Ja mam lichą glebę, a i tak nie sadzę marchwi czy korzeniowych tuż po oborniku. Dziwią mnie dla odmiany moi sąsiedzi, którzy co roku jesienią lub na wiosnę dają obornik. Rok temu wiosną wrzucili solidną porcję obornika, posiali korzeniowe, jesienią żyto ozime (zgapili po nas

), a teraz przekopując żyto jeszcze dorzucają obornik. Wariactwo totalne.
Co ciekawe ich marchewki po potężnej corocznej dawce obornika nie są wcale lepsze niż moje, rosnące w jałowej dość glebie wzbogaconej żytem ozimym i w ramach przeciwdziałania wysychaniu wyściółkowanej zrębkami.
Dodatkowo między moimi warzywami rosną nagietki i aksamitki. Podobno to kwiaty dobre na (niemal) wszystko
Z tym zchowaniem płodozmianu masz rację. U mnie da się podzielić ogród na dwie główne części, w ramach których zmieniamy warzywa korzeniowe z ogórkami, grochem i fasolą. Resztę też staram się zmieniać, zachowując chociaż rok przerwy, ale nie zawsze da się to zrobić. Świetne pod tym względem są ogrody angielskie, najczęściej od razu podzielone na cztery kwatery, które co roku zmienia się zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Gdybym miała duży ogród też bym tak zorganizowała ogród.