


A teraz mała relacja z życia siewek...
Było tak:

Jest tak:

Od razu wyjaśniam. Na pewno nie napiszę, że "woreczkowy" wysiew to porażka, ale....
Po pierwsze: trzeba mieć sporo miejsca do trzymania tych woreczków, tak aby wpadało w nie wystarczająca ilość światła. Jak już pisałam u mnie takich woreczków było około 150, a dokładnie 138... Poustawiałam je jak widać na zdjęciu i po paru dniach już widziałam, że siewki się wyciągają. Np, dostałam w prezencie nasiona Trichocaulon cactiforme


Popatrzyłam w internecie co z tego ma wyrosnąć i ni jak forma ta nie pasuje do tego co widać u mnie...
Po drugie: woreczki zaparowały i podgląd na to co dzieje się w środku stał się mocno utrudniony... a musiałam zajrzeć w każdy, bo...
Po trzecie: neutralizacja podłoża w mikrofali jest niewystarczająca... niestety w doniczkach gdzie nie użyłam chemii dość szybko pojawił się grzyb

Wobec tego święta spędziłam bardzo pracowicie i całe towarzystwo z woreczków trafiło do ikeowskich pudełek

Obecnie mam już swobodny dostęp do siewek, które wyglądają tak (na ostatnim zdjęciu 6 większych doniczek, to te "po przejściach"):





