Witajcie, Kochani!
Wybaczcie mi przedłużające się milczenie. Ogromnie mi jest głupio, bo tyle ciepłych słów i dobrych życzeń otrzymuję, a zwlekam z odpowiedziami. Sytuacja wygląda tak, że jestem mocno osłabiona i choć wstałam z łóżka, to mimo wszystko raczej poleguję, by uniknąć siódmych potów.
Bardzo, ale to bardzo, najbardziej jak tylko to możliwe dziękuję Wam Wszystkim za szczere
i obecność pomimo mojej absencji.
Aniu [wsiania] - szczerze mówiąc, to nawet czytać mi się nie chciało. Dopiero od wczoraj wzięłam się za lekturę.
Liczę na warzywka, ale też na kwiatki.
Basiu [apus] - 'wiśta wio, łatwo powiedzieć'

Mnie
nicnierobienie bardziej męczy niż robota.
Moniczko - cieszę się, że mogłam choć odrobinkę pomóc. Każde dobro wyświadczone innym kiedyś do człowieka wróci.

(Zło zresztą też.)
Iwonko1 - a kto lubi chorować? Dla mnie to makabra, ponieważ dotąd byłam okazem zdrowia i sądziłam, że tak już będzie zawsze. Jakże się myliłam!
Jak chodzi o czas, którego mamy coraz mniej, to im dłuższy dzień, tym krótsze wieczory i noce, a tym samym coraz bardziej kurczy się doba. Tak to sobie wydedukowałam.
Sama nie wiem, co z tymi dwiema liliami, bo one już z ziemi z pąkami wystartowały. No i zmarzły.
Aniu [anabuko] - dwa orliki kwitły już w poniedziałek, teraz może kwitnie ich więcej, ale ja tego nie widzę.
Danusiu [danuta z] - wydaje mi się, że te szkody w roślinach, o których napisałaś, to poczynił przymrozek. U mnie cała morela wygląda jakby zupełnie uschła.

A tak pięknie kwitła...
Iwciu - Ten irysek to całe moje bogactwo kosaćcowe,

więcej irysów nie posiadam.
Aguniu [witch] - zgadłaś, dostrzegam niewielką poprawę samopoczucia. Z dnia na dzień będzie lepiej.
Zuziu111 - orliki to jakieś stare odmiany, z których zostały mi tylko dwa. One się, niestety, nie sieją. A irysów mam tyle, ile widać na zdjęciu.
Tereniu [TerDob] - dziękuję w imieniu kwiatków.
Masz rację. Załatwiłam się na własne życzenie. Myślałam, że jestem niezniszczalna, więc moja pycha została wreszcie ukarana.
Julio - jak napisałam Tereni, zgubiło mnie przekonanie, że choroby mogą dotykać innych, nie mnie. Tak było przez ponad pół wieku, bo tyle czasu nie chorowałam tak naprawdę. Kataru czy kaszelku nie uznawałam za chorobę i zlekceważyłam sobie te pierwsze delikatne objawy. Pomyślałam, jak zawsze: samo weszło, samo wyjdzie. A tu bęcki - nie wyszło.
Mój M też zbiera te nagie ślimaczyska i wkłada do wiaderka ze słoną wodą. Tam giną, sól je zabija.
Raptem dwa iryski posiadam i wszystkie kwitną.
Dobrego, słonecznego popołudnia!
