Podoba mi się to uczucie, kiedy podchodzę codziennie do szeflery i widzę gołym okiem, że przez noc nowe liście powiększyły się o kilka mm (kiedy patrzę na inne moje niekwitnące rośliny niczego takiego nie zauważam - są ciągle takie same, niektóre wyglądają identycznie od kilku lat).
Albo kiedy obrócę jej doniczkę i za jakiś czas patrzę, a ona te swoje liście lekko obróciła do światła - inne tego nie potrafią.

Chodziło mi też o to, że nie lubię takiego emocjonalnego rollercoasteru, jaki fundują rośliny kwitnące - najpierw euforia, że nowy kwiatek, a potem smutek, że musiał opaść. Wolałabym, by za każdym razem kiedy spojrzę na roślinę, poprawiała mi humor swoim zachowaniem.
Okno mam na wschód, a miejsce dla nowej rośliny albo na parapecie przy zasłoniętej rolecie, albo pod niezasłoniętym oknem, ale 20cm od kaloryfera. Temperatura w mieszkaniu oscyluje wokół 19-25st.C.
Czy wobec tego jest szansa, aby rosła zdrowo jeszcze jakaś inna roślina o opisanym przeze mnie charakterze? Szeflera jak na razie rozwija mi się w tych warunkach pięknie.