Dobry wieczór!
Czas leci jak zwariowany, nie mieszkając zatem odpowiadam Wam, bo strasznie szybko powstają zaległości.
Dziś wykonałam pokos rozbuchanej kocimiętki na dolarowej. Uwolnione z jej objęć zostały bujnie rosnące i kwitnące krzaki Garden of Roses, odetchnęła też rosnąca tam Rozanne. Pszczoły, nieco obrażone, przesiadły się na kwiaty żurawki w kolorze skórzanych trzewików. To zadziwiające, że takie niepozorne kwiatki są aż taką atrakcją dla pszczół
. Wyłoniły się też wreszcie krzaczki hortensji Silver Dollar, od których rabata nosi nazwę.
Tu jeszcze z kocimiętką.

Reszta dnia upłynęła na beznadziejnie ogłupiającej czynności - podlewaniu
. A trawa i tak żółknie w tempie zastraszającym.
Loki, nie mogę powiedzieć, żeby goryczki jakoś rewelacyjnie u mnie rosły. Wyjątkiem jest goryczka siedmiodzielna, która rośnie i kwitnie niezawodnie. Tym bezłodygowym jednak nie umiem się oprzeć i ciągle co jakiś czas kupuję, choć kwitną rzadko i niezbyt chętnie.
Dziś mam dla Ciebie wyjątkowy mak. Prawie czarny. Miał być pełny, ale widać i angielskim producentom nasion wpadki się zdarzają...

.
Ewelino, kochana, oj, jak by się ten deszcz przydał, nie masz pojęcia. A tu grożą afrykańskimi upałami od poniedziałku

. Jeśli ta prognoza się sprawdzi, to moja niechęć do róż znacznie się pogłębi...
Zlatanek już zdrowy i wesoły, ku mojej niepomiernej radości. Sama zobacz.
Marysiu Masko, witaj! Niby jedna litera, a robi wielką różnicę. W doniczce kąpał się
kos 
. Swoją drogą, gdyby to faktycznie robił kot, to sensacja byłaby znacznie większa

.
Ładnie Ci w tym nowym kapelusiku.
Dla Ciebie niebieska szałwia, która suszy się nie boi. Z pozdrowieniami od wzmiankowanych pań

. Szkoda, że na nasz zlot nie dolecisz...
Lisico!
Przeżywałam z Tobą godziny niepokoju o zaginionego
Koteczka. Z doświadczenia jednak wiem, że koty raczej nie giną. Ja kilka swoich opłakałam, uznając za zaginione, a tymczasem sama je zatrzasnęłam w garażu, piwnicy, czy komórce

.
A Twój miał fantazję się zamelinować... Cholerny
Koteczek!
Falstaff

, kwiat piękny, ale kolor nie ten. Jest przecież znacznie ciemniejszy.
Aniu Pulpeciku, fajnie, że jesteś.
Krzątam się, jak chyba każda z nas, w ogrodzie, ale zadowolona z siebie nie jestem. Ciągle coś mi porządek zaburza. A to wiatr natrzęsie suchych liści z jabłoni i bluszczu, a to róż cała masa naprzekwita i denerwuje, a to coś schnie, albo się przewraca... Nawet kanciki nie są do końca wycięte. Jak nie u mnie... A na trawnikach rżysko

.
Są jednak widoki budujące i taki Ci dedykuję z pozdrowieniami:
Baden Baden i Graham Thomas.jj
Basiu, dzięki, ale kotek nie mój, a
Lisicy. Piękny, trochę tylko z umaszczenia podobny do mojej
Ibrakadabry.
He, he,
Aprillo, Ty zazdrościsz spotkania nam, a my Wam. I tak sobie zazdrościmy...
Zdałoby się tak tę naszą Polskę skompresować, żeby nam do siebie było bliżej...
Niby słusznie się Twój M z Ciebie śmieje, że tak kotów pilnujesz, ale ja się też mimowolnie ciągle za swoimi rozglądam. Tylko z
Szuwarkiem nie ma kłopotu, bo zazwyczaj uwali się jak wór i pół dnia spędza pod tym samym krzakiem. Natomiast
Ibra i
Zlatanek zawołane po imieniu ujawniają się.
Co by Ci tu zadedykować... Może przecudnej urody szałwię omączoną?
Sylwio, jak zapomnisz jak się nazywasz, to ja Ci przypomnę

