Witajcie!
Wróciłam. Zmęczona, ale zadowolona z wykonanej pracy.
Przywiozłam dla Was pozdrowienia od mojej mamy i najlepsze życzenia świąteczne oraz życzenia największej z możliwych satysfakcji z ogrodowych działań.
Pogoda fantastyczna. Na balkonie 19*, foliaczek odkryty, by roślinki łykały słoneczne promienie.
Niestety, są straty. Wystarczyły dwa dni nieobecności i moje największe pomidorki zniszczone. Kota dostała zbyt dużo swobody.
Mam jeszcze - niestety niewielką - nadzieję na uratowanie choć dwóch, może trzech roślinek...
Cóż, tak widocznie miało być. Już dawno mówiłam, że do pomidorków z własnego siewu nie mam szczęścia.
Wprawdzie ogromna ilość siewek czeka na pikowanie, ale czarno to widzę, bo powinnam przepikować je jeszcze przed świętami, ale poza obowiązkami domowymi i rodzinnymi, muszę jeszcze raz pojechać do mamy i to w przedświątecznym tygodniu.
No dobrze. Ponarzekałam sobie odrobinkę i już mi lżej. W sumie jest dobrze, wiosna coraz bliżej, słońce ozłaca świat, wszyscy zdrowi i jest czym się cieszyć.
Beatko [Bazyla] - sąsiadka cała i zdrowa, a złodziejowi sama wydatnie pomogła, biorąc torebkę ze wszystkimi dokumentami na cmentarz i nie pilnując jej. A przecież to taka rozsądna kobieta. Faktem jest, że głowę ma zaprzątniętą maleńką wnusią, która tuż po urodzeniu miała operację na otwartym sercu, a teraz lekarze starają się farmakologicznie spowodować zamykanie się zastawek, bo u noworodków nie robi się tego chirurgicznie. Bardzo współczuję sąsiadce i jej córce oraz zięciowi. To bardzo dobrzy ludzie, a takie nieszczęście ich dotknęło.
Beatko, świetnie scharakteryzowałaś mój stan. Faktycznie był on przejściowy i już jestem w formie. Nawet na Miśkę nie gniewałam się długo, bo gdy tylko weszłam do domu, ona za mną jak piesek łazi i ociera się o moje nogi. Stęskniona?

Czy chce przeprosić?
Dziękuję, kochana, za wszystkie ciepłe słowa i dobre życzenia, które z całego serca odwzajemniam.
Tereniu [tencia] - ja też tak właśnie reaguję. Gdy trzyma mnie adrenalina, czuję się dobrze, a po jej opadnięciu odchorowuję stan miniony. Na szczęście już wróciłam do formy i nawet Misi wybaczyłam wyrządzoną szkodę. W końcu to nie jej wina, że dostała zbyt dużo swobody.
To niesamowite, że znajomy chłopak miał czelność przyjść i okraść rodziców kolegi.
Pleśń to raczej nie od 'drożdżówki', tylko właśnie z warunków. Teraz już jest spokój, bo po wyniesieniu części doniczek na balkon swobodnie otwieram okno i wietrzę pokój. Kaloryfery u nas są tak stare, że można je najwyżej całkowicie zakręcić, ale w ten sposób szybko zapowietrzyć, co bardzo denerwuje M, bo to na nim spoczywa potem walka z odpowietrzaniem, co wcale nie jest łatwe. Czekamy na zapowiedzianą wymianę grzejników, tylko że czekanie się z roku na rok wydłuża.
Zuziu111 - już po stresach, co mnie ogromnie cieszy i równowaga wewnętrzna powróciła.
A wiosna faktycznie mocno się ociąga. W ciągu dnia mam dość wysokie temperatury, ale noce ciągle z lekkim mrozem i tak ma być jeszcze co najmniej do świąt. Z jednej strony dobrze, bo mam tak wypełnione dni, że dla działki i tak nie znalazłabym czasu, ale z drugiej... chciałoby się zieleni za oknami.
Ewuniu [ewarost] - a co się stało Waszemu pieskowi? Biedny. Poprzytulaj go w moim imieniu.
Ewuś, jeśli chciałabyś różowego żółwika, to sobie zapisz i przypomnij się, gdy wyruszymy do ogrodów, bo mój jest tak rozrośnięty, że kilka osób mogę nim obdarować. Tak czy inaczej, muszę go ograniczyć. A biały żółwik też istnieje.
Za słoneczko pięknie dziękuję.

Nie tylko świeci mi ślicznie, ale też ładnie grzeje.
Danusiu [danuta z] - a jak sobie radzą Twoje bielunie? Moje padły. Wszystkie. A dwie torebki nasion gdzieś wsadziłam i diabeł ogonem nakrył. Trudno, w tym roku bieluni nie będzie.
Marysiu [Maska] -

tak...posypało mi śniegiem, tylko po pierwsze za późno, a po wtóre na kilkanaście minut.
Ja też o wiosnę modły wznoszę, ale widać nie zasłużyłam sobie albo zbyt często o coś proszę, a wszystkiego mieć nie można.
Dziękuję za dobre życzenie, które było bardzo szczere, bo sobota acz pracowita, to była bardzo, bardzo miła.
Julio - dziękuję,

nastrój wrócił i niech już zostanie.
Niedziela też taka, o jakiej napisałaś, spacerek jeszcze przede mną. Dzisiaj wróciłam i musiałam najpierw ogarnąć dom, bo podczas mojej nieobecności zawsze dzieją się dziwne rzeczy, nad którymi nikt nie czuwa.
Soniu - arbuzy siedzą teraz już
po uszy w ziemi, a o pomidorkach napisałam wyżej.
Dni faktycznie coraz cieplejsze, tylko noce jeszcze z mrozami. Wprawdzie niewielkimi, ale...
Dziękuję i wzajemnie dużo

i ciepełka życzę.
