Joga i jej skutki, nieprawdopodobne a jednak
Re: Joga i jej skutki, nieprawdopodobne a jednak
Kolega z pracy wielokrotnie powtarzał z bezsilną złością, że pod naciskiem żony pozwolił córce "chodzić na jogę". Stracili dziecko.
- Tomek-Warszawa
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3358
- Od: 11 lut 2008, o 13:45
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Joga i jej skutki, nieprawdopodobne a jednak
Mocne świadectwo człowieka zniewolonego przez jogę!
Na mojej rodzinie ciąży grzech międzypokoleniowy. ?Babcia dokonała aborcji, a moją mamę wychowała ?w przekonaniu, że to nic złego. Za jej namową również moja mama dokonała dwóch aborcji. Szukając po tym ukojenia, zwracała się do bioenergoterapeutów, ?mistrzów Reiki, radiestetów, poddawała się akupunkturze. Od najmłodszych lat czułem pustkę i lęk, nie wiedząc, ?że są to objawy tzw. syndromu ocaleńca od aborcji.
Chcąc się od nich uwolnić, poszedłem w zupełnie niewłaściwym kierunku - tak zaczyna sie świadectwo Pawła, opublikowane w najnowszym numerze miesięcznika "Egzorcysta".
Dwanaście lat temu mama pierwszy raz zaprowadziła mnie do gabinetu bioenergoterapeutycznego. Przez 10 lat chodziłem tam w złudnym przekonaniu, że ci ludzie chcą mi pomóc. Zaczynając od kontaktów z bioenergoterapeutami, powoli wszedłem w jogę, akupunkturę, akupresurę, ustawienia rodzinne Berta Hellingera, wreszcie Metodę Silvy. Największych spustoszeń duchowych dokonały we mnie joga, Metoda Silvy i ustawienia rodzinne. Najtrudniejszymi doświadczeniami chciałbym się podzielić.
Pierwszy raz spotkałem się z jogą parę lat temu. Pierwsze zajęcia: półtorej godziny, maty, kadzidełka. Jako jeden ?z dwóch mężczyzn wśród kilkunastu kobiet czułem się trochę nieswojo, jednak potraktowałem to jako mały minus ?w stosunku do tego, co joga miała mi dać ? relaks, rozluźnienie, wzmocnienie ciała. Zacząłem ćwiczyć, nie wiedząc, że jest wiele odmian jogi. Dla mnie joga to była po prostu joga. Jak się później okazało, ten rodzaj, z którym ja się zetknąłem, był chyba najpopularniejszą w naszym kraju odmianą ? hatha-joga. Kupiłem książkę do nauki ćwiczeń i z czasem zacząłem ćwiczyć także w domu. Pozycje ciała (asany), określane często nazwami zwierząt (np. pies, krowa czy żółw), wydawały mi się idealnym sposobem wyciszenia po nerwowości i stresie w pracy. Po zajęciach czułem duży przypływ energii, mniej czasu potrzebowałem na sen. Wzmocniła się także odporność. W młodości podatny na przeziębienia, teraz zacząłem być coraz silniejszy fizycznie.
Z książki dowiedziałem się, że oprócz ćwiczeń fizycznych warto również rozpocząć praktykę medytacji czy ćwiczeń oddechowych (zwanych pranajama). Można powtarzać w głowie zwroty (mantry) w celu wyciszenia umysłu czy układać dłonie w specjalne zamknięcie energii (mudry) ? wszystko po to, by żyć zdrowiej, pełniej i szczęśliwiej. Z czasem zacząłem zaopatrywać się w sklepach ze zdrową żywnością, jadać w barach wegetariańskich, bywać na targach medycyny naturalnej. Zrezygnowałem ?z medycyny tradycyjnej, wizyt u lekarzy, lekarstw. Jeśli pojawiły się jakieś większe dolegliwości fizyczne, sięgałem po zioła, akupunkturę i akupresurę.
Po pewnym czasie uszkodziłem sobie łękotkę boczną kolana, wykonując jedną z asan. Stanąłem przed wyborem: operacja albo zaprzestanie niektórych czynności związanych z większym obciążeniem kolan, jak narty czy tenis. Nie zraziło mnie to. Nadal poszukując metod wyciszenia umysłu, opanowania lekkiej depresji, trafiłem na szkołę medytacji, kryjącej się pod nazwą ?bhakti joga?, związanej z intonowaniem mantr, śpiewem, dźwiękami gitary. Teraz żałuję, że nie zapytałem wówczas, co owe mantry znaczą. Poprzez asany, mudry, ćwiczenia oddechowe, powtarzanie mantr starałem się zapanować nad umysłem, ?w którym było dużo lęku i napięcia związanego z problemami osobistymi ?i zawodowymi.
