Witajcie!
Kilka dni temu wróciłam ze słonecznej wyspy Rodos. Pobyt choć krótki, to pomógł mi naładować akumulatory. Niby nie było nas tylko tydzień, ale zmiany jakie zastałam w ogrodzie naprawdę mnie zaskoczyły. Zostawiłam ładnie przyrastające krzaczki, dość uporządkowany ogród, a po tygodniu nie poznałam własnej działki. Jednym słowem - dżungla. Wszystko przez ten tydzień tak urosło, że aż trudno uwierzyć, że nie było mnie tylko tydzień. Nie bardzo wiedziałam w co najpierw włożyć ręce. Nie spodziewałam się, że po przyjeździe czeka mnie aż tyle pracy. Wybaczcie, że tak bardzo zaniedbałam forum, ale wieczorem nie miałam już na nic siły. Miliony zielska, które rozpanoszyło się dosłownie wszędzie, zmasowany atak szkodników, gnojówka, która jest gotowa do podlewania, trawa do pasa... Musiałam również wykopać najstarsze tulipany, bo znacznie słabiej kwitły, a trochę tego było. A wszystko popołudniami. Nic to, powoli wszystko ogarniam i zaczynam wychodzić na prostą. Forumowe zaległości tez powolutku nadrobię. Bardzo jestem ciekawa co tam słychać w moich ulubionych wątkach...
Zaczęły swój popis rododendrony i moja jedyna azalia, która kwiatami jest oblepiona na maksa. Cudny to widok i cieszę się, że zdążyłam na ten spektakl. Kwitną już moje nieliczne czosnki, szałwie, bodziszki, pierwszy z przetaczników i jak zwykle niezawodne orliki. Robi się powoli cudnie. Z niecierpliwością oczekuję na pierwszy w tym sezonie różany kwiat i wszystkie znaki na ziemi wskazują, że będzie to Darcey Bussel. Poprzedni sezon otworzyły rugosy i Therese Bugnet już 25 maja. W tym roku mały poślizg, a winna jest bardzo zimna wiosna i majowe przymrozki, które mocno dały się we znaki nie tylko różom.
Soniu, poszłam za Twoją radą i tak właśnie zrobiłam. Martwi mnie jedynie, że kilka młodych hortensji mocno podmarzło i mam obawy, czy zakwitną w tym roku?

Poza tym zauważyłam, że coś podjada im liście i nie bardzo wiem czy zrobić oprysk, czy zostawić je własnemu losowi? Podpowiesz co z tym fantem zrobić?
Tulipanów mam całkiem sporo i nie zdążyłam wszystkich pokazać. Dzisiaj jeszcze wrzucę trochę zaległych fotek z ich kwitnienia.
Aniu Ann_85, nie wszystkie nowo zakupione róże lądują w donicach. Czasami nie mam przygotowanego miejsca i dlatego wybieram im tę formę sadzenia. Jeśli nie podoba mi się jakaś sadzonka, bo jest moim zdaniem słabszej jakości, wtedy decyduję się posadzić ją na obserwację. Z kolei są też sytuacje, że wykopuję z gruntu celowo, słabo rosnący, bądź mocno podmarznięty krzaczek i tym samym daję mu szansę na wzmocnienie. Wyjątkiem jest w tym roku nowa rabata. Tam celowo posadziłam Austinki w donicach. Chcę zobaczyć, czy zestawienie jakie sobie wymyśliłam sprawdzi się i wszystko zagra kolorystycznie

A co do spowolnienia wzrostu takiej przesadzanej róży, to z reguły one nawet tego nie zauważają, bo staram się je wyciągać z całą bryłą jak są już dobrze ukorzenione. Najczęściej wczesną jesienią, a zdarza się nawet w sierpniu. Do tej pory nie miałam żadnych problemów z przyjęciem się takich róż. Róże w donicach można sadzić przez cały sezon. I jeszcze taka moja własna obserwacja. Posadziłam jesienią kilka Austinek wprost do gruntu i jak wiesz kilka wiosną do donic. Wyobraź sobie, że te w gruncie wystartowały znacznie słabiej i kilka z nich nadal nie ma ani jednego pączka. Za to te w donicach wszystkie pięknie ruszyły i pączków jak na tak młodziutkie róże mają całkiem sporo. Może to tylko przypadek, ale tak właśnie jest. Pisząc to nie zachęcam nikogo do takiego sadzenia, tylko dzielę się doświadczeniami ze swojego ogrodu i uprawy róż po swojemu. Każdy musi sam zdecydować co jest dla niego i dla jego róż najlepsze i najwygodniejsze. Żeby potem nie było na mnie jakby co
Dorotko, robisz swoim różom na wiosnę jakiś oprysk prewencyjny? Bo nie wiem czy się już na nie zasadzać, czy obserwować bacznie i dopiero jakby się coś działo
Od dwóch sezonów nie robię żadnych oprysków prewencyjnych. Staram się chemię ograniczać do absolutnego minimum. Wczesną wiosną stosowałam miedzian, ale u mnie się nie sprawdził (żadnej różnicy pomiędzy tymi opryskanymi, a tymi bez oprysku). Szkoda czasu i kasy. Jak zauważę jakieś pierwsze objawy choroby, to wtedy zaczynam działać.
Jak już wiesz policja niepotrzebna, ale dziękuję za troskę
Aneczko 
Z tą czarną serią jeszcze niestety nie koniec, ale to nie czas i miejsce na wywody i opisywanie kłopotów z życia prywatnego. Między innymi dlatego potrzebowałam trochę odpoczynku i nabrania dystansu do pewnych spraw...Ogród daje mi ogromną radość i tego się trzymam. Cebulowe przeszły już do historii, ale wygrzebię jeszcze zdjęcia, których nie było okazji pokazać
Aniu Annes77 
Wreszcie mamy cieplejsze dni i przyroda szybko nadrabia stracony czas. U Ciebie na pewno już wszystkie róże mają pączki i to całą masę. U mnie też nie najgorzej, chociaż jak to zwykle bywa, są i marudery. Za to pierwsze kwitnienie nieco się przeciągnie i zahaczy o lipiec, więc nie ma tego złego. Byle pogoda nie płatała już żadnych przykrych niespodzianek.
Ewelinko, sama jestem ciekawa czy różyczka rozwinie się u mojej koleżanki? Ostatnio nie miałam nawet czasu z nią pogadać i nie wiem jak się sprawują te jej nowo posadzone róże?
Wstyd się przyznać, ale stoliczek nadal czeka na pomalowanie

Jak tak dalej pójdzie, to zostanę z tą robotą na długie zimowe wieczory. No nijak nie wyskrobię na razie więcej czasu. Cały wolny czas pochłania mi ogród, z którym po przyjeździe nie mogę dojść do ładu. Jak sobie jeszcze pomyślę, że potem trzeba będzie ścinać przekwitnięte masy kwiatów, to aż mnie otrząsa na samą myśl. To jest chyba najmniej lubiane zajęcie, które muszę wykonywać przy różach. Raz, że jest tego całe mnóstwo, dwa, że dochodzi do mnie, prawda o szybkim przemijaniu tego co najpiękniejsze i robi mi się smutno. Drugie kwitnienie nie jest już ani tak ekscytujące ani tak obfite. Te czerwcowe to jest właśnie to, na co czekamy przez wiele miesięcy, a czerwiec przemija jak z bicza strzelił, zamiast potrwać ze trzy miesiące przynajmniej...
Sabinko, coś wiem na temat czarnej serii i chociaż strata przedmiotów boli, to jednak zdrowie jest najważniejsze. Reszta ma już mniejsze znaczenie. Jak nie ma zdrowia to nic tak naprawdę nie cieszy. Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko udało się jednak ogarnąć, a auto udało się naprawić, lodówkę i komputer również.
Pogoda jak na razie nadrabia stracony czas, więc i ogród nareszcie zaczął cieszyć. Muszę do Ciebie koniecznie zajrzeć, bo zaległości na forum mam jak stąd do Madrytu...

Nic to, damy radę i z tym.
Elu, coś wiem na temat złośliwości przedmiotów martwych. Mają to do siebie, że lubią psuć się po kolei. Co prawda takiej burzy jak żyję to chyba nigdy nie widziałam. Dobrze, że nie skończyło się znacznie gorzej. U sąsiadów też było sporo strat. Okazało się, że piorun uderzył bardzo blisko naszych domów i stąd takie zniszczenia. U nas oprócz sprzętów, pękło wielkie lustro w łazience, za którym szły przewody do oświetlenia. Szlag trafił wszystko, łącznie z wypadnięciem upalonego włącznika światła ze ściany. Dobrze, że nic się nie zapaliło, ale jak zobaczyłam to lustro, to mało zawału nie dostałam
Po przymrozkach strat trochę było, ale jakoś po tym wszystkim nie zrobiły na mnie większego wrażenia. Zmarzły wszystkie kwiaty na jednym rh, kilka młodych hortensji odczuło nocne przymrozki, no i kilka róż również. Najgorzej dostał The Alnwick Rose, pnąca Francois Juranville, Lady of Megginch, która zamiast morza kwiatów jak się spodziewałam, wypuściła same płonne pędy. Na tak duży krzak naliczyłam całe dwa kwiaty

