Lucynko, widziałam u Ciebie, że i w Twoje rejony wiosna zawitała, a na Twojej osobistej działeczce wprost rozpycha się łokciami

Pogoda sprzyja, chociaż akurat teraz troszeczkę przymroziło. Jednej nocy było nawet -10, ale mam nadzieję, że roślinki poradziły sobie z nagłym powiewem zimna. Moje miały nawet cienką, śniegową kołderkę. Cieniutką, ale zawsze lepiej jest się czymś otulić, niż marznąć. W dzień słońce pięknie przyświeca, ale ja niestety jestem uziemiona w domu, bo dopadło mnie zapalenie krtani

i mogę tylko zazdrośnie zerkać sobie na świat zza firanki. Może za tydzień też będzie ładnie, to wtedy pojadę chociaż na chwilkę i przytnę hortensje bukietowe? Zawsze miałabym coś już ruszone do przodu z robotą, a tak to
leżę i kwiczę
Ale niech tam, przecież wiem, że robota na mnie poczeka, nie muszę za nią gonić.
Lodziu, wróciłam nawet szybciej niż bym chciała, ale Filip miał urodziny i musiałam przygotować chociaż słodki poczęstunek z tej okazji. Całą sobotę przesiedziałam w kuchni, a i w niedzielę musiałam jeszcze kończyć swoje dzieła. Dobrze, że moje dzieci potrafią obracać się w kuchni, to chociaż zmywanie mi odpadło. Nie musiałam się zastanawiać, jak to się dzieje, że tyle rzeczy brudzi się przy pieczeniu czy kręceniu mas, tylko wołałam pomocnika i miałam z głowy
Wiosnę już czuć w powietrzu, wróble świergoczą jak oszalałe, śnieg kapie z dachów- mam nadzieję, że to ostatnie podrygi zimy. Na działce więcej nie byłam, tam może widać już więcej oznak nadchodzącej wiosny, ale muszę uzbroić się w cierpliwość i jeszcze poczekać. U mnie jednak zawsze później robi się ciepło, to może nawet w tej chwili jeszcze nic nie kwitnie. Ale może też być tak, że ranniki już przekwitły i nie zobaczę ich uśmiechniętych mordek. Szkoda by było, bo bardzo je lubię. I teraz mi przyszło do głowy, ze może kilka cebulek posadzę sobie pod balkonem? Wtedy nie mogłabym ich przegapić
Jadziu, już jestem

, tylko zmitrężyłam trochę czasu na różne niecierpiące zwłoki czynności. Życzenia zdrówka przydadzą się jak najbardziej, bo niestety zaniemogłam i teraz ponoszę tego konsekwencje. Już jest zdecydowanie lepiej, tylko ciągle mam okropną chrypę i w nocy muszę spać na siedząco, bo inaczej kaszel nie daje zmrużyć mi oka. Dodatkowo posiłkuję się lekami powstrzymującymi napady kaszlu, ale one i tak nie wyeliminują go całkowicie. Ale za to zyskałam czas na książki i na upichcenie czegoś dobrego
Iwonko, wiosna niesie ze sobą obietnicę, nadzieję na coś lepszego- dlatego te jej pierwsze oznaki tak nas cieszą

. Jednak to ciągle jeszcze tylko luty i jeszcze wiele może się zadziać. Ale jakby nie było, to wiadomo, że każdego dnia mamy do niej bliżej. Słoneczne promienie coraz mocniej grzeją i doświetlają nasze parapetowe wysiewy, a nas coraz bardziej swędzą łapki, aby coś podziałać w ogródkach
Danusiu, LM jest u nas dopiero od grudnia ubiegłego roku, a pierwiosnków nie masz co żałować, bo już tylko jeden ostatkiem sił walczy o przeżycie

Dwa pozostałe nie przetrwały próby czasu i skończyły marnie. Spróbuję może je sobie kupić bliżej maja i może wtedy przyjmą się na działce, a jak nie, to nie będę się więcej łudzić nadzieją. Co nie oznacza, że w przyszłym roku nie pokuszę się znowu o ich kupno, bo w końcu przez kilka dni cieszyły moje oczy. Może trochę zbyt krótko, ale za taką cenę trudno oczekiwać od nich, że będą wieczne

Deszcz też przerabiałam i ślizgawicę również, a kilka dni temu znowu sypnęło śniegiem. Na tyle mocno, że rano na ulice wyjechały pługi

Ale ja już wtedy byłam chora, nie musiałam więc przyglądać się temu zjawisku z bliska, a zza okna wyglądało to nawet ładnie
Beatko-Bazyla, pocieszające jest chociaż to, że nie tylko ja mam słabą wolę. Przecież wiadomo, że w grupie raźniej

Do wysyłkowych sklepów już nawet nie zaglądam, bo przecież już za momencik w lokalnym ogrodniczym zacznie się wielkie kuszenie. A mnie już boli głowa od wykręcania w drugą stronę, więc wiadomo, że w końcu nie dam rady tak się katować. Muszę dorwać nasiona swojej ulubionej aksamitki, bo gdzieś mi je diabeł ogonem przykrył, a bez nich moja działka nie będzie taka cudna. Przeszukałam już wszystkie kąty, a one jakby pod ziemię się zapadły
Zdrówko przygarniam w całości, bo coś mi go zbrakło

Moje pierwiosnki niestety podzieliły los wszystkich tych kupowanych do tej pory. Jeszcze tylko jeden łudzi mnie nadzieją, ale nie bardzo mu wierzę
Krysiu, już nie mogę się doczekać wiosny i lata, by te wszystkie wspaniałości móc oglądać na żywo i tak blisko, jak to tylko jest możliwe

Cierpliwością nie grzeszę, dlatego chciałabym już, natychmiast. Dobrze jednak, że nie mam takich mocy, bo za chwilę znowu byłaby jesień i zima i co by mi z tego przyszło?
Nie wiem, czy tak mogę zdradzać, co wpadło mi do koszyka

Póki co, eMowi nawet powieka nie drgnęła, że wie o moich niecnych uczynkach, a tak podam mu bacik na talerzu

. Ale, niech tam....do wiosny jeszcze trochę czasu, to jakby co, to wszelkie ślady przemocy domowej znikną.
Jak na razie do koszyczka zagarnęłam:
Jeżówkę Doppeldecker
Bergenię sercolistną Flirt Bergenia cordifolia
Jeżówkę Mamma Mia Echinacea
Zawciągowiec zwyczajny Ceratostigma plumbaginoides
Powojnik całolistny Blue Ribbons Clematis integrifolia
Krwiściąg tępolistny Sanguisorba obtusa
Przetacznik kłosowy Christa Veronica spicata
Pysznogłówkę kropkowaną Monarda punctata
Kłosowiec ogrodowy Summer Glow Agastache
Jeżówkę Supreme Cantaloupe Echinacea
Bodziszek popielaty Tumbling Hearts Geranium cinereum
Jeżówkę Butterfly Golden Skipper Echinacea
Tojeść ciemnopurpurową Beaujolais Lysimachia atropurpurea
Kocimiętkę żyłkowaną Neptune Nepeta nervosa
Penstemon meksykański Carillo Red Penstemon x mexicali
Floks wiechowaty Babje Leto Phlox paniculata
I przyznam się, że tak mi to zamawianie łatwo przyszło, nawet mi ręka nie drgnęła, jak kliknęłam "zamów"
Jeżówkę Doppeldecker już miałam, a właściwie mam ją jeszcze, ale niestety wyrodziła się i straciła swoje przecudnej urody, podwójne kwiaty. Jeśli w tym roku będzie znowu kwitła, tak jak zawsze, to najwyżej będę miała dwie. jeszcze nie słyszałam, żeby od przybytku głowa bolała
Ewelinko, Kaprysowi tez zdarzało się coś zniszczyć. Miał swoje ulubione miejsca, w których lubił się układać i tam łamał mi roślinki. Jak już wiedziałam gdzie lubi się wyłożyć, to tam wbijałam patyczki i już nie miałam kłopotu. On jednak nie miał zwyczaju ganiać się po grządkach, wiec szkód nie było dużo. Teraz już z nami nie jeździ, bo za bardzo go takie wyprawy męczą.
To są jednak duże psy i swoim zachowaniem mogą uczynić spustoszenie na rabatach. Ale coś, za coś...Już na pewno sobie nie wyobrażacie, że mogłoby jej nie być, prawda? Z czasem zmądrzeje i kiełków będzie znowu więcej. To są psy do zakochania, ale i one oddają nam całe psie
To już drugi słoneczny weekend, ale niestety nie dla mnie. Wiem, że Tobie za to udało się podziałać w ogrodzie, gratuluję
Ewuniu, wątek w tej chwili nie taki
chybki, co by miał Ci umykać. Zdążysz, nawet w szpitalnej przerwie

Naciesz się wolnością i szybciutko do nas wracaj
Marysiu, teraz będzie miało znowu co u mnie wsiąkać, bo napadało śniegu nie wiadomo po co

Słoneczko oszukuje, że już wiosna, a wystarczy wyjrzeć za okno, żeby zobaczyć co się naprawdę dzieje. Ale to już końcówka zimy i nawet jeśli jeszcze czymś nas pogoda zaskoczy, to jednak nie da się ukryć, że lada dzień będzie marzec i zima sobie nie pofolguje.
W Krakowie było zimno jak diabli

Dopiero w czwartek zrobiło się cieplej i wykorzystałam to na spacerki po swoich ulubionych, krakowskich uliczkach. Nie miałam tam zbyt dużo wolnego czasu, bo pojechałam w konkretnym celu, ale ten jeden dzień był mój
Martuniu, nawet nie myślę w tym roku o nowych daliach, mój ogródeczek wszystkich moich zachcianek niestety nie pomieści. A szkoda, bo jak patrzę na dalie, albo na takie przecudnej urody piwonie, to aż mi się chce jeszcze bardziej, tego wszystkiego, co to mi nie wolno nawet o tym myśleć. Żebym jednak nie była taka strasznie poszkodowana i cierpiąca, to ulżyłam sobie ociupinkę w tej swojej niedoli

Na działeczkę, to ja zazwyczaj niestety wędruję dopiero na szarym końcu. W marcu podskoczę tylko pościnać hortensje, a na prawdziwe prace nastawiam się w kwietniu. Wtedy już i więcej ludzi się tam pokazuje i robi się cieplej. Wcześniej nie bardzo mam tam czego szukać. Ale nawet nie marudzę, bo już do tego nawykłam. Tylko jak potem czytam ile się u Was dzieje, co rośnie, a co już nawet przekwitło, to troszeczkę mi żal, że u mnie ciągle jeszcze widać gołą ziemię. Gdyby to jeszcze znaczyło, że jesień przychodzi później.....No i jednak zamarudziłam
Natalko, nawet jeżeli wróci, to już tylko na chwilkę. Nie damy się jej rozpanoszyć, jej pięć minut już minęło
Zbyszku, miło mi, że mój maleńki skrawek raju i Tobie się spodobał. Wiadomo, że tworzymy głównie dla siebie, ale jak i innym serce radośniej piknie, to aż nam w duszy gra. Dziękuję i zapraszam częściej
Beatko, możesz mieć w tym względzie rację, bo mój nigdy nie był aż tak ciemny. Owszem ciemny, ale fiolet. U mnie rośnie w pełnym słońcu i chyba zbytnio nie narzeka. Niech tam sobie rośnie

W odpowiedzi do Krysi, napisałam co zamówiłam. Nie będę powtarzać, bo licho nie śpi i jeszcze się zorientuje. I co wtedy będzie? A tak mam spokój do końca marca, bo wtedy to już się sprawa sypnie
A w Krakowie zawędrowałam pod Wawel i trafiłam akurat na karmienie łabędzi. Jedne już tam były, a inne wiedzione
łabędzim swędem właśnie tam przybywały
Muszę lecieć smażyć naleśniki, do zobaczenia później
