszcie coś się zmieni?
Róże kwitną różnie, czasami chorują (w ubiegłym roku nawet bardzo), ale staram się pokazać je z jak najlepszej strony tak, że usterki są mało widoczne. Taki maleńki wybieg z mojej strony



Ciekawa jestem jak mi z tymi pomidorami wyjdzie, tunelu ani szklarni nie mam, będą musiały sobie poradzić w donicach, albo w czymś podobnym. Ale za to świeżego powietrza im nie zabraknie

Zdrowie się przyda, dziękuję


Dorotko, na chlebek się kiedyś umówimy. Być może uda nam się zobaczyć w maju, to mogę przywieźć Ci zakwas, a resztę załatwimy przez telefon. A jak tak się nie uda, to następnym razem upieczemy wspólnie

Do wysiania mam jeszcze trochę torebek, ale ponieważ i miejsce w szklarence też jeszcze jest, to nie myślę o ograniczeniach. Dzisiaj pikowałam rudbekię i pysznogłówkę, ale tylko w ilości pięciu sztuk z każdego rodzaju, bo wiem, że tyle mi w zupełności wystarczy. Zresztą wszystkiego zostawiam sobie w niewielkiej ilości, dzięki temu mogę sobie pozwolić na większą ilość gatunków. Na pewno będę jeszcze siać aksamitkę Fantastic i cynie, a czy na coś jeszcze się zdecyduję, to w tej chwili nie wiem

Za zdrówko dziękuję


Iwonko, już mam nadzieję, że to się w końcu skończy, bo mam dosyć siedzenia w domu i ciągłego łykania tabletek. Mam ich tyle, że już mi się myli, którą wzięłam, a której jeszcze nie, czy w dostatecznej ilości, czy o właściwiej porze? Zwariować można


Bardzo lubię, gdy na działce rośliny przystroją się w naturalne diamenty i brylują na rabatkach



Aniu-Minnie, o kropelkach napisałam już wyżej, ale jeszcze Ci się przyznam, że nie zawsze są to naturalne kropelki. Czasami po podlewaniu też można zaobserwować takie cudeńka i w tym przypadku właśnie tak było

Liczę na to, że i ja swoich pomidorów posmakuję, nie musiałabym sobie ich wtedy przywozić ze straganu, a miałabym na miejscu. No i smak jest nieporównywalny

Przepisy Ci wyślę, ale daj mi na to kilka dni

Zdróweczko przygarniam, dziękuję


Elu, o kropelkach, to ja mogłabym dłuuuuugo....Bardzo lubię takie zdjęcia, cykam wtedy bez opamiętania, a w domu nie potrafię wybrać najlepszych, bo w takich diamentach, to wszystko jest cudne

Chlebek z własnego pieca zawsze jest najlepszy i nigdy mi na niego czasu nie szkoda. Taki jeszcze ciepły, z rozpływającym się masełkiem- nie ma nic lepszego.
Zdrowie nie chce tym razem wrócić tak szybko, kuruję się i kuruję, a efekty są takie sobie. Niby jest lepiej, ale tylko nieznacznie. Jak na dwa tygodnie leczenia, to spodziewałam się już zupełnego powrotu do zdrowia

Za życzenia dziękuję


Lucynko, dobrze chociaż, że pogoda nawet nie pozwala myśleć o wyjeździe na działkę, bo inaczej ciężko byłoby wysiedzieć w domu. A tak podoglądam sobie sieweczki, wymyślę co jeszcze mogłabym wysiać, z nudów nalepię pierogów i tak czas mi mija. Lepiej, że teraz nas to spotkało, niżby miało spotkać w kwietniu, czy maju

Z pomidorami widzę, że zaszalałaś

Za zdrówko dziękuję i wysyłam do Ciebie takie same życzenia


Marysiu, musi, oj musi, nie ma innego wyjścia

No cóż, moja działeczka na razie ze mną nie dyskutuje, tylko naciąga się ile tylko może. Ale ile jeszcze może, tego nie wiem. W końcu nie wytrzyma i puści, a ja będę swoich pięknych roślinek szukać po otaczającym działki lesie

W maju mam nadzieję dojdzie do spotkania i mile spędzimy czas. Jeszcze nie wiem w jakim stanie przetrwała róża od Ciebie, ale była posadzona wcześnie i powinna się była do zimy ukorzenić, to może znajdę ją razem z wiosną

Mam jeszcze kilka dni wolnego, to może już całkiem wyzdrowieję? Ale jutro na wszelki wypadek idę jeszcze do lekarza, bo może antybiotyk trzeba będzie przedłużyć.
Dziękuję za życzenia, na pewno się dobrze nimi zaopiekuję


Wiolu, wszystko na pewno jest kwestią praktyki. Miałam taki okres, że po latach pieczenia chleba, chleb przestał mi wychodzić. Nie chciał rosnąć, kwaśniał w blaszkach, wywaliłam mnóstwo ciasta. Byłam załamana, ale trochę pokombinowałam, dawałam więcej lub mniej zakwasu, mniej lub więcej mąki lub wody i w końcu znowu trafiłam z proporcjami. Teraz już mniej więcej wiem ile czego i nie ma opcji, żeby nie wyszedł

Pogoda ostatnio iście marcowa. Dzisiaj było i słońce i deszcz i nawet grad. Na szczęście nie będzie trwało to wiecznie i wiosna w końcu do nas zawita

Zdrówko na pewno mi się przyda, już nie mogę patrzeć na tabletki. Dziękuję


W przyrodzie nic się nie dzieje, a przynajmniej z mojego punktu widzenia, czyli okna. Chociaż może tak nie do końca, bo wczoraj zauważyłam, że pączki na bzie zdecydowanie zaczęły nabrzmiewać

Pomidory posiałam w piątek, a wraz z nimi jeszcze jeżówki. Mam przynajmniej jedną, kwitnącą tak sobie i zastąpię ją młodziutka siewką. W tamtym roku te siane w marcu kwitły przecudnie i na podobny efekt oczekuję i teraz

Miałam dzisiaj siać aksamitki i cynie, ale jeszcze się wstrzymam kilka dni. One rosną dość szybko i tylko mam problem, żeby w dobrej formie dotrzymać je do terminu sadzenia. Zwłoka będzie jednak tylko kilkudniowa i na koniec tygodnia wszystko powinnam mieć wysiane. Muszę jeszcze przejrzeć wszystkie torebki z nasionami i zdecydować, czy jeszcze coś wysiać, czy jednak posłuchać głosu rozsądku i pozostać z tym, co już mam.
W tym tygodniu raczej na działkę się nie wybiorę, chyba żeby w sobotę było przyzwoicie, to może chociaż przycięłabym hortensje.
Któregoś dnia zrobiłam sobie dzień wspomnień i przeglądałam zdjęcia z ubiegłego roku i stwierdziłam, że w tym wszystko jest ponad dwa tygodnie wcześniej

Uzbrajam się więc w cierpliwość i z utęsknieniem zerkam za okno.




Dziękuję i do zobaczenia
