Dorotko - przyznam Ci się, że także dzięki Twojemu wątkowi i cudownym zdjęciu moja kolekcja tak się powiększyła. Ale powoli nie mam już miejsca, więc muszę staranniej dobierać panienki, które chciałabym zaprosić do swojego ogrodu. Jesienią wyrugowałam część trawnika i posadziłam kilka sztuk róż, tulipanów i hiacyntów. Pewnie w tym roku nowa rabatka jeszcze nie będzie zachwycać, ale za rok juz tak. Spójrz na nią, tak wygląda teraz
Aniu -Taro - deszczyk w tym tygodniu dość solidnie pokropił i znacznie przyspieszył wegetację roślin. Szkoda tylko, ze od wtorku ma być ochłodzenie, bez słońca tulipany nie pokażą swojego wnętrza, a ja tak lubię na nie spoglądać. Za to liliowce coraz chętniej wychodzą na wierzch, gdyby jeszcze tylko chciały nieco dłużej kwitnąć.
Soniu - mocne cięcie na pewno nie zaszkodzi rózyczkom, choć niedawno czytałam, że w pierwszym roku róże angielskie należy ciąć bardzo delikatnie. Tak też zrobiłam, sama jestem ciekawa efektu. Pracy z różami jest moc, ale radości z kwitnienia jeszcze więcej. Zniechęcam się dopiero wtedy, gdy nadmiernie chorują. Zdaję sobie sprawę, że ziemia została skażona, a nie miałam możliwości wybierania liści spod kory.
Rododendron - jedyny jaki się ostał:
Karolinko - na pewno dobrze zrobiłaś! Patrząc na Twój ogród nie mam żadnych wątpliwości, że wiesz co robić. Ja eksperymentuję w tym roku, latem okaże się, czy dobrze czy źle wyszedł mi eksperyment. Porównam ilość i jakość kwitnienia i będę ostatecznie wiedziała, jak postępować mam wiosną.
Zuziu - nie będę ukrywać, że po pierwszym cięciu, niektóre róze wymagały powtórzenia czynności. Dziś kolejny raz cięłam Camilla Pissaro. Za pierwszym razem mocno ją ucięłam, bo po zimie była w stanie opłakanym. Wydawało mi się, że dobrze to zrobiłam. Dziś znów ją oglądałam i znowu sekator poszedł w ruch. Zaniepokoiłam się, bo zwróciłam uwagę, że cały jeden pęd jest pomarszczony i ususzony. Szkoda mi jej.
Ewka - wszyscy piszą o powiadomieniach, a ja ich nie mam. O co z nimi chodzi? Jak je zrobić? Czym są? Ewuś - na szczęście prognozy okazały się przesadzone, pewnie, że kilka okazów jest w stanie krytycznym i one wymagają reanimacji, ale na szczęście większość ma się dobrze!
Krysiu - okazuje się, że moje drugie imię to - Panika! Rzeczywistość okazała się łaskawa. Pewnie, że ciągle jeszcze coś przysycha, ale znacznie więcej budzi się do życia. Ogródek zaczyna wyglądać całkiem nieźle.
Basiu - pierwszy raz od lat oparłam się zakupowemu szaleństwu wczoraj. Była w ogrodniczym i nie kupiłam ani jednej roślinki, ani jednej różyczki, normalnie nic. Może było to związane z faktem, że pilnował mnie M. ? Następnym razem chyba pójdę sama, bo sumienie mnie gryzie, że tyle dobra zostało w sklepie.
