Wróciłam

kilometry w nogach i spalone kolana , poza połową poniedziałku kiedy padało ,południe było najgorętszym regionem -niestety ,ciężko się wspinać przy takich temperaturach,ale daliśmy radę,a widok tatrzańskich szczytów zrekompensował wszystko
podczas naszej nieobecności przeszła nawałnica ,miałam obawy jadąc dzisiaj na działkę,ale poza bałaganem szkód nie ma,pojechaliśmy przed południem i mieliśmy mix pogodowy,4 razy burza z deszczem na przemian ze słońcem i gorąco

wczesnym wieczorem pojechaliśmy po zakupy bo w lodówce tylko światło

nie skończyliśmy ich bo po wyjściu z pierwszego marketu zobaczyliśmy czarne niebo ,na tyle dziwne,że biegiem do samochodu i do domu..w połowie drogi zerwał się wiatr,ciemno jak nocą i zaczął walić grad wielkości śliwki,do tego błyskawica za błyskawicą ,myśleliśmy że nie dojedziemy ,coś strasznego ,za burzami nie przepadam ,ale jeszcze nigdy tak się nie bałam, w domu myśleliśmy,że grad szyby potłucze,rośliny na balkonie zmasakrowane,bałagan i wszędzie woda,musieliśmy też pojechać do synowej po sama w domu z naszą wnusią,przed domem jezioro,połamane drzewka, zabawki Majeczki,domek,trampolina porozrzucane w błocie ,dobrze,że mieszkamy niedaleko od siebie i w każdej chwili można podjechać i pomóc,burza już przeszła i nie pada ,ale aż się boję co jutro na działce zastanę
