I faktycznie część, które obcięłam zaginęła. Te, które zostawiłam żyją. Niestety trzeba wyczesywać, ale w tej chwili nie ma ani jednego suchego źdźbła.
Marysiu, dlatego sypię proszek.
Lucynko, niestety myślałam, że już będę miała zmianę, ale jeszcze musze poczekać. Ale jest bliżej niż dalej.
Faktycznie po pracy nawet nie mam siły na ogród, bo przecież trzeba jeszcze jakiś obiad przyszykować, dom ogarnąć choć troszeczkę. Dzisiaj na przykład wróciłam o 19. Prosto w gości. Najważniejsze że mam już weekendy wolne, powoli ogarniam ogród.
Lucynko, m. zakupił 10 kg takiego proszku. Powoli się już kończy. Najgorsze, że nie wiem, czy przy okazji nie truje innych robaczków, ale trudno. Mrówki musze wytruć, bo zaczęły mi już dom podkopywac