Kiedyś zdałem sobie sprawę z tego, że zmienił mi się krąg znajomych. Coraz chętniej przebywałem z osobami ?pracującymi nad sobą? poprzez takie metody, jak joga czy tai chi (chińskie ćwiczenia fizyczne), coraz mniej było kontaktu ze starymi znajomymi. Zaprzestałem też picia alkoholu jako powodującego zanieczyszczenie organizmu, zmieniającego świadomość. Przestałem także z powodu kontuzji kolana uprawiać sporty, które uwielbiałem jako dziecko ? tenis, koszykówkę, siatkówkę. Zacząłem koncentrować się coraz bardziej na sobie, na sygnałach, jakie daje moje ciało. Po drodze zostałem wegetarianinem. To była jedna strona medalu. Z drugiej zacząłem odczuwać coraz większą samotność. Chociaż miałem lepsze samopoczucie fizyczne, psychicznie nie czułem się dobrze. Pamiętam, że po medytacji czy ćwiczeniach jogi czułem rozbicie, smutek, depresję, co wydawało mi się zaprzeczeniem idei metody, o której mówiło się, że ma prowadzić do samorozwoju i poprawy jakości życia. A jednak wchodziłem w to dalej. Nazajutrz po intensywnej medytacji zdarzało mi się całkowicie zamknąć się w sobie i do nikogo nie odzywać przez cały dzień ? nawet do osób, które były mi życzliwe.
Pamiętam wakacje, podczas których poszedłem na serię indywidualnych zajęć z jogi. Po zajęciach czułem się zmasakrowany psychicznie, zaczęły pojawiać się myśli, których nie byłem w stanie się pozbyć, myśli negatywne o samym sobie. Medycznie chyba nazywa się to nerwica natręctw.
Po jakimś czasie zacząłem czytać ?o wcieleniach, reinkarnacji, karmie. Potem dowiedziałem się o czakrach, punktach energetycznych, które ma każdy człowiek, wreszcie o samej energii, aktywizowanej przez ćwiczenia, mantry, mudry, medytacje. Przestałem się modlić. Byłem przekonany, że jestem samowystarczalny i że sam poradzę sobie z problemami przez obudzenie wewnętrznej siły. Pismo Święte dla mnie nie istniało, czułem wręcz niechęć do jego czytania. Spowiedź ? tak, lecz problem polegał na tym, że pomimo spowiedzi i komunii natrętne myśli nie znikały. Dziś wiem, że już wtedy potrzebowałem modlitwy o uwolnienie czy kontaktu z kapłanem znającym tematykę zagrożeń duchowych. Moja wola stawała się coraz bardziej ograniczona.
Joga doprowadziła mnie do rozbicia wewnętrznego, porzucenia tego, co kiedyś dawało mi radość, wreszcie do ogromnej samotności. Stałem się indywidualistą, egoistą, maksymalnie skoncentrowanym na swoim ciele i na umyśle jako narzędziu wpływania na ciało, samopoczucie. Nie liczyłem się z wolą Boga, Jego planem wobec mojego życia. Dusza została gdzieś pominięta. Coraz głębiej wchodziłem w duchowość hinduizmu. Jako chrześcijanina coraz bardziej mnie ona kaleczyła i odsuwała od własnej natury. Zmiana diety doprowadziła do wyniszczenia organizmu, utraty wagi i wielkiego skoncentrowania się na zdrowej żywności. Zrozumiałem, że jestem zniewolony. Nie mogę robić tego, co chcę, nawet jeśli chodzi o tak podstawową potrzebę człowieka, jak jedzenie. Nie mam możliwości swobodnego wyboru. Pewnego dnia po ćwiczeniach straciłem przytomność. Zaczęły się problemy fizyczne, dolegliwości neurologiczne. Badania lekarskie wychodziły dobrze, a ja czułem się coraz gorzej.
Przypomniałem sobie kazanie pewnego franciszkanina, usłyszane kilka miesięcy wcześniej. Mówił on o zagrożeniach duchowych medytacji, akupunktury i innych praktyk pochodzących z Indii i Chin. Wówczas nie wziąłem tego za ostrzeżenie, teraz postanowiłem odszukać tego kapłana. Udało się. Długo rozmawialiśmy. Okazało się, że jestem bardzo mocno duchowo uwikłany, zniewolony nie tylko przez jogę, ale także przez wiele rzeczy związanych z okultyzmem. Zaproponował spowiedź generalną, rekolekcje, czytanie Pisma Świętego, szczególnie Ewangelii św. Marka, i regularne sakramenty, by Jezus mógł zacząć oczyszczać mnie wewnętrznie z duchów i duchowości rodem z innych kultur i religii.
Joga to system filozoficzny, a jej praktykowanie wiąże się z przyjęciem nauk hinduizmu. Dzisiaj wiem już to, czego nie powiedziano mi na zajęciach ? że powtarzane w sanskrycie mantry mogą być imionami hinduskich bóstw czy duchów. Czytam o zagrożeniach duchowych i przecieram oczy ze zdziwienia, że tak głęboko i bezkrytycznie w to wszedłem. Opinie o. Jamesa Manjackala czy o. Aleksandra Posackiego pozwalają mi też lepiej zrozumieć, czym jest joga dla chrześcijanina. Jogi z chrześcijaństwem nie da się pogodzić. Joga to nie ćwiczenia fizyczne. To duchowość, która doprowadziła mnie do ogromnego cierpienia fizycznego i duchowego, odsunięcia od znajomych i tego, co dawało mi kiedyś prawdziwą radość.
Metoda Silvy
Równolegle do wpływu jogi odczuwałem skutki przebycia kursu Metody Silvy. Był rok 2001. Kolega opowiedział mi, jak bardzo pomogła mu w życiu metoda samokontroli umysłu Metodą Silvy, jak łatwo dzięki temu szła mu nauka w szkole, jak wiele osiągnął. Zaciekawił mnie. Wyszukałem w internecie kurs i poszedłem sprawdzić te rewelacje na trzydniowym treningu. Za kilkaset złotych.
Na początku dowiedziałem się o falach, na jakich pracuje mózg: beta, alfa, theta i gamma, oraz o półkulach mózgowych. Celem metody okazało się świadome wprowadzanie umysłu ze stanu beta (dominująca częstotliwość myślenia logicznego, analitycznego, częstotliwość, na jakiej zwykle pracuje umysł ?w czasie dnia) do stanu alfa. Alfa to stan głębokiego rozluźnienia, charakteryzującego się zwolnieniem częstotliwości impulsów mózgowych. Dzięki wejściu w stan alfa, przez uspokojenie umysłu, zaczyna pracować prawa półkula mózgowa, odpowiedzialna za intuicję, wyobraźnię. Przez zamknięcie oczu, odpowiednie ułożenie palców (technika neuroasocjacji) czy liczenie umysł miał wchodzić na inną częstotliwość. Według prowadzącego, stan alfa ma umożliwić osiągnięcie wielu korzyści. Propagowane na kursie techniki miały poprawić pamięć, pomóc w szybszym przyswajaniu wiedzy, nauczyć techniki zdawania egzaminów oraz rozwiązywania różnego rodzaju problemów, takich jak trudności w podejmowaniu trafnych decyzji, przezwyciężanie nałogów, budzenie się o dowolnej porze bez budzika. Przejście w stan alfa zaleca się praktykować 3 razy dziennie po 15 minut. Dużo miejsca poświęcono także samouzdrawianiu i uzdrawianiu innych za pomocą odpowiednich wizualizacji w stanie alfa, a także projektowaniu pozytywnej przyszłości. Podkreślano, że nasze życie zależy od dwóch osób: od nas samych i od Boga. Właśnie w tej kolejności.
