Daysy - na Arthura narzekam pierwszy raz, do tej pory był niezawodny. I fajnie się rozrastał i prawie nieprzerwalnie kwitł. W każdym razie przerwy były niewielkie. Dopiero w tym roku, jak zaczął chorować, to przestał obficie kwitnąć i się rozrastać. Mam nadzieję, że to tylko sezonowa przypadłość. Rozumiem Twoje rozgoryczenie malutkimi kwiatkami, u mnie Burgund Rambler ma takie skarłowaciałe. W necie widzę, że potrafią być piękne, a u mnie, żal patrzeć. Wollerton miał do tej pory po 1 - 2 kwiatkach przy każdym kwitnieniu. Jeden pęd, ten najdłuższy , ma ok. 1 m Kwiat mi się podoba, więc jeśli róża się odpowiednio rozkrzewi, będzie fajna. Najzdrowsze róże to Cherry Lady i Sommersone - wyjątkowe okazy zdrowia. Sommersonne zaczęła kwitnienie nieco później niż reszta i teraz dopiero wchodzi w drugie kwitnienie. Gdyby wszystkie były tak zdrowe, róże w ogrodzie wyglądałyby zupełnie inaczej.
Queen Elizabeth - ponad 2-m terminatorka, bezustannie kwitnąca, raz lepiej raz gorzej, choć zazwyczaj naprawdę dobrze. Jest w miarę zdrowa, tylko jedna z 4 jest porażona, ale ona rośnie przy zaatakowanym przez plamistość Arthurze.
Ewuś - to dużo miejsca, to tylko tak wygląda na zdjęciu, naprawdę. Na trawniku rosną przecież drzewka owocowe, niektóre z nich są jeszcze młodziutkie, ale na środku rośnie wielka śliwa. Ciągle nie mam odwagi czegokolwiek pod nią posadzić, bo mszyca z niej leci niemiłosiernie. Zgodnie z zapowiedziami deszczyk pokropi, więc wszystkie kwiaty, nie tylko róże jeszcze pokażą swoje kwiaty. Nie miałabym nic przeciwko temu, żeby we wrześniu troszkę popadało, bo to dobry czas na przesadzanie. No i trzeba będzie dosadzić troszkę tulipanów. Mam też cały koszyk cebulek, które wykopałam po ich przekwitnieniu.
New Dawn - tyle co się naczytałam pozytywnych opinii o tej róży, to jak o żadnej. Pewnie, że cały czas nazywano ją śmieciuszkiem, ale to mi nie przeszkadzało. Miała jednak kwitnąć jak szalona. A tu ani w czerwcu, ani teraz szału nie ma. Kwiaty owszem ładne, ale na krzewie jest ich zdecydowanie zbyt mało. No i czekać trzeba było cały miesiąc.
Beatko - dwa dni temu panowie robili mi płot. Mąż, który był nieobecny pionformował mnie na co mam im zwrócić uwagę,tzn. jaka ma być wysokość płotu, gdzie łączenia, a że skłon do Warty, a że to, a że tamto. Natomiast a w pierwszych słowach powiedziałam: Panowie kochani, proszę szczególną uwagę zwrócić na różyczki, te małe i duże. Nie może im się stać żadna krzywda. Jak zobaczyłam, z jaką starannością panowie przeciskają się między różyczkami, to nie tylko kawusie im donosilam, ale i objadek zrobiłam. Musisz pogadać z panami od remontu, tak po kobicemu, niektórzy są jeszcze wrażliwi na nasze piękno.
Sourire d'Orchidee mam, jestem z niej bardzo zadowolona, bo ogromnie podobają mi się jej kwiaty. Na pewno są to jedne z najładniejszych pustaczków. Róża ma raczej wiotkie pędy, ja ich nie podnoszę, pozwalając swobodnie wznosić się i opadać, pędy są długie i rozkładają się we wszystkie strony. Nie kwitnie aż tak obficie jakbym chciała, ale niepotrzebnie wiosną ją zbyt mocno przycięłam. Oto zdjęcia z teraz. Jak zrobię zdjęcie całego krzewu, to je wkleję.
Małgosiu - na pewno samej ciężej wszystko zrobić w ogrodzie, ale potem możesz powiedzieć, że to wzystko praca Twoich rąk. Urok dalii poznałam w ogrodzie Miłki ( Takasobie), w życiu ich tylu nie widziałam. A że kobieta z niej przyzwoita, to podzieliła się kilkoma karpami. I tak się zaczęła moja z nimi przygoda. Cieszę się, bo dzięki temu, że tak obficie kwitną, mogę je ścinać do wazonu. Róż mi jednak trochę żal. Pierwszy raz w tym sezonie ścięłam róże do wazonu dwa dni temu
Nina Weibul - gdyby nie to, że kwitnie jak żadna inna morzem kwiatów, to nie lubiłabym jej aż tak. Nie zachwycam się kształtem jej kwiatów, ale na pewno robi wrażenie.
