Moi kochani forumowi przyjaciele
Bardzo dziękuję za słowa otuchy, jakże miło przeczytać, że ktoś nadal odwiedza mój wątek.
Mimo wszystko, nadal czuję wielki wyrzut sumienia, by cokolwiek dodawać, gdy nadal nie nadrobiłam zaległości u Was.
Czas jednak tak szybko płynie, rośliny przekwitają, ustępując miejsca na scenie kolejnym. Wciąż mam zaległości i to taka trochę musztarda po obiedzie, ale chociaż można nacieszyć oko tym, co było.
Walka z przędziorkiem trwa, wytoczyłam największe działa, więc teraz powinno być już lepiej. Za jakiś czas powtórzę oprysk, aby dobić resztki. W tym roku to prawdziwa plaga. Sądziłam, że to wynik moich zaniedbań, bo o ile problem pojawiał się już wcześniej, to nie tępiłam tak zaciekle do ostatniej sztuki. Przędziorki są jednak wszędzie, nawet na chwastach, ogórkach, fasolce, krzewach... Tylko czekam, kiedy przelezą z fasolki na rosnącą obok winorośl.
Ogród wciąż cieszy, chociaż gdy odkrywam te gady we wciąż nowych miejscach, to mam ochotę wszystko zaorać i posiać trawę...
A przynajmniej te nowe rabatki, które jeszcze niedawno z takim zapałem tworzyłam.
Trzymam się nadziei, że w przyszłym roku sytuację uda mi się szybciej ogarnąć.
Lady-r - Aniu irysy będę częściowo dzielić latem przyszłego roku

Za roślinki podziękuję, doszłam do etapu, że nie mam zamiaru już nic nowego do ogrodu nie sprowadzać. Jeżeli zwolni się kilka miejsc, to przesadzę byliny z innych miejsc. Mam już za gęsto gdzieniegdzie. Jedynie na miejsce wyautowanych róż posadzę nowe.
Agusia - Agnieszko - bardzo się cieszę, że spodobał Ci się mój ogródeczek, dziękuję za komplementy
Magdo - dziękuję
Danusiu - tak, róże kopczykuję świeżą korą, którą potem wiosną rozgarniam na rabaty. Irysy pryskam teraz na przędziorka, chociaż ich akurat szczególnie nie lubią, ale zawsze jakaś znajda może się przy dużej inwazji znaleźć. Wiosną niektóre ponadgniwały, ale żadnej odmiany nie straciłam. U mnie w zasadzie nie chorują, więc nie ma potrzeby pryskać.
Nie jestem pewna, czy irysy lubią gnojówkę...? Jest bogata w azot, a nawozy azotowe promują rozwój chorób irysów, one zbytnio nie lubią azotu. Ja podsypałam w tym roku tylko popiołem z kominka.
Masko - Marysiu - z innymi szkodnikami nie mam dużych problemów, poza wiosenną inwazją, nie było ich wiele. Jestem przeciwnikiem chemii, staram się stosować ją tylko w ostateczności. Mszyce również tępię zgniatając, spłukując itd, ale wraz z mszycami wiosną pojawia się także skoczek, a tego gada nijak nie da się zwalczyć bez chemii. Mszyce zresztą toleruję, o ile nie wyrządzają większych szkód w postaci zwijania liści, czy niszczenia pąków. Na takim rabarbarze, daliach, czy krwawniku mi nie przeszkadzają. Reasumując, na szkodniki pryskałam 2 razy, na grzyba ani razu. Biosept mam zakupiony, a jakże... ale czasu na oprysk brak. Gnojówka odpada, tuż za płotem mam sąsiadów, nie mogę im smrodzić w miejscu wypoczynku... Sama mam zresztą wrażliwy na takie zapachy nos, po oprysku pomidorów mlekiem nie mogłam wchodzić do tunelu przez 2 tygodnie...
Przędziorek to niestety inny kaliber. Pryskałam środkiem o nazwie Siltac, to jest ekologiczny środek o działaniu kontaktowym, więc żyjątkom, które są w stanie uciec, czy odlecieć, nie szkodziłam. Działa jednak na krótką metę, bo nie da się opryskać np. szałwii z taką dokładnością, by wybić wszystkie, więc populacja szybko się odnawiała, a ja pryskałam bez końca. Teraz w końcu klamka zapadła i poszła w ruch prawdziwa chemia o działaniu żołądkowym.
O dobroczynku czytałam już w zeszłym roku, mam jednak sporo wątpliwości. Nie będę przykładowo w stanie ocenić, czy to, co łazi po roślinie to dobroczynek, czy przędziorek, używanie chemii jest bardzo mocno ograniczone, żadnych np pyretroidów, na grzyby też duże ograniczenia, a w przypadku róż to ciężka sprawa, chociażby ze względu na wspomnianego skoczka, który pojawia się u mnie co rok, mimo wiosennego oprysku Promanalem (również środek ekologiczny).
Temat dobroczynka wraca jednak w myślach jak bumerang, więc kto wie, czy w końcu w ostateczności nie zakupię.
Róże na zdjęciach jeszcze ładne, bo sprzed inwazji
Bazylo - Beatko - dziękuję za wyrozumiałość, mam nadzieję, że wkrótce wygospodaruję troszkę więcej czasu. Również bardzo serdecznie Cię pozdrawiam
Jakuch - Jadziu cieszę się, że profilaktyka działa. U mnie bez oprysków na grzyby już niektóre różyczki mają plamki, ale to są te same chorowitki, co w zeszłym roku. Taka chyba już ich uroda. Pozrywałam wszystko co chore i na razie choroba się zatrzymała. Niech Ci zdrowo wszystkie panienki się trzymają
Apus - Basiu z tą zdrowotnością u moich różyczek różnie, ale piękno ich kwiatów wszystko wynagradza. Zapraszam serdecznie, kiedy tylko będziesz mieć ochotę
Iwonko - walczę wciąż o ten ogródeczek, ile tylko starcza czasu i sił. Bardzo dziękuję za komplementy. Obiecuję poprawę w odwiedzinach
Clem - Małgosiu - dziękuję za słowa otuchy

Irysy polecam każdemu i zawsze. Będziesz na pewno ze swoich zadowolona
Annes - Aniu - jak pięknie napisałaś, bardzo mi miło

Te kwiatuchy tak skradły mi serducho, że chętnie poświęcam im każdy wolny czas. Cieszę się, że podobają się nie tylko mnie. Choć jak wiadomo, każdy tworzy ogród dla siebie, to fajnie usłyszeć od innych takie miłe słowa. Dziękuję Ci
Porcja zaległych zdjęć z pierwszej połowy czerwca. Na razie różyczki, resztę postaram się wstawić wieczorem, bo mi już dzieci na podwórko uciekają
