Grażynko bardzo dziękuję

podsumowania sezonu jeszcze nie zrobię, bo nadal pracuję, ale po kolei pokażę, co już jest zrobione
Izo witam i zapraszam serdecznie
Izo(tu.ja) witam

roboty na pewno mam na kilka lat, bo w sumie to 2 połączone działki - podobno wcześniej obie miały jednego właściciela, ale nie widać, żeby on cokolwiek robił

Czasem nie wiem, w co ręce włożyć, ale wtedy powtarzam sobie, że to nie wyścig, nie muszę wszystkiego zrobić już na następny sezon
Przez kilka poprzednich lat pogoda w październiku zawsze dopisywała, było słonecznie, ciepