Dorotko, bardzo Cię przepraszam za pominięcie Twojego wpisu, ale to na pewno diabeł złośliwie go ogonem przykrył, dlatego tak się stało

Jak mi się trafi większa ilość płatków, to na pewno skorzystam z Twoich rad

. Też kiedyś ucierałam w makutrze i mimo iż była to całkiem ciężka praca, to jednak miała swój urok. Teraz jednak już nam się nie chce aż tak wysilać, tym bardziej, że wszelkie AGD są tylko na wyciągnięcie ręki i zdecydowanie ułatwiają wszelkie kuchenne czynności.
Nie pamiętam już skąd wzięłam pomysł z pokrywką, ale rogaliki robię tak od zawsze. Ja korzystam z dość małej pokrywki, rogaliki wychodzą na dwa gryzki
Beatko-Beaby, emerytura, emeryturą, a dzisiejsze słońce jednak sprowadziło mnie na manowce i wbrew podjętym wcześniej postanowieniom, pojechałam jeszcze na działkę

Wynagrodziłam sobie w ten sposób wczorajszą pomyłkę synoptyków

Miało być ciepło i w miarę słonecznie, a było chłodno i mżyście, a w nocy na dodatek znowu padał deszcz. Tak więc o wyjeździe gdziekolwiek można było sobie tylko pomarzyć.
Takich widoczków wszędzie jest pełno, tylko trzeba chcieć je zauważyć. Wystarczy wybrać się za miasto, a czasami nawet i to nie jest konieczne

Może nie wszędzie jest las i rzeka, albo jezioro, ale na pewno coś ciekawego można znaleźć.
Do mnie słony karmel przemawia już od jakiegoś czasu, co nie wpływa dobrze na moją figurę i chyba muszę pomyśleć o rozwodzie z rzeczonym uwodzicielem

Tylko jak to zrobić, kiedy jak tylko go widzę, to niecierpliwie drży me

?
Przepis na tartę wyślę na pw
Beatko-Bazyla, a jednak się ugięłam i pojechałam dzisiaj na działeczkę

I jeśli tylko w piątek będzie podobnie jak dziś, to też jeszcze pojadę. Popracowałam dzisiaj właściwie tylko chwilkę, bo na popołudnie szłam do pracy, ale zawsze o 2,5 godziny jestem do przodu. Dzisiaj było cudnie, cieplutko, słonecznie- aż chciało się pracować. Z roweru też jeszcze nie zsiadam, tak więc może i jakaś wycieczka za miasto mi się trafi

? Muszę wykorzystać sezon na maksa, bo już chyba drugi taki nigdy się nie trafi.
Małgosiu, z łabędziami nie ma żartów, szczególnie jak mają młode. To jednak potężne ptaki

Te były na wyciągnięcie dłoni, ale stałam bezpiecznie na maleńkim pomoście, z którego korzystają wędkarze, nie mogły mnie więc dosięgnąć. Ale i szczerze mówiąc nie byłam dla nich zbytnio interesująca, bo zupełnie nie zwracały na mnie uwagi

Dlaczego miałyby nie reagować na Kubusie, skoro właśnie tak się nazywają

? Mam nadzieję, że jeszcze uda mi się chociaż raz pojechać na spacer, chociaż nie wiem, czy jednak nie wybiorę działki? Ale w przyszłym roku będę częściej wypuszczać się w nieznane, tylko muszę zgłębić tajniki GPS-u, bo inaczej zostanę w obcym lesie na zawsze
Marysiu, słony karmel można robić z różnych przepisów i w różnej ilości i dodawać go do różnych ciast. Dodawałam go nawet do szarlotkowych jabłek i było
tyż pysznie

Czekam kiedy mi się przeje, bo sięgam po niego już od dłuższego czasu i zaczyna się to robić niebezpieczne
Na różę poczekam, a z urlopem nie wiadomo czy trafię, aby płatki były właśnie do zbioru. Urlop planuję z wyprzedzeniem i w ostatniej chwili nic nie mogę już zrobić. Ale gdybyście spróbowały zaczarować róże, tak aby kwitły właśnie wtedy, to ja bardzo chętnie

Rogaliki były pychotkowe i z przyjemnością upiekę je jeszcze raz, i jeszcze, i jeszcze.
Chyba prościej je utrzeć blenderem, chociaż jak tarłam w zamierzchłej przeszłości, to miałam tylko makutrę i wałek. I dałam radę, taka byłam mocarna
Ewuniu, to Ci się trafiło w tym roku zdrowotnych zawirowań

Miejmy nadzieję, że pod koniec listopada zreperują Cię dokładnie i będziesz jak nowa. Będziemy czekać na Twój powrót w dużo lepszej formie
Jadziu, pięknych miejsc u mnie nie brakuje i wielu na pewno jeszcze nie odkryłam. Las, jezioro, rzeka, kiedy bym nie pojechała, to wyglądają inaczej, nie mogą się znudzić