Metoda Silvy mówi wprost, że umysł jest najważniejszą rzeczą, takim twardym dyskiem, na którym jest wszystko zapisane. Dzięki umiejętnemu postępowaniu możesz osiągnąć to, co chcesz: mieć doskonałe zdrowie, pracę, relacje z ludźmi i samym sobą. Jesteś panem swojego losu i życia.
http://www.fronda.pl/a/mocne-swiadectwo ... 90266.html
Na mojej rodzinie ciąży grzech międzypokoleniowy. ?Babcia dokonała aborcji, a moją mamę wychowała ?w przekonaniu, że to nic złego. Za jej namową również moja mama dokonała dwóch aborcji. Szukając po tym ukojenia, zwracała się do bioenergoterapeutów, ?mistrzów Reiki, radiestetów, poddawała się akupunkturze. Od najmłodszych lat czułem pustkę i lęk, nie wiedząc, ?że są to objawy tzw. syndromu ocaleńca od aborcji.
Chcąc się od nich uwolnić, poszedłem w zupełnie niewłaściwym kierunku - tak zaczyna sie świadectwo Pawła, opublikowane w najnowszym numerze miesięcznika "Egzorcysta".
Dwanaście lat temu mama pierwszy raz zaprowadziła mnie do gabinetu bioenergoterapeutycznego. Przez 10 lat chodziłem tam w złudnym przekonaniu, że ci ludzie chcą mi pomóc. Zaczynając od kontaktów z bioenergoterapeutami, powoli wszedłem w jogę, akupunkturę, akupresurę, ustawienia rodzinne Berta Hellingera, wreszcie Metodę Silvy. Największych spustoszeń duchowych dokonały we mnie joga, Metoda Silvy i ustawienia rodzinne. Najtrudniejszymi doświadczeniami chciałbym się podzielić.
Pierwszy raz spotkałem się z jogą parę lat temu. Pierwsze zajęcia: półtorej godziny, maty, kadzidełka. Jako jeden ?z dwóch mężczyzn wśród kilkunastu kobiet czułem się trochę nieswojo, jednak potraktowałem to jako mały minus ?w stosunku do tego, co joga miała mi dać ? relaks, rozluźnienie, wzmocnienie ciała. Zacząłem ćwiczyć, nie wiedząc, że jest wiele odmian jogi. Dla mnie joga to była po prostu joga. Jak się później okazało, ten rodzaj, z którym ja się zetknąłem, był chyba najpopularniejszą w naszym kraju odmianą ? hatha-joga. Kupiłem książkę do nauki ćwiczeń i z czasem zacząłem ćwiczyć także w domu. Pozycje ciała (asany), określane często nazwami zwierząt (np. pies, krowa czy żółw), wydawały mi się idealnym sposobem wyciszenia po nerwowości i stresie w pracy. Po zajęciach czułem duży przypływ energii, mniej czasu potrzebowałem na sen. Wzmocniła się także odporność. W młodości podatny na przeziębienia, teraz zacząłem być coraz silniejszy fizycznie.
Z książki dowiedziałem się, że oprócz ćwiczeń fizycznych warto również rozpocząć praktykę medytacji czy ćwiczeń oddechowych (zwanych pranajama). Można powtarzać w głowie zwroty (mantry) w celu wyciszenia umysłu czy układać dłonie w specjalne zamknięcie energii (mudry) ? wszystko po to, by żyć zdrowiej, pełniej i szczęśliwiej. Z czasem zacząłem zaopatrywać się w sklepach ze zdrową żywnością, jadać w barach wegetariańskich, bywać na targach medycyny naturalnej. Zrezygnowałem ?z medycyny tradycyjnej, wizyt u lekarzy, lekarstw. Jeśli pojawiły się jakieś większe dolegliwości fizyczne, sięgałem po zioła, akupunkturę i akupresurę.
Po pewnym czasie uszkodziłem sobie łękotkę boczną kolana, wykonując jedną z asan. Stanąłem przed wyborem: operacja albo zaprzestanie niektórych czynności związanych z większym obciążeniem kolan, jak narty czy tenis. Nie zraziło mnie to. Nadal poszukując metod wyciszenia umysłu, opanowania lekkiej depresji, trafiłem na szkołę medytacji, kryjącej się pod nazwą ?bhakti joga?, związanej z intonowaniem mantr, śpiewem, dźwiękami gitary. Teraz żałuję, że nie zapytałem wówczas, co owe mantry znaczą. Poprzez asany, mudry, ćwiczenia oddechowe, powtarzanie mantr starałem się zapanować nad umysłem, ?w którym było dużo lęku i napięcia związanego z problemami osobistymi ?i zawodowymi.
