Rzadko zaglądam na forum, bo trochę pozmieniało mi się w pracy i prawie codziennie musiałam pracować jeszcze w domu, często do nocy. Mam nadzieję, że będzie już lepiej i jeśli będę musiała wziąć pracę do domu, to tylko sporadycznie. Mam wrażenie, że ostatnie pół roku mam wycięte z życiorysu.
Moje irysy też się przyjęły, ale raczej wątpię, żeby w tym roku zakwitły. Nie martwię się tym, bo najważniejsze, że przetrwały tę dziwna pogodę. Najpierw długo było ciepło i bez jakichkolwiek mrozów, a potem nagle na koniec lutego zima sobie przypomniała, że jest zimą i jak przymroziła, to uwierz mi, nie pamiętam, kiedy u mnie ostatni raz takie mrozy były. Myślałam, że wszystko mi padnie, bo ruszyła wegetacja. Okazało się, że nie było tak źle. Chyba tylko dwie róże nie przeżyły, za to pierwszy raz zakwitła u mnie paulownia