.
Zmęczenie sprawami rozumiem. Jedna pani w bibliotece tłumaczyła, że książki może czytać tylko kiedy sama siedzi na działce w lesie...
Z wyglądem balii mam niejaki kłopocik. Smagliczka podeschła,
cerinthe powyginało się w paragrafy, a dalijki jeszcze nie kwitną

. Może w zastępstwie
Gipsy Boy?
Krysiu, Twoja kocica zachowała się jak "Córka źle strzeżona" ze znanego baletu

. Ale nic nam nie wiadomo, co z jej przychówkiem...
Twoja/moja
Rosa mundi kwitnie pięknie, a każdy kwiatek inny...
Izo lemonko, nadmierna fascynacja każdą grupą roślin to swojego rodzaju kanał. A szczególnie różami, tak bardzo wymagającymi i kłującymi na dodatek. Już na niejedną osobę przyszło opamiętanie. Ja oddałam w dobre ręce ponad 40 swoich róż i zastanawiam się nad następnymi, żeby na zasadzie ostrej selekcji zostały tylko te absolutnie nadzwyczajne i zachwycające, i w dodatku spełniające wszystkie kryteria odporności.
Ponadto i w różach, i w irysach mnóstwo jest odmian łudząco do siebie podobnych. Moim zdaniem lepiej jest mieć ich mniej, ale za to każdemu okazowi poświęcić maksimum uwagi i uwielbienia.
Ja też bardzo lubię błękitne i pastelowe irysy, ale
Medici Prince zachwycił mnie swoją odmiennością i niebanalnym kolorem.
Mam jeszcze taki, mocno fioletowy, też zachwycający
Tuxedo.
Ewelino, broń Boże nie chcę Cię do róż zniechęcać. Może u Ciebie będą się sprawować lepiej. Przestrzegam tylko przed brakiem umiaru, który się mści i rodzi rozczarowania. Sadzenie mocnych, odpornych odmian to dobra droga. Patrząc, jak sobie radzisz z ogrodem, jak dbasz o różnorodność roślin - przesada Ci nie grozi.
Natomiast powodów do radości z "ogrodowania" masz mnóstwo. Byle zdrowie Twoje i dzieciaczków dopisywało.
Buziaki i
Queen of Sweden, bardzo dobra róża.
Werko, założę się, że wiele osób doznaje takich rozczarowań jak moje, tyle że nie każdemu forumowa poprawność pozwala otwarcie się do tego przyznać.
Dzięki za rekomendację
Purple Lodge, cieszę się, że daje Ci radość. Ja już żadnej róży nie szukam. Purpurowych mam sporo i niektóre całkiem niezłe. Te "zwisy" strasznie mnie denerwują.
A dla Ciebie dla odmiany fajny maczek samosiejka.
Witaj,
Anido, Nowy Gościu

.
Właśnie róże takie jak
Lavender Ice,
Avalon,
Chippendale czy
Garden of Roses na pewno w moim ogrodzie zostaną, bo są świetne. I takie możesz sadzić, bo nie sprawią Ci zawodu.
Lisico!
Może fascynacje faktycznie nie powinny kończyć się wielkim zawodem, ale każde
fixum dyrdum aż się o to prosi. Sąsiad, u którego witaliśmy lato, stwierdził: miałaś piękny ogród, ale było Ci mało, to sobie poprawiłaś. Oczywiście stwierdzenie zaprawił sporą dawką ironii.
I, o ironio, miał rację.
Irys piękny i nazwa adekwatna. One wszystkie mają coś z mistyki... i z muz.
A póki co moim ogrodem zawładnęły dzwonki. I dobrze.
Dobrego dnia po dobrej nocy - Jagi