Kiedyś zdałem sobie sprawę z tego, że zmienił mi się krąg znajomych. Coraz chętniej przebywałem z osobami ?pracującymi nad sobą? poprzez takie metody, jak joga czy tai chi (chińskie ćwiczenia fizyczne), coraz mniej było kontaktu ze starymi znajomymi. Zaprzestałem też picia alkoholu jako powodującego zanieczyszczenie organizmu, zmieniającego świadomość. Przestałem także z powodu kontuzji kolana uprawiać sporty, które uwielbiałem jako dziecko ? tenis, koszykówkę, siatkówkę. Zacząłem koncentrować się coraz bardziej na sobie, na sygnałach, jakie daje moje ciało. Po drodze zostałem wegetarianinem. To była jedna strona medalu. Z drugiej zacząłem odczuwać coraz większą samotność. Chociaż miałem lepsze samopoczucie fizyczne, psychicznie nie czułem się dobrze. Pamiętam, że po medytacji czy ćwiczeniach jogi czułem rozbicie, smutek, depresję, co wydawało mi się zaprzeczeniem idei metody, o której mówiło się, że ma prowadzić do samorozwoju i poprawy jakości życia. A jednak wchodziłem w to dalej. Nazajutrz po intensywnej medytacji zdarzało mi się całkowicie zamknąć się w sobie i do nikogo nie odzywać przez cały dzień ? nawet do osób, które były mi życzliwe.
Pamiętam wakacje, podczas których poszedłem na serię indywidualnych zajęć z jogi. Po zajęciach czułem się zmasakrowany psychicznie, zaczęły pojawiać się myśli, których nie byłem w stanie się pozbyć, myśli negatywne o samym sobie. Medycznie chyba nazywa się to nerwica natręctw.
Po jakimś czasie zacząłem czytać ?o wcieleniach, reinkarnacji, karmie. Potem dowiedziałem się o czakrach, punktach energetycznych, które ma każdy człowiek, wreszcie o samej energii, aktywizowanej przez ćwiczenia, mantry, mudry, medytacje. Przestałem się modlić. Byłem przekonany, że jestem samowystarczalny i że sam poradzę sobie z problemami przez obudzenie wewnętrznej siły. Pismo Święte dla mnie nie istniało, czułem wręcz niechęć do jego czytania. Spowiedź ? tak, lecz problem polegał na tym, że pomimo spowiedzi i komunii natrętne myśli nie znikały. Dziś wiem, że już wtedy potrzebowałem modlitwy o uwolnienie czy kontaktu z kapłanem znającym tematykę zagrożeń duchowych. Moja wola stawała się coraz bardziej ograniczona.
Joga doprowadziła mnie do rozbicia wewnętrznego, porzucenia tego, co kiedyś dawało mi radość, wreszcie do ogromnej samotności. Stałem się indywidualistą, egoistą, maksymalnie skoncentrowanym na swoim ciele i na umyśle jako narzędziu wpływania na ciało, samopoczucie. Nie liczyłem się z wolą Boga, Jego planem wobec mojego życia. Dusza została gdzieś pominięta. Coraz głębiej wchodziłem w duchowość hinduizmu. Jako chrześcijanina coraz bardziej mnie ona kaleczyła i odsuwała od własnej natury. Zmiana diety doprowadziła do wyniszczenia organizmu, utraty wagi i wielkiego skoncentrowania się na zdrowej żywności. Zrozumiałem, że jestem zniewolony. Nie mogę robić tego, co chcę, nawet jeśli chodzi o tak podstawową potrzebę człowieka, jak jedzenie. Nie mam możliwości swobodnego wyboru. Pewnego dnia po ćwiczeniach straciłem przytomność. Zaczęły się problemy fizyczne, dolegliwości neurologiczne. Badania lekarskie wychodziły dobrze, a ja czułem się coraz gorzej.
Przypomniałem sobie kazanie pewnego franciszkanina, usłyszane kilka miesięcy wcześniej. Mówił on o zagrożeniach duchowych medytacji, akupunktury i innych praktyk pochodzących z Indii i Chin. Wówczas nie wziąłem tego za ostrzeżenie, teraz postanowiłem odszukać tego kapłana. Udało się. Długo rozmawialiśmy. Okazało się, że jestem bardzo mocno duchowo uwikłany, zniewolony nie tylko przez jogę, ale także przez wiele rzeczy związanych z okultyzmem. Zaproponował spowiedź generalną, rekolekcje, czytanie Pisma Świętego, szczególnie Ewangelii św. Marka, i regularne sakramenty, by Jezus mógł zacząć oczyszczać mnie wewnętrznie z duchów i duchowości rodem z innych kultur i religii.
