Elu - bardzo mi się podobały te kompozycje. W większości możliwe do wykonania i co najważniejsza - przeżycia - u nas. W zasadzie bazujące w większości na znanych gatunkach, w końcu to zieleń miejska, nie może być zbyt delikatna i wrażliwa...
Krysiu - dziękuję za miłe słowa
Ewelino - bardzo żal tych róż, Graham Thomas już wymieniony, Jude'ów już nie ma w szkółkach, więc na razie zostawiłam te zmarznięte, bo przy porządkach na rabacie okazało się, że coś tam na samym dole jakby żyło, więc na razie niech sobie posiedzi - i tak nie mam zastępców
Marysiu - nie ma, sąsiadka na razie się nie rwie, ale pracy na pewno mi nie zabraknie, bo w kilku miejscach muszę zrobić poprawki.
Miłko - wiem, że zamknęłaś, bo szukałam i nie mogłam znaleźć... Cieszę się, że rh się pozbierał, wiedziałam że u Ciebie mu będzie dobrze. Co do botanika, nawet przez chwilę myślałam, żeby się wybrać, ale to był pierwszy wolny dzień, jaki od dłuższego czasu mogłam przeznaczyć na ogrodowanie, więc wiadomo co wybrałam

A Ty coś upolowałaś?
Malvy - część zmarzniętych czeka, ciągle mam nadzieję na reanimację.
Izo - wywołałaś wilka z lasu. W końcu miałam czas na ogród, zdjęcia i dziś rano mogę sobie pozwolić na forumowanie. Życie jest piękne
*** *** ***
Myly moi!
Czas leci jak szalony, nijak się nie chce zatrzymać ani rozciągnąć. W ogrodzie to mam wrażenie, że leci dwa razy szybciej. Zanim się obejrzałam, to już praktycznie po tulipanach. Ale nawet jakoś nie żałuję. Może w końcu nabieram tej słynnej ogrodniczej cierpliwości, a może przez te przymrozki (które zabiły Grahama T.) tulipany w tym roku były jakieś dziwne, skarlałe, a niektóre w ogóle postanowiły się nie pokazywać. Bez porównania z zeszłym rokiem, gdzie chłodne dni pozwoliły im kwitnąć nadspodziewanie długo. Mimo najlepszych chęci, poza niezbędnymi pracami, nie miałam czasu na wariactwa ogrodowe, ale w końcu zaczęła zbliżać się majówka, domownicy zaczęli zgłaszać chęć przebywania na łonie natury, rozpoczęcia sezonu grillowego i tym podobne, więc musiałam, nolens volens, zabrać się do roboty. Trawa, w przeciwieństwie do innych roślin, wyrosła bujnie, więc trzeba było się zabrać za kosiarkę, a że na moje szczęście okazało się, że oprócz mnie, i córka jest kompatybilna z kosiarą, więc wyręczyła mnie w tym żmudnym zadaniu.
Tak po miesiącu wygląda w szwedzkim - na razie części przedogródka - z założenia takiego watykańskiego w kolorach. Z nadejściem lata, dobije do nich fiolet.
Resztki tulipanowe - Ice Age
Dożywające swoich dni "żółte pełne". Tak, taką nazwę miały na opakowaniu
I Schiedamy.
Tu w towarzystwie - no właśnie - miały być First Proud (białe, też liliokształtne), a okazało się, że to jakieś inne gagatki... No i weź tu zaplanuj sobie rabatę. Są ładne, takie pastelowo zółte z ledwo widocznym rumieńcem, ale pasowałyby do innych tulipanów (np. takich Hemisphere), a nie do żółtków w stylu Schiedamów.
Szafirki i startujące czosnki - one są ładne na każdym etapie rozwoju. Gdyby jeszcze te ich przyklapnięte liściory nie przypominały uszu basseta.
I po różach, moja najnowsza miłość, dzięki FO. Irysy. Na razie kwitną fioletowawe Car Hop i żółciutkie Sun Doll.
Wianek na odrzwiach też skleciłam na biało-żółto - jak szaleć, to szaleć.
I to by było na tele. Właściwy szwedzki sfotografuję inną razą. Teraz lecę nadrabiać zaległości.
Życzę wszystkim miłej i słonecznej majówki
