Po przełożeniu Adenium na jedną "paletę" mam teraz okazję porównać wzrost roślinek z pierwszego rzutu względem drugiego.
8 z 33 siewek ma pousychane końcówki liści, ale nowe rosną ładne. Na razie nie widzę, żeby dało się określić jakąś przyczynę tego usychania. Zdarza się zarówno u najsilniejszych i najbardziej rachitycznych siewek, w pierwszym i drugim rzucie, bez związku z ilością światła (paleta jest długa, te po bokach mają trochę mniej światła w ciągu dnia, bo chowają się za ramą okienną). Nie widzę też na razie, aby powodowało zamieranie roślinek - dają sobie radę, rosną. Nie ogarniam.
Fikusy za to cieszą mnie bez żadnego "ale" (odpukać). Nie minął nawet miesiąc od strzyżenia, a one już prawie całkiem zielone!
No i przybyły moje nowe nabytki. Niestety, radość jest połowiczna. Z fuksją dostałam w komplecie mszyce.

W dodatku zorientowałam się dopiero na drugi dzień (mimo, że oglądałam ją dokładnie po wyjęciu z paczki, ale cholerstwa się chyba pochowały po prostu). I teraz mam obawy, czy w jedną noc zdążyły się przeprowadzić na inne rośliny (nie mam miejsca na "kwarantannę" - stała obok moich innych roślinek). Co prawda nawet kiedy w ogrodzie miałam mszyce np. na różach, to fikusy i azalie nigdy ich nie złapały, ale i tak się zastanawiam. Po drugie smutno mi. Takie rzeczy mogą się przytrafić, ale szkoda, że na moją fuksję padło... No i po trzecie wywaliłam ją na zewnątrz i teraz się tylko martwię, aby nie zmarzła. Ale do domu jej nie wezmę, a oprysk zrobię najwcześniej jutro.
Oto i winowajczyni. Fuksja Hawkshead.
Podjęłam jeszcze jedną próbę z Eukaliptusem
E. gunnii. Ale to drugie i ostatnie podejście. Więc niech lepiej współpracuje.
I roślinka, z której cieszę się najbardziej - Albicja.