Joga to system filozoficzny, a jej praktykowanie wiąże się z przyjęciem nauk hinduizmu. Dzisiaj wiem już to, czego nie powiedziano mi na zajęciach ? że powtarzane w sanskrycie mantry mogą być imionami hinduskich bóstw czy duchów. Czytam o zagrożeniach duchowych i przecieram oczy ze zdziwienia, że tak głęboko i bezkrytycznie w to wszedłem. Opinie o. Jamesa Manjackala czy o. Aleksandra Posackiego pozwalają mi też lepiej zrozumieć, czym jest joga dla chrześcijanina. Jogi z chrześcijaństwem nie da się pogodzić. Joga to nie ćwiczenia fizyczne. To duchowość, która doprowadziła mnie do ogromnego cierpienia fizycznego i duchowego, odsunięcia od znajomych i tego, co dawało mi kiedyś prawdziwą radość.
Metoda Silvy
Równolegle do wpływu jogi odczuwałem skutki przebycia kursu Metody Silvy. Był rok 2001. Kolega opowiedział mi, jak bardzo pomogła mu w życiu metoda samokontroli umysłu Metodą Silvy, jak łatwo dzięki temu szła mu nauka w szkole, jak wiele osiągnął. Zaciekawił mnie. Wyszukałem w internecie kurs i poszedłem sprawdzić te rewelacje na trzydniowym treningu. Za kilkaset złotych.
Na początku dowiedziałem się o falach, na jakich pracuje mózg: beta, alfa, theta i gamma, oraz o półkulach mózgowych. Celem metody okazało się świadome wprowadzanie umysłu ze stanu beta (dominująca częstotliwość myślenia logicznego, analitycznego, częstotliwość, na jakiej zwykle pracuje umysł ?w czasie dnia) do stanu alfa. Alfa to stan głębokiego rozluźnienia, charakteryzującego się zwolnieniem częstotliwości impulsów mózgowych. Dzięki wejściu w stan alfa, przez uspokojenie umysłu, zaczyna pracować prawa półkula mózgowa, odpowiedzialna za intuicję, wyobraźnię. Przez zamknięcie oczu, odpowiednie ułożenie palców (technika neuroasocjacji) czy liczenie umysł miał wchodzić na inną częstotliwość. Według prowadzącego, stan alfa ma umożliwić osiągnięcie wielu korzyści. Propagowane na kursie techniki miały poprawić pamięć, pomóc w szybszym przyswajaniu wiedzy, nauczyć techniki zdawania egzaminów oraz rozwiązywania różnego rodzaju problemów, takich jak trudności w podejmowaniu trafnych decyzji, przezwyciężanie nałogów, budzenie się o dowolnej porze bez budzika. Przejście w stan alfa zaleca się praktykować 3 razy dziennie po 15 minut. Dużo miejsca poświęcono także samouzdrawianiu i uzdrawianiu innych za pomocą odpowiednich wizualizacji w stanie alfa, a także projektowaniu pozytywnej przyszłości. Podkreślano, że nasze życie zależy od dwóch osób: od nas samych i od Boga. Właśnie w tej kolejności.
Metoda Silvy mówi wprost, że umysł jest najważniejszą rzeczą, takim twardym dyskiem, na którym jest wszystko zapisane. Dzięki umiejętnemu postępowaniu możesz osiągnąć to, co chcesz: mieć doskonałe zdrowie, pracę, relacje z ludźmi i samym sobą. Jesteś panem swojego losu i życia.
http://www.fronda.pl/a/mocne-swiadectwo ... 90266.html
Tu możesz pomóc poszkodowanym w powodzi - viewtopic.php?t=127991
Otwarcie drzwi i wyjście do ogrodu jest najbardziej ekscytującym wydarzeniem każdego dnia.
Otwarcie drzwi i wyjście do ogrodu jest najbardziej ekscytującym wydarzeniem każdego dnia.
Re: Joga i jej skutki, nieprawdopodobne a jednak
Wstyd dla faceta w ogóle uczestniczyć w takich zabobonach. Jak w XXI wieku można wierzyć w takie bzdety ?. To szkolnictwo państwowe robi z ludzi debili, a dokłada się do tego wychowanie przedszkolne, "sztuka i rozrywka" oraz media.