Resztę cięłam nad pierwszym właściwym liściem. Zobaczymy, czy się pozbiera i chociaż w drugim rzucie coś pokaże? Poza tym kolejny raz musiałam poprawiać cięcie niektórych krzaczków, oby ostatni.
Jadziu, bardzo mnie ciekawi jak się sprawuje Twoja Molineux? Jesteś z niej zadowolona? Mnie zaintrygowały jej kwiaty i stąd decyzja o zakupie tej róży. Muszę przyznać, że wystartowała całkiem ładnie, pomimo dość późnego zakupu. Trochę gorzej wygląda L.D Braithwaite i Gentle Hermione zakupione razem z nią. Masz rację, że różyczka to przewlekła choroba i podstępnie atakuje ze wszystkich stron. Wydaje się, że już masz to co sobie wymarzyłaś, aż tu któregoś dnia, gdzieś u kogoś, zobaczysz nowe cudo i znów czujesz nieodpartą potrzebę nabycia kolejnej ślicznotki. I tak w koło Wojtek...
Ewuniu, Super Dorothy prowadziłam na zwykłym obelisku z rurek, który w jej przypadku wystarczył na dwa sezony. Ona rośnie dość szybko i to zupełnie przestało spełniać swoją rolę. Po dwóch sezonach i czerwcowej wichurze wszystko się przewróciło i M musiał wzmacniać czym się dało. Jesienią obcięłam ją solidnie i wywiozłam do teściów, bo tam gdzie rosła zupełnie nie było dla niej już miejsca. U nich jest znacznie więcej miejsca na takie różane potwory. W tej chwili nawet miałabym dla niej dobrą miejscówkę i zastanawiam się czy znów nie zaprosić jej do siebie. Jak gdzieś mi wpadnie w łapki to pewnie się skuszę, bo bardzo ją lubiłam. To, co postawiłaś swojej jest o niebo lepsze i solidniejsze
Jeśli chodzi o plamistość, to nie jest źle. Pojawiły się pojedyncze porażone listki na RU, którą jestem zdziwiona, bo mam ją od dobrych 10 lat i zawsze była zdrowa. Kilka zauważyłam na Tuscany i na Doktorku. Reszta na razie w porządku, ale oprysk pewnie na dniach trzeba będzie zrobić. U mnie nie plamistość, ale mączniak jest znacznie większym problemem. Na razie nie zauważyłam żadnych jego oznak, ale to pewnie kwestia czasu. Mam w zanadrzu Siarkol i chyba go jednak użyję. Sprawdzę przy okazji, czy zadziała?
Gosiu Margo, współczuję problemów ze sprzętem. A swoją drogą jak to jest, że jak jedno się wali, to pociąga za sobą zaraz następne? Zmowa jakaś tych przedmiotów czy co?
Narcyzy te babcine są nie do zdarcia, tak samo jak stare odmiany tulipanów. Wszystkie nowsze są już obliczone na dwa sezony, żeby kupować kolejne. Interes musi się kręcić...
Mój Tradescant młodziutki, bo z wiosny, ale też wypatrzyłam kilka pączków. Bardzo jestem ciekawa jego kwiatów
Małgosiu Pepsi, Łazienki uwielbiam o każdej porze roku i odwiedzam bardzo chętnie. Spacery alejkami pełnymi starych drzew, koncerty, na które można trafić i ogólnie fajna, sielankowa atmosfera powodują, że czujemy się tam naprawdę dobrze
Mam do Ciebie pytanko odnośnie cynii...Czy nie za późno na ich wysianie? Chciałabym wysiać je pod nóżki LO i Gefylt, bo od dołu są nieco łysawe. Myślę, że cynie ze swoimi kolorami wyglądałyby tam super. Co o tym myślisz?
Ciąg dalszy za kilka chwil