Witam Cię Grzesiu serdecznie
Faktycznie to już tyle czasu... Trudno uwierzyć. Córcia kilka dni temu skończyła poważne pięć latek, a młodszy szkodnik jutro będzie miał dwa i pół i to zdecydowanie on jest bardziej podobny do mnie, przynajmniej jeśli chodzi o powierzchowność i z kolorków

. Może jutro uda mi się wrzucić na komputerek parę aktualnych ich zdjęć.
A zdjęć ogrodu nie mam na razie w ogóle, co nie znaczy, że nic się nie dzieje - wręcz przeciwnie! a nawet jak sobie teraz przeczytałam co chciałam zrobić, to widzę, że nawet całkiem konsekwentnie trzymam się swego planu, choć właściwie wszystko jest cały czas na etapie powstawania. Pewni poszłoby szybciej, gdyby pieniążków chciało być ciut więcej, no ale w końcu nie można mieć wszystkiego

Z dawna planowana rabata bylinowa mieni się kolorami (choć brakuje błękitu i fioletu - ostróżki w planach), skalniak niewiele gorzej, a mój nieoceniony teściu właśnie na dniach skończył budować mi murki oporowe, o które tak się martwiłam w poście sprzed trzech lat

Oczka wodnego jeszcze nie mam (ale nadal w planach), taras być może powstanie w tym roku, a część przedogródka zajmują już iglaki i rośliny skalniakowe z własnoręcznie przeze mnie wykonanym murkiem z kostki granitowej, który wyszedł całkiem zacnie. Sciana zieleni rośnie, wierzba jest, bzy są (choć malutkie), owoców śladowo, ale troszkę jest. Wszystko to zrobione w czasie, którego własciwie na codzień nie ma prawie wcale, czyli jakieś godzinki ukradzione w ciągu tygodnia.
Jednak żeby nie było za fajnie, to tuż za płotem nowy sąsiad zaczął budowę ogromnego domu, tzn. jeśli można to nazwać domem... No niestety ja nie trawię tej nowoczesnej architektury z budynkami w kształcie zimnych, kanciastych klocków w odcieniach szarości. Dla mnie to jest bardziej schron atomowy, w dodatku to cholerstwo zajmuje większą część działki, czyli nie kończy się tam gdzie nasz dom, tylko wychodzi mi jeszcze na pół ogrodu, a parterowe okna gapią się na nasz taras (w sensie ten, który dopiero będzie). Właśnie kombinuję jakby się tu trochę pozasłaniać, chociaż najbardziej to bym miała ochotę wybrać się tam nocą z jakąś bombką

Wiem, okropna jestem, ale naprawdę to będzie budynek mniej wiecej z pierwszej piątki budynków, których bym NIE chciała mieć za płotem.
Ojejć, rozpisałam się... Ale tak mi miło, że napisałeś! A co u Ciebie? Ogródkujesz, czy na razie wirtualnie? Jak tam synek? Lub może wymarzona córka?
Pozdrawiam serdecznie!