Ech, dawno mnie tu nie było, aż normalnie wstyd.
Zima była dla mnie ciężka, ciągle dopadały mnie jakieś dziwne wirusy, już dawno tak długo nie trzymało mnie przeziębienie. Depresyjnie po prostu, szczęściem idzie na lepsze, słońce coraz częściej jasno świeci i na sercu zaraz lżej.
Hoje mnie ostatnio nie lubią, dużo mi 'wypadło', zwłaszcza młodych sadzonek, na które wykosztowałam się w zeszłym roku.

Niby człowiek ma już przecież jakieś doświadczenie, a tu co zimę takie straty, załamka.
Ale cóż, żyjemy dalej, hojki, jak i inne zielsko, kochamy nadal.

I nadal nabywamy nowe sadzonki, coraz to nowych, rarytaśnych hojeczek. Ja naprawdę nie wiem skąd te nowinki się biorą, na chwilę się zagapiłam, a tu chyba z dziesięć kosztownych, ślicznych nowości naliczyłam, rozglądając się po okolicy.

Bez których żyć oczywiście się nie da.
Dzisiaj, był naprawdę piękny słoneczny dzień, aż żyć się chce. I żeby tak już zostało.
Na dobry początek tutaj po ponurej zimie, kilka kwitnących hoi. Kwitnienia jeszcze zeszłoroczne, ale przecież nie brzydsze z tego powodu wcale.
hoja wayetii
Takie 'nie do końca rozwinięte' podobają mi się najbardziej.
hoja erythrina
hoja ilagiorum
hoja Kalimantan
Część z tych hoi odnawiam, bo niestety zima im nie sprzyjała, liści posypało się co nie miara...
A to moje trzy Dziewczyny w jednej kupie.
