cactus habitat pisze:Ale wyobrażam sobie, że każda nazwa łacińska (np. nowego gatunku, odmiany) jest gdzieś zgłaszana i ogłaszana jako oficjalna przez jakąś instytucję (komisja ds. nazewnictwa ?). Gdzieś powinien istnieć klucz referencyjny bo inaczej to niedługo się wszyscy pogubimy. Nauka polega właśnie na katalogowaniu, szukaniu różnic i podobieństw. Granice gatunkowe są również płynne i nie widzę z tym problemu, ale powinna istnieć jakaś autorytatywna instancja w tej materii. A może to wszystko się już wymknęło spod kontroli. Hm...
Wprost nie istnieje coś takiego. Każdy może złożyć roślinę w herbarium a następnie opublikować w czasopiśmie jej opis i jest to ważne. Oczywiście inni autorzy mogą się z tym zgadzać lub nie ale nie istnieje jakaś lista podana do wierzenia, która w równym stopniu wszystkich obowiązuje. Oczywiście są pewne gremia naukowe, które próbują to uporządkować, czasem wydają różne checklisty ale takie spisy mają to do siebie, że często są naszpikowane błędami i wiele osób się z nimi nie zgadza. Dodatkowo sprawę komplikuje fakt, że obecnie ranga gatunku została mocno wywindowana do góry i często to, co kiedyś było całym rodzajem dziś jest pojedynczym gatunkiem. To powoduje, że wewnątrz gatunków panuje niesamowita zmienność. Jeszcze bardziej komplikuję sytuację tendencja o nie wspominaniu o odmianach, zwyczajnie przestaje się w ogólnej literaturze kaktusowej o nich pisać. To zamyka drogę do rozsądnego poukładania wewnątrz dużego konglomeratu jakim dziś jest gatunek poszczególnych, często odseparowanych od siebie geograficznie i różniących się między sobą populacji. W ten sposób powstaje dziura u kolekcjonera jak poprawnie rozróżnić różniące się od siebie taksony będące dziś rozumiane jako jeden i ten sam gatunek. Tu z pomocą przychodzą numery polowe ale one mają także sporo niedoskonałości, bo są związane z konkretnym zbieraczem i niestety trzeba takiemu osobnikowi w 100% zaufać a niestety pomyłki się zdarzają. Dlatego też cały czas jest spore przywiązanie do starej nomenklatury z jej podziałem na gatunki w bardziej szczegółowym ich rozumieniu a dodatkowo wyróżnianiem poszczególnych odmian czy form nawet jeśli one niewiele czasem mają wspólnego z naturą. Zatem pisane dziś encyklopedie redukują ilość gatunków i zabijają odmiany, by w jednym tomisku zmieścić wszystko ale powiedzmy sobie nie za bardzo zgłębiają się one w szczegóły i są raczej mało przydatne przy budowaniu kolekcji. Inaczej jest przy monografiach poszczególnych rodzajów. Tam jest wystarczająco przestrzeni, by zagłębić się do poziomu dawnych gatunków, odmian, form czy lokalizacji i szczegółowo wszystko dobrze opisać niezależnie od ogólnego trendu. Niestety trudno skompletować monografie wszystkich rodzajów i coś trzeba sobie wybrać a więc dziś specjalizacja kolekcji w jednym czy kilku rodzajach wydaje się rozwiązaniem bardziej rozsądnym z punktu widzenia komfortu identyfikacji roślin niż zbieranie wszystkiego po trochu. Oczywiście ja niczego nie narzucam, raczej staram się przedstawić sytuację taką, jaka obecnie ona rzeczywiście jest.