Pączki
Przepyszne i świeże
Miałam ochotę na dobre pączusie już od pewnego czasu. Znalazłam nawet w Poznaniu dwie dotąd mi nieznane pączkarnie ( jedna z nich to prawdziwe odkrycie roku, ale 1 pączek kosztuje 4 zł, więc troszkę drogo). Postanowiłam więc zakasać rękawy i sama upiec pączki. Kiedyś , wiele lat temu je piekłam, ale lata mijały i przepis poszedł w zapomnienie. Widać tak miało być. Wczoraj postanowiłam upiec pączki z połowy porcji, ale moje roztargnienie spowodowało, że pomyliłam proporcje. Jajek dałam 10 szt, a mąki tylko 0,5 kg. Efekt był taki, że ciasto było tak lekkie, że w trakcie formowania kulek nusiałam dosypywać mąki, bo było zbyt lużne. Nie dałam jednak całego kilograma i chyba dobrze, bo pączki wyszły pulchne, delikatne, idealne! Na pewno była to też zasługa świeżutkich drożdży, które cudnie i szybciutko powiększały swą objętość.
Składniki
- 1 kg mąki ( może być trochę mniej)
- 1 kostka rozpuszczonego letniego masła
- 10 dkg drożdży
- 10 jaj
- 0,5 szkl. letniego mleka
- 1 kieliszek spirytusu
- 3/4 szkl. cukru ( jeśli pączki nie będą polane lukrem radziłabym dać cukru nawet 1 szklankę)
- szczypta soli
Robię rozczyn: w letnim mleku rozkruszam drożdżę, dodaję 1 - 2 łyżki cukru i szczyptę soli. Zostawiam do wyrośnięcia w misce nakrytej ściereczką. Muszą podwoić swą objętość, gdy wyrosną zbyt mocno, ciasto może nie być tak wspaniałe jak powinno. Dotyczy to także placka drożdżowego. Doświadczenie uczy, że drożdże nie mogą być przerośnięte.
W mikserze ubijam całe jajka z cukrem.
Do misy wsypuję mąkę i dodaję ubite jajka, spirytus, rozczyn. Ręką ubijam ciasto, ja je klepię , dbając o to, by powietrze dostawało się do środka.Zwyczajnie podnoszę dość wysoko dłoń ciągnąc za nią uklepywane ciasto ( to wskazówki dla początkujących gospodyń, bo doświadczone mają swoje sposoby!).
Ciasto nakrywam ściereczką i czekam, aż wyrośnie.
Gdy uznam, że jest już dobre, szykuję stolnicę, posypuję ją mąką i łyżką nakładam kleksa ( wolę większego niż malego, bo lubię duże pączki. Mój talerz jest dużo większy niż normalny talerz). Środek naciskam ( najlepiej palcem umoczonym w mące) i łyżką nakładam nadzienie. ( wykorzystałam konfiturę różaną, powidła i budyń - dla każdego z domowników pączki były inne). Sklekam ciasto, ponieważ ręce mam w mące, nie klei się za bardzo. Ale jeśli będzie się kleić, to warto by ciasto położyć na stolnicę wysypaną mąką. Będzie łatwiej.
Do głębokiego naczynia ( ja wykorzystałam w tym celu brytfannę) wlała 1 l oleju i dodałam 2 kostki smalcu ( potem żałowałam, że nie miałam więcej)/ Tłuszcz należy rozgrzać , ale gdy wkładamy poączki zmniejszamy gaz. Chwilę do zrumienienia smażymy na jednej stronie, a potem delikatnie przewracamy ją na drugą stronę i też smażymy do momentu uzyskania pożądanego koloru. Podobno pączki są dobre, gdy w połowie pączka będzie jasna część.
