Przeczytałam u Izy-Liski o jej perypetiach z pieczeniem sernika - który wyszdł , nie dość , że bez rosy to jeszcze uciekł z prodiża

i dlatego postanowiłam napisac tu
kilka rzeczy praktycznych dotyczacych pieczenia sernika
1. Serniki dośc znacznie rosną w trakcie pieczenia - bywa, że nawet o 100% , w górę
2. Pewna "płynność" sernika
nie oznacza, że jest on surowy - serniki tak się pieką - na brzegach będą twardsze ("upieczone") , a w środku , po dotknięciu palcem będą miały konsystencję miękką, jakby się nie dopiekły - i tak ma być - bo sernika
nie rusza się aż sam do końca nie wystygnie
Ja w ten sposób wywaliłam cały środek sernika (jak piekłam pierwszy raz

bo wg mnie był płynny - surowy. Nie wywaliłam do kosza, tylko do miski , a na drugi dzień sernik miskowy był jeszcze lepszy niż ten pozostawiony na blasze, był ścięty i puszysty
3. Sernik niedopieczony będzie się kleił do patyczka w taki "ciągnący" sposób
4. Jeśli mamy wątpliwości co do czasu pieczenia - bo jednak nasze piekarniki maja swoje fochy, to lepiej dodać kilka minut pieczenia więcej niż działać bardziej "radykalnie". Generalnie serniki "nie lubią" zbyt czestego otwierania piekarnika i majstrowania przy nich
5. Po skończonym czasie pieczenia pozostawiamy sernik na 10-15 minut bez otwierania piekarnika, potem uchylamy, okrawamy brzeg sernika, żeby odciąć go od brzegów blachy i pozostawiamy w uchylonym piekarniku do wystudzenia. "Odcięty" sernik będzie się nam równomiernie "kurczył" przy studzeniu.
Niestety nie wszystko da się napisać przy przepisie (tzn. domysleć się z czym możecie mieć kłopot
