Ewelino,
na żywo widok jest jeszcze bardziej dołujący.
Kiedyś tak silna burza znowu się zdarzy, jednak statystycznie rzecz ujmując - nie prędko.
Niektóre lilie już przekwitły, inne wciąż kwitną, a kilkanaście sztuk wciąż jest w pąkach.
Co roku dosadzam kilkanaście sztuk w pierwszej połowie czerwca, wtedy kwitnienie wypada we wrześniu.
Małgosiu,
nic nie poradzimy na nadejście burzy.
Wychodzę z założenia, że w czasie, kiedy warunki sprzyjają ich powstawaniu należy śledzić samemu rozwój sytuacji i w razie czego zabezpieczyć, co się da.
A kiedy burza już nadejdzie nie warto dać opanować się strachowi, bo to i tak nic nie daje, co ma się zdarzyć i tak się zdarzy, czy tego chcemy, czy nie.
Dlatego wolę w takiej sytuacji popatrzeć, co się dzieje na niebie - widoki bywają fascynujące.
A propos drobiu, w końcu dochowałam się małych araucanów - zaledwie pięciu sztuk, ale dobre i to.
Aniu,
sadź pełne lilie - jak pisałam, wyglądają i pachną pięknie.
Swoje kupuje na targach ogrodniczych u jednego dostawcy - odmiany za każdym razem się zgadzają.
Miejscami ogród zagęścił się już bardzo - drugi albo trzeci rok jestem zmuszona przycinać za bardzo rozrastające się krzewy, bo miejscami nie byłoby jak przejść.
Zresztą kilka ścieżek już znikło.
Jolu,
dzięki.
Róż nie pokazywałam, bo nie było co.
Kto chciałby oglądać puste trejaże i małe, niepozorne sadzonki?
Nie umiem powiedzieć, dlaczego lilie nie zakwitły, mógł rzeczywiście spowodować to mróz.
Myślę, że warto zapewnić cebulom nawóz potasowo-fosforowy - wzmocni je na przyszły sezon.
U mnie lilie nieraz giną, lecz sprawcami są w tym przypadku gryzonie.
Warto też co roku dosadzić kilka sztuk około początku czerwca, wtedy kwitnienie rozpoczyna się we wrześniu.
Soniu,
kurczęta są już prawie całkowicie opierzone.
Wody jest w tym roku dość (po dziurki w nosie, a nawet więcej), więc języczki świetnie się mają.
Kilka musiałam zlikwidować, bo za bardzo się panoszyły, głuszyły wszystko, co rosło w ich sąsiedztwie.
Niebawem zawiążą się nasiona, które również będę pracowicie usuwać, jeżeli chcesz, wyślę Ci trochę.
Alicjo,
ja też bardzo współczuję rodzicom zabitych i poszkodowanych dzieci.
Rozumiem także Twój strach o swoje dzieci, które były nieopodal na obozie.
Decydując się na jakąkolwiek aktywność z dala od cywilizacji podejmujemy równocześnie określone ryzyko.
Nigdy nie zdołało mnie to zniechęcić do rozmaitych wypraw.
Warto jednak wiedzieć, co należy robić w pewnych sytuacjach i nauczyć się odczytywać określone sygnały, jakie wysyła przyroda.
Agnieszko,
już nie tylko siano zabezpieczone.
Zebrane zostało również zboże i słoma.
Teraz w kolejce ustawiają się warzywa, ale to mały pikuś.
Zjawiska pogodowe fascynują mnie długi czas, więc zgłębiam wiedzę o nich.
Poza tym uważam, ze żyjąc blisko przyrody warto wiedzieć o niej jak najwięcej - czasem tka wiedza może okazać się nieoceniona.
Jak chodzi o czaski - to jest trzeci lęg, czwarty miał miejsce kilka dni temu, a piąty w drodze.
Potem będzie zimowa przerwa.
O właściwościach szpinaku malabarskiego musze poczytać, nie znam tego warzywa.
Mariolu,
dziś też miałam fart, ale w mikroskali.
Po południu mocno popadało, ale nie było to nic na prawdę wielkiego.
Za to dwa kilometry dalej pola zalane, miejscami jest po kolana wody.
Żniwa u nas wciąż trwają, miejscami nie da się wjechać, kombajny się przytapiają.
Lucynko,
jest jeszcze druga opcja: złego diabli nie biorą
Aguś,
piplaki rosną jak na drożdżach.
Zrobiłam im małą wolierkę i wstawiłam do dużej woliery.
W łazience, pomimo częstej wymiany ściółki w kartonie, zaczynało być czuć kurami.
Małgosiu,
ja bym wysadziła.
W razie zapowiedzi silnych, bezśnieżnych mrozów okryj drzewko kupą liści.
W czasie spóźnionych przymrozków wiosennych należy postąpić podobnie.
Na zimę tak czy owak dobrze by było zabezpieczyć ściółką ziemię wokół drzewka.