Myślisz, że ludzie będą zwracać na Ciebie uwagę, jak wyciągniesz aparat w parku? Przecież to doskonałe miejsce do robienia fotek, ja w każdym razie nie mam żadnych obiekcji i wyciągam aparat, gdzie się tylko da. Ludzie robią publicznie takie dziwne rzeczy, że fotografowanie nie wzbudza niczyjej ciekawości. Spróbuj kiedyś, a sama się o tym przekonasz
Aniu, cały sezon po dyżurze pędziłam na działeczkę. Gdybym tak nie robiła, to musiałabym się jej pozbyć, bo nie miałabym na nią czasu. A tak, trochę się polenię, trochę popracuję i jakoś to leci. Jazda rowerem to czysta przyjemność i nie czuję zmęczenia. Inaczej rzecz się ma, jak muszę np. posprzątać...Ooo, wtedy to ja jestem okropnie zmęczona
Łabątki miały tam stołówkę i to doskonale zaopatrzoną. Ciężko było zrobić im zdjęcie, bo cały czas zanurzały szyje pod wodę. Z tego względu sesja zdjęciowa nie zaliczała się do najłatwiejszych, miały w nosie, że na zdjęciach będą miały obcięte głowy

Dzień miałam bardzo udany, dziękuję
Irenko, na działkę jeżdżę teraz rzadziej, to mam więcej czasu na przejażdżki po okolicy. Jesień pięknie pomalowała liście drzew, naprawdę był na co patrzeć

Już niestety zrobiło się łyso, prawie wszystkie liście leżą na ziemi, ale jak zaświeci słonko, to robi się całkiem przyjemnie. Łabędziami zachwycałam się przez dłuższą chwilę. Byłam tylko ja i one, i był cudnie.
Lucynko, jakże Ci zazdroszczę tych grzybów

Z chęcią wybrałabym się na grzybobranie, ale nie bardzo ma z kim, no i przynajmniej do tej pory grzybów w lasach nie było. może za rok uda mi się to nadrobić? Tylko z kim i kiedy? Em za bardzo nie lubi, a poza tym może tylko w weekendy, a ja z kolei rzadko który weekend mam wolny. I jak to pogodzić?
Któregoś dnia pojechałam na działkę razem z eMem i tak mnie przy tej okazji przeciągnął po leśnych ścieżkach, że dojechałam na miejsce ledwo żywa. On za to stwierdził, że ruchu miał stanowczo zbyt mało

Dla mnie to było wyzwanie, bo ja raczej jeżdżę wygodnymi ścieżkami, a tutaj musiałam się przedzierać po ledwo zaznaczonych, a nawet pchać rower pod wielkie góry, bo wjechać nie dałabym rady za nic w życiu

ale widoki były niezapomniane.
Jak już wiecie, dzisiaj pojechałam na działeczkę. Ale nie było to takie hop-siup, jakby się mogło wydawać. Wstałam jeszcze przed słonkiem, coby ugotować mężulkowi i dzieciąteczku obiadek. A gotowałam nie byle co, bo gulasz z serduszek drobiowych i kluski śląskie. Tych ostatnich już dawno nie robiłam, wiec sama łakomym okiem na nie zerkałam i kilka zjadłam dodatkowo. Ale przecież wiadomo, że skoro robię, to mi się należą, prawda?
Uwinęłam się z tym migusiem i już o 9.30 mknęłam rowerkiem, czując (mimo słoneczka) lodowate podmuchy wiatru. Nawet śniadania nie zjadłam, żeby czasu nie marnować, tylko zabrałam kanapkę ze sobą, coby ją zjeść przy kontemplacji widoków. Tylko z tymi widokami, to już marniutko

Ale za to tak słonko przygrzewało, że w końcu musiałam zdjąć jedną warstwę odzieży, bo zaczynało mi już być zbyt ciepło. Udało mi się rozpalić ogień w kominku, co wcale nie jest oczywiste, i paliłam kolejne suszki, przy okazji porządkując dużą rabatę z hortensjami i różami.
Mam taką dużą motykę, chyba do wykopywania ziemniaków, którą zostawił mi teść jak się wyprowadzał do Warszawy. I jest to moje ulubione narządko do pielenia mocno zaniedbanych rabat, tam gdzie mogę sobie zaszaleć, gdzie nie ma maleńkich roślinek, którym mogłabym zrobić krzywdę swoim niefrasobliwym zachowaniem. Doskonale się nim usuwa trawę, która od jakiegoś czasu w ogromnych ilościach sieje mi się na rabatach. Nie wiem skąd ona się bierze, bo przecież trawniki są systematycznie koszone. Dzisiaj właśnie odkryłam taki dziki trawnik z tyłu domku i właśnie tam dałam mu wycisk. Aż szkoda, że nie miałam więcej czasu, bo pracowało mi się doskonale, chociaż moje plecy są chyba odmiennego zdania, bo właśnie się odzywają, zupełnie nie pytane

Wystarczyło ledwo kilka marnych tygodni bez gimnastyki przy pieleniu, a już kondycja pozostawia dużo do życzenia.
Na 13.30 musiałam niestety dojechać do pracy, nie zdążyłam więc tak naprawdę się zmęczyć. Moja leśna droga jest po deszczach tak rozjeżdżona, że obawiałam się, że pogubię swoje atrybuty kobiecości, tak mnie wytrzęsło na wybojach

Dzień miałam bardzo intensywny, ale przyjemny. Szkoda, że sezon się kończy i już niedługo zarówno rower, jak i wyjazdy na działkę będę musiała odłożyć na kilka miesięcy. Ale jak powiedziała Bazyla, będę miała więcej czasu na inne przyjemności
Ostatnio skarżyłam się u Ewy-Pashminy, że mój Zebrinus kwitł zaledwie dwa razy i to marnymi dwoma kłosami. No to dzisiaj musiałam wejść pod stół i odszczekać, bo w tym roku dał prawdziwy popis. Oczywiście, jak na mój egzemplarz

Prawdziwie się rozszalał i ma w porywach chyba z dziesięć kłosów

To naprawdę był wyjątkowy sezon
Miłego wieczoru
