W poprzedni weekend pierwszy raz od dawna pojechałam wcześniej, bo mieliśmy sporo do zrobienia, głównie w pomidorowej części warzywnika. Nie był to dobry pomysł, bo upał nie pozwolił na żadne prace. Trzeba było poczekać z pracami minimum do 16-tej z minutami, wtedy dopiero stopniowo zaczyna pojawiać się cień.
Nie byłabym sobą, gdybym nie zaczęła od obfocenia kwiatków ;) Jednak zdjęcia nie za dobrze wychodzą w ostrym słońcu.
Nie tylko ja nie lubię gorąca, piesos też szukał schronienia od żaru lejącego się z nieba.
Niesamowity jest ten kolor...
... że o uroczym wnętrzu z "zawijaskami" nie wspomnę ;)
Pięknie u ciebie! No i apetycznie , tyle pomidorów,cukini itd.
To twój "gryzoń" lubi grzebać w zrębkach, czy nie bardzo?
A co to jest te żółte wielopłatkowe kwiaty?
Aronia ugina się pod ciężarem owoców. Kto by pomyślał, że aż tak...?
Pigwowiec japoński.
Pierwsza własna jeżyna.
Trochę warzywnika.
Nowe etykietki. Widziałam u kogoś w wątku i spodobał mi się pomysł, ale niestety u nas się nie sprawdził. Chociaż torebki są szczelne - w każdej codziennie w wyniku skraplania przybywa wody, wskutek czego po tygodniu nie można już prawie odczytać rozmiękniętych etykietek.
Szkoda. Tyle pracy na marne. Zużyłam cały zapas torebek (90 sztuk), cieszyłam się, że mam ładnie i estetycznie, że wszystko tak samo podpisane, a tu figa z makiem, teraz nie mam ani czytelnych etykietek, ani torebek.
Muszę zrobić nowe etykietki z czegoś innego i kupić torebki na nasiona. Ehhh...
Pies po szaleństwach działkowych nabawił się kontuzji i teraz musi się leczyć.
Znów zrobiło mi się opóźnienie, a już prawie byłam na bieżąco.
Muszę podgonić wrzucanie zdjęć, bo tkwię wciąż w 21 lipca. Czyli aż 2 tygodnie poślizgu.
(Jak miałam czas i natchnienie, to była awaria fotosika akurat).