

inga W zasadzie można uznać, że permanentnie, bo w okresie zimowym, przechowywane w nienaturalnych warunkach rośliny są narażone na ataki różnego rodzaju. Za wysoka temperatura, suche powietrze podgrzane kaloryferami...jednakże po namyśle stwierdziłabym, że to permanentnie oznacza nie walkę ze "szkodnikami", a bardziej kontrolowanie populacji

Dwa razy faktycznie miałam kłopot z przędziorkami większy. Raz na młodym rozmarynie, i raz na ogórkach. Rozmaryn miał listki tak wyssane, że wyglądał jak okropiony białą farbką, ale to było 2 sezony temu, gdy był małą sadzonką. Teraz ma się dobrze,

a ogórki zostały zjedzone i zlikwidowane

Aktualnie chyba wszędzie gdzie był z nimi kłopot sytuacja jest opanowana a opryski z cytronelli, i na bazie oleju rydzowego, odbierają im chęci do rozmnażania. Bardzo pomaga też regularne zraszanie.
Można oczywiście zakupić armię drapieżników. Dobroczynki świetnie sobie radzą ze zmasowanym atakiem przędziorka, tyle, że to ma sens tylko jeśli szkodnik pojawi się na dużej uprawie. Dla jednej rośliny 1000 sztuk x 20 saszetek drapieżnika to zbytek łaski

Mam też super świetnego pomagiera do rozpoznawania łobuzów, którego przy okazji przedstawię. Oto chińskie okulary z ledami +2,00 które pozwalają mi rozpoznać każdego nieproszonego gościa i wyprowadzić go ze stołówki.
