Z cyklu - "starsi wiedzą lepiej":
W zeszłym roku kupiłam i posadziłam cebulki mieczyków, które pięknie mi się wyroiły i jesienią wykopałam już kilkadziesiąt sztuk. Zadowolona zabezpieczyłam je i zostawiłam je w przewiewnym i suchym miejscu, czyli w starej działkowej altance. Nie przewidziałam jednego - że mój dziadek postanowi zabezpieczyć je po swojemu i nakryć kilkoma roboczymi kurtkami

To nawet nie to, że muszę kupić nowe cebule (a tak się cieszyłam, że przecież będę mieć tyle własnych cebulek), bo do wyrzucenia poszła moja i mamy ulubiona kurtka ogrodowa, super ciepła i przeciwdeszczowa

Wszystko w pleśni... Do wyrzutu poszły również dalie, a kłącza były takie duże, chciałam je dzielić...
Kolejna ogrodowa wpadka, tym razem weselsza:
Nie warto być zawziętym i sadzić cebule po ciemku (no dobra, przy latarce, o 21, w czasie mżawki), bo potem równy rządek hiacyntów okazuje się być krzywym szlaczkiem. Z przerwami. I z samotnym tulipanem po środku.
Warto rozważyć przesiewanie ziemi, którą przenosimy z jednej części ogrodu do innej. Jak już kiedyś wspomniałam, wraz z bukszpanami od sąsiada przeniosłam sobie również miętę. Sałata i koper wyrastają pod krzewami ozdobnymi, czyli tam, gdzie trafiała ziemia z równania terenu po dawnej szklarni (sałata najlepiej rośnie pod różami, sprawdzone!). No i oczywiście cebulowe, które wzięły się z kosmosu (czyli ziemi przewiezionej z poprzedniej naszej działki oraz "zapasu" pobranego przy przesadzaniu roślin). Środek trawnika, a tu nagle samotny tulipan. Rachityczny, ale chce kwitnąć. Lepiej sobie radzi ten, który wyrósł jakby ze środka juki. Aż sąsiadka przystanęła, co to za dziwo - tulipan z pióropuszem! Cebulice i szafirki kwitnące w piwoniach. Nawet ładnie wygląda ten kontrast, czerwone pędy i granatowe kwiatki.
Ja oczywiście chodzę po działce i kiwam głową ze zrozumieniem, co za waleczne rośliny, nikt ich nie zapraszał w to miejsce, ale one walczą o życie, niech mają, latem czy jesienią przesadzę, na pewno. Uporządkuję ten bałagan, przecież będę pamiętać

Tak jak pamiętałam o tej gipsówce, którą zmaltretowałam wczoraj łopatą, gdy wkopywałam inną roślinę w te same miejsce. Teraz wszędzie wbijam patyczki i notuję na kartce...