Będę szukać. Póki co choram i nie plątam się po sklepach, a wszelkie roboty z doniczkami odwlekam w czasie.
Zrobiłam roślinkom już wiosenne spa i przemyłam liście z zimowego kurzu i pyłu.
Doniczki już są w pogotowiu, teraz tylko musi mnie najść siła i muszę wymieszać jakoś logicznie przemieszać ziemię.
Dziś słońce piękne, roślinki poustawiane gdzie się da i chłoną światełko. Póki co to jedna wielka improwizacja , bo cały parapet mam zastawiony siewkami na działkę, więc niektórzy np doświetlają się na taborecie postawionym przy oknie balkonowym.
Wygląda, że mamy wiosenne przebudzenie. Sansevierie ze środka wypuściły nowe liście. Przez zimę kilka z nich się wyeliminowało, ale strata nie jest wielka, bo to były głównie słabsze sztuki. Moja jedna planowa wygląda bardzo ładnie i to ona najbardziej mnie cieszy, bo tylko tą mam zamiar sobie zostawić. Byłam pewna, że jej dałam sporą doniczkę, a ona tak się w niej rozpanoszyła i "rozciągnęła", że wygląda jakby rosła w niej od dawna. Ewidentnie te sanserki u mnie odżyły, u rodziców były ściśnięte w jeden kłębek i nie wyglądało to zbyt dobrze. Teraz mi się podobają. Przed nimi jeszcze długa droga do pełnego odżycia, ale już widzę, że nie jest źle, korzenie się rozrastają, liście są coraz ładniejsze, zdrowsze, już nie żółkną. Jesteśmy na dobrej drodze.
Wiosenne przebudzenie ma też malutki aloesik, na który tyle narzekałam.
W prawdzie nadal nie ma korzeni i niczym się nie trzyma w ziemi, ale za to puszcza nowe pędy, a to znaczy, że żyje.
Przy wiosennym przesadzaniu zrobię ekspetrymenta i przesadzę go do bardziej " wilgotnej" doniczki. Myślę, że tu mu jest za sucho. U rodziców aloes już kilkanaście razy puścił odrosty i urósł znacznie, a mój dalej stoi. To samo z sansevierią
Zawsze zastanawiam się czy jest możliwość żeby roślina nabrała zupełnie innych, nieksiążkowym wymagań poprzez wieloletnią uprawę w odwrotnych warunkach do opisywanych. Moi rodzice , od których biorę kwiaty, hodują rośliny po swojemu, praktycznie nie wiedząc co to za roślina, dla nich wsio takie samo.
Przez lata leją w sansevierie tony wody i co? I rośnie im jak szalona, odrosty można rwać hurtem. Nigdy jej nie przesadzali, od początku rosną w doniczkach takich w jakich ja mam siewki, na jakieś zwykłej ziemi, chłonącej wodę jak gąbka, nie mają żadnego żwirku, rozluźniacza itp. Lewie urwałam odrosty dla siebie, a roślina natychmiast wytworzyła nowe. Z powodzeniem mogłabym tym handlować, bo jest tego ciągle nadmiar. Wszyscy moi znajomi już mają po kilka roślinek z niej.
Jedno ale - ich rośliny nie lubią suszy. Jak nie mają wilgoci to od razu robią się klapnięte , żółkną, schną itd. Tylko woda daje im szczęście, ładne wybarwienie. Zachowują się całkiem nieksiążkowo. Kiedy latem rodzice wyjeżdżają to od razu widać kto dba o kwiaty

, jak tylko zacznę je podlewać wg mojego punktu widzenia to od razu podupadają.
To może głupie, ale ja to widzę. Moje wężownice przestawiłam na zupełnie inne warunki. Czyli własciwie te normalne - mało się podlewamy, mają podłoże wg tego co wyczytałam,przepuszczalne, raczej suche.
Długo zajęło mi przestawienie, prawdę mówiąc , myślałam, że je tym zabiję.
Ale udało się. Mam drugi kwiatek zaraz po kaktusach, którego będzie ciężko zaniedbać ;)
Oby!
Teraz z radością obserwuję ich wiosenne przebudzenia i segreguję, bo dalej trzymam kwiaty do oddania. Niestety z nadejściem wiosny znów zaobserwowałam nawrót ziemiórek - do diaska, gdzie to zimuje?!
Zrobiło mi się mnóstwo sadzonek, czas przesadzania cytrusów, pomelo, sadzenia nowych koleusów, które kipią z kubków.
Papaja puszcza pierwsze listki, też myślę o doniczce.
Nadal na pierwszym planie jest awokado do przesadzenia.

Jest niesamowite.
Ostatecznie zdecydowałam się je przestawić dalej od okna i wymieniło się stanowiskiem z mandarynką.
Nie wyrabia w słoneczne dni, od razu się przewraca. Gdyby nie podpórka to sądzę, że mogło by się całkiem "gibnąć" w bok i marnie skończyć. Nie do końca wiem jak z nim mam się zachowywać. Dolewam mu wody sprawdzając patyczkiem jak jest w doniczce. Jak podłoże przesycha to natychmiast dodaję odrobinę wody.
Martwię się o nie, nie chciałabym go stracić. Liczę, że jak doturlamy się do wiosny i dostanie nową doniczkę to będzie na łatwiej. Ciekawa jestem tylko jak ja go wyciągnę ze starej donicy - nie chcę nawet pisać co się zrobiło z korzeniami

To pewnie będzie większa zabawa z użyciem ostrych narzędzi. Trzymajcie za nas kciuki.