Słuchajcie walczyłam z tym dziadostwem kilka lat. W sensie, że się na niego wkurzałam, bo nie wiedziałam jak z nim walczyć, więc walczyłam z nim w swojej głowie. Cały trawnik miałam porośnięty tym chwaściorem, płakać mi się chciało jak to widziałam. I już nawet machnęłam na niego ręką, kiedy czytałam o opryskach na które się nigdy bym nie zdecydowała, bądx o tym, że trzeba paść na kolana i przed kwitnieniem go ręcznie usunąć - kiedy to się okazało, że w tym roku go nie ma...

Oto co zrobiłam inaczej i myślę, że to go wybiło. Po pierwsze na jesieni posypałam cały trawnik wapnem ogrodowym, mamy las nad głowami i igły bardzo zakwaszają ziemię na naszej działce. Ten chwast ponoć nie lubi jak jest zasadowo, więc wapno mu na bank zaszkodziło. Na wiosnę znowu sypnęłam ciut wapna i sowicie posypałam nawozem mineralnym trawnik. Trawa ruszyła jak szalona, chwaścior nie zdążył. WYGRAŁAM!!!
