Witajcie!
Muszę powiedzieć, że niedziela minęła całkiem przyjemnie. Wprawdzie zaczęła się ponuro, bo mgliście, potem pochmurnie, ale ok. południa słonko próbowało pokonać chmury i wyglądało to bardzo śmiesznie, ponieważ ono bardziej przypominało księżyc w pełni.

To naprawdę jest słońce!
Długo walczyło z chmurami, które nie miały ochoty dać słońcu wychynąć.
Jednak w pewnym momencie pojawiło się troszeczkę błękitu.

A zaraz po tym słońce pokazało się w pełnej krasie!
Świeciło wspaniale, niestety, zaledwie przez godzinę. Później znów chmury zakryły niebo i tak już zostało. Tylko temperatura spadła i aktualnie oscyluje w granicach zera. Zapewne do rana jeszcze trochę spadnie.
Krysiu - ja ciągle jeszcze bronię się przed rozmaitymi lekami, ale D3 już biorę. Wydaje mi się, że jeśli zacznę przyjmować leki, to już się od nich nie uwolnię.
Jeśli chodzi o emeryturę, to ani przez chwilę nie żałowałam, że skorzystałam z tego dobrodziejstwa w pierwszym możliwym terminie. Tylko rok dłużej pracowałam, bo zależało mi na uczniach ostatniej klasy, a potem już ani prośby, ani groźby nie byłyby w stanie wpłynąć na zmianę zdania. Czułam się wypalona, a belfer bez ikry to żaden belfer.
Ślicznie dziękuję za dobre życzenia i odwzajemniam z całego serducha.
Kasiu100780 - mamy podobną pogodę. Też liczę na białe Boże Narodzenie, ale jednak mam wątpliwości.
Soniu - wiosenne zajęcia kocham, to i wycinka suchych czy brzydkich liści nie denerwuje mnie, lecz bawi. A co ja mam innego do roboty....
Lubię pichcić, ale gdy szaroburo za oknem, to i te zajęcia nie sprawiają mi przyjemności.
Wnusio już dorósł do bardziej wyrazistych smaków i dobrze, bo nie będziesz zmuszona przygotowywać dla niego oddzielnych smakołyków.
Widzę, że mamy podobny stosunek do przyjmowania leków.

Czasami jednak nie ma wyjścia i trzeba posłuchać mądrzejszych.
Basiu - o matko i córko! Jak daleko jeszcze do wiosny...
Od świąt faktycznie zaczyna się planowanie, potem sianie domowe, a następnie opieka nad siewkami i wtedy już szybciej czas mija. Więc... aby do stycznia.
Ewelinko - chandra to nie choroba, tylko tak trudno się jej pozbyć.
Też dużo czytam, ale ja tak przez cały rok. Nie umiem żyć bez książki. Mam tak od wczesnego dzieciństwa. Zapewne dzięki tacie, który głośno czytał mamie, podczas gdy ona coś szyła, dziergała, czy cerowała. Tuż po wojnie niemal wszystko trzeba było własnymi rękoma wyczarowywać. Tak więc tato czytał, a my z bratem chłonęliśmy to i obojgu nam została miłość do lektury.

Moi synowie też tak mają, co mnie bardzo cieszy, szczególnie w dzisiejszych czasach pełnych elektronicznych erzaców.
Zimowych klimatów
zazdraszczam troszeczkę, ponieważ bardzo takie lubię.
Piękne dzięki za dobre słowa i wzajemnie wszystkiego co najlepsze życzę Ci na cały tydzień.
Julio - dzisiaj troszeczkę przeschło. W mieście. M mówi, że na działce błota nie ubyło.

Kochana, są sytuacje, kiedy nie ma innej możliwości i trzeba słuchać lekarza, by ratować zdrowie.

Ja jeszcze nie muszę, to mogę sobie wydziwiać do woli.
Niech więc będzie tak, jak pragniesz i niech już Cię nic nie boli. Zdrówka życzę.
Miłego wieczoru i spokojnej nocy wszystkim! 