Ponieważ jak na zakończenie wątku tutaj
napisałam, nastąpił nowy etap w życiu naszym - postanowiłam założyć nowy wątek. Tamten dedykuję swojej ukochanej przez ponad 13 lat suni Vice, która spędziła prócz choroby - szczęśliwe dni właśnie także na działce. Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale mam dziwne uczucie, że skoro Vikę wyrywałam już co najmniej 3 razy tej pani z kosa (1 - parę lat temu babeszjoza, potem nowotwór sutków, rok temu paraliż tylny) - kosiasta dała nam rok radości i zabrała sunię z Tęczowy Most.
Poniższy opis wręcz nasuwa mi myśl, że Vikunia sama nam znalazła następczynię, Indię.
Dziwne uczucie - zbieg decyzji, posunięć - śmierć suni niespodziewana. Dzień później coś mnie ciągnęło na stronę schroniska w Krzesimowie, najbliższe odległościowo - niby z M nie chcieliśmy już zmartwień czytaj psa - gdy ujrzeliśmy ją, znaczy ja pierw i od razu krzyk do M by podszedł. Decyzja ekspresowa musi być u nas jeszcze przed nocą.
Myślicie, że łatwo znaleźć kogoś, kto pojedzie z Tobą w las do dawnej gajówki, 13 km od Łęcznej, po psa zapewne śmierdzącego schroniskiem? Z ryzykiem nabrudzenia, pozostawienia sierści. Telefon do sąsiadki z działki. Kochana dam twej córce nawet 100 zł ale błagam niech ze mną pojedzie. Ja suni nie odpuszczę. Tym bardziej że na nią miał ktoś chrapkę z Lublina. Ona musi u nas zamieszkać. Telefon do babki w schronisku że jadę!
Formalności trochę potrwały ja udawałam, że mi nie śmierdzi. Czekałam cierpliwie już powoli pracując na zaufanie Indii. Musiałam ją wynieść na rękach, mimo jej około 20 kg wagi, jeszcze nie wiem.
Nawet nie mruknęła, nie skrzywiła się. Bała się i tyle. Ale chyba moja stanowczość podziałała cuda. Nawet nie pomyślała, że zęby mogą do czegoś służyć.
Dostała legowisko ze schroniska, co mnie zaskoczyło, nowiutkie z metką choć przymałe. Tu na działce będzie dobre, bo pod spodem i tak dałam chodniczek. W domu - po wypraniu będzie miała po poprzedniczce.
Jak tylko całkiem nam zaufa przyjdzie czas na najtrudniejsze, zapoznanie się z 2 pozostałymi mieszkankami w naszym mieszkaniu, kociczkami Zuzią i Moli.
I noc, gdy przełamała stres i strach sięgając do miski

Któryś z kolei spacer ale już dzień drugi! Sunia po kąpieli, szczęśliwa że jest w kochającej rodzinie.

Nie wiedziałam, że tak uwielbia wyczesywanie. Godzinę tak ze sobą byłyśmy


Czy tak wygląda zestresowany pies?

Tak, zakochałam się w niej choć często popłakuję za Viką.