Z mojego podwórka, znajomy mojej matki, reikista, wykitował. Miał raka, ale przecież energia go uleczy. Nikomu nic nie mówił, dopiero jak już stan był katastrofalny i zawieźli go do szpitala powiedział żonie, też reikistka. Leczył się energiami, i nie wiadomo czym jeszcze. Oboje wykształceni technicznie, na solidnej uczelni, dobrze powodziło im się w biznesie, aż nie zaczęli zajmować się tym gó..m (tak to trzeba nazywać).
Nie wiem ile by przykładów dawał pisał i podawał, to i tak durne babska poleca w trymiga na jogę, bo ona uszczęśliwia, relaksuje, a jeszcze powie; no przecież mi nic nie jest, że przesadzają. Jestem ciekaw czy dzieciom dałyby granat do zabawy. Przecież nie każdy wybuchnie. Powiesz coś innego, to jesteś przynajmniej dziwny. Reklama tych medytacji jest obecna dosłownie wszędzie: mamy laptopa ZEN, inny nakiś notebook YOGA, w filmach, na reklamach gazet, czy stronach z ziołolecznictwem. Szkoda że w KK mało się o tym mówi, bo jest to główne zagrożenie duchowe, tj. przeciwko I przykazaniu. Ono nie na darmo jest pierwsze.
Z mojego podwórka, znajomy mojej matki, reikista, wykitował. Miał raka, ale przecież energia go uleczy. Nikomu nic nie mówił, dopiero jak już stan był katastrofalny i zawieźli go do szpitala powiedział żonie, też reikistka. Leczył się energiami, i nie wiadomo czym jeszcze. Oboje wykształceni technicznie, na solidnej uczelni, dobrze powodziło im się w biznesie, aż nie zaczęli zajmować się tym gó..m (tak to trzeba nazywać).
Nie wiem ile by przykładów dawał pisał i podawał, to i tak durne babska poleca w trymiga na jogę, bo ona uszczęśliwia, relaksuje, a jeszcze powie; no przecież mi nic nie jest, że przesadzają. Jestem ciekaw czy dzieciom dałyby granat do zabawy. Przecież nie każdy wybuchnie. Powiesz coś innego, to jesteś przynajmniej dziwny. Reklama tych medytacji jest obecna dosłownie wszędzie: mamy laptopa ZEN, inny nakiś notebook YOGA, w filmach, na reklamach gazet, czy stronach z ziołolecznictwem. Szkoda że w KK mało się o tym mówi, bo jest to główne zagrożenie duchowe, tj. przeciwko I przykazaniu. Ono nie na darmo jest pierwsze.
Nie wdawaj się z głupim w długie rozmowy i nie chodź do tego, kto nie ma rozumu.
Strzeż się go, byś nie miał przykrości i byś się nie splamił przez zetknięcie z nim.
Unikaj go, a znajdziesz wytchnienie i nie doznasz rozgoryczenia z powodu jego nierozumu.
Strzeż się go, byś nie miał przykrości i byś się nie splamił przez zetknięcie z nim.
Unikaj go, a znajdziesz wytchnienie i nie doznasz rozgoryczenia z powodu jego nierozumu.
- onectica
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 7898
- Od: 16 sie 2012, o 17:31
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Wrocław/skraj zachodni
Re: Joga i jej skutki, nieprawdopodobne a jednak
Chodziłam na zajęcia taichi, potem, ze względu na kolano musiałam zrezygnować i zaczęłam chodzić na jogę. Jestem wiecznie na etapie 'początkujący' - nie medytujemy, nie wkręcamy się w filozofie, wykonujemy ćwiczenia, po nich sie relaksujemy. Ćwiczenia są naprawdę świetne - kręgosłup ma się doskonale, a to o to mi chodziło.
A co do 1 przykazania - 'bogowie cudzy' czają się na każdym kroku, we wszystkim trzeba zachować właściwe priorytety.
A że media robią ludziom, szczególnie młodym, wodę z mózgu, to fakt. Kryzys wartości mamy, a bez wartości źle się żyje, dlatego ludzie chłoną...
A co do 1 przykazania - 'bogowie cudzy' czają się na każdym kroku, we wszystkim trzeba zachować właściwe priorytety.
A że media robią ludziom, szczególnie młodym, wodę z mózgu, to fakt. Kryzys wartości mamy, a bez wartości źle się żyje, dlatego ludzie chłoną...
Re: Joga i jej skutki, nieprawdopodobne a jednak
Zapytaj tego nauczyciela czym jest joga. Jak powie że zestawem ćwiczeń, to albo oszust, albo dureń. Opieram się na doświadczeniach o.Verlinde, który ćwiczył jogę w tybecie kilka lat u najwyższego guru, i był jego "uczniem".
Nie wdawaj się z głupim w długie rozmowy i nie chodź do tego, kto nie ma rozumu.
Strzeż się go, byś nie miał przykrości i byś się nie splamił przez zetknięcie z nim.
Unikaj go, a znajdziesz wytchnienie i nie doznasz rozgoryczenia z powodu jego nierozumu.
Strzeż się go, byś nie miał przykrości i byś się nie splamił przez zetknięcie z nim.
Unikaj go, a znajdziesz wytchnienie i nie doznasz rozgoryczenia z powodu jego nierozumu.
- onectica
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 7898
- Od: 16 sie 2012, o 17:31
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Wrocław/skraj zachodni
Re: Joga i jej skutki, nieprawdopodobne a jednak
Nie powie, bo żyje tym już wiele lat i to jest jej sposób na życie.
Przy czym nikomu nie narzuca tego sposobu, ani nie namawia usilnie do przejścia na wyższy level.
Przy czym nikomu nie narzuca tego sposobu, ani nie namawia usilnie do przejścia na wyższy level.
Re: Joga i jej skutki, nieprawdopodobne a jednak
No jasne że nie powie
. Ja też nikogo nie namawiam, tylko ostrzegam. Każdy zrobi co chce.

Nie wdawaj się z głupim w długie rozmowy i nie chodź do tego, kto nie ma rozumu.
Strzeż się go, byś nie miał przykrości i byś się nie splamił przez zetknięcie z nim.
Unikaj go, a znajdziesz wytchnienie i nie doznasz rozgoryczenia z powodu jego nierozumu.
Strzeż się go, byś nie miał przykrości i byś się nie splamił przez zetknięcie z nim.
Unikaj go, a znajdziesz wytchnienie i nie doznasz rozgoryczenia z powodu jego nierozumu.
Re: Joga i jej skutki, nieprawdopodobne a jednak
W Bydgoszczy na halołin dzieci dla zabawy oczywiście podpisywały cyrograf, że w zamian za dobra zabawę oddają dusze diabłu, i oczywiście że będą przestrzegać zasad dobrej zabawy: pomagamy słabszym, nie rozpychamy się, jesteśmy grzeczni itp. Co to ma spólnego z jogą ?. To samo guano owinięte w ładny papierek.
Nie wdawaj się z głupim w długie rozmowy i nie chodź do tego, kto nie ma rozumu.
Strzeż się go, byś nie miał przykrości i byś się nie splamił przez zetknięcie z nim.
Unikaj go, a znajdziesz wytchnienie i nie doznasz rozgoryczenia z powodu jego nierozumu.
Strzeż się go, byś nie miał przykrości i byś się nie splamił przez zetknięcie z nim.
Unikaj go, a znajdziesz wytchnienie i nie doznasz rozgoryczenia z powodu jego nierozumu.
- onectica
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 7898
- Od: 16 sie 2012, o 17:31
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Wrocław/skraj zachodni
Re: Joga i jej skutki, nieprawdopodobne a jednak
Myślisz, że wszyscy, którzy uprawiają jogę są źli, czy tylko ci z zachodu?
Re: Joga i jej skutki, nieprawdopodobne a jednak
Gdzie tak zasugerowałem ?.
Nie wdawaj się z głupim w długie rozmowy i nie chodź do tego, kto nie ma rozumu.
Strzeż się go, byś nie miał przykrości i byś się nie splamił przez zetknięcie z nim.
Unikaj go, a znajdziesz wytchnienie i nie doznasz rozgoryczenia z powodu jego nierozumu.
Strzeż się go, byś nie miał przykrości i byś się nie splamił przez zetknięcie z nim.
Unikaj go, a znajdziesz wytchnienie i nie doznasz rozgoryczenia z powodu jego nierozumu.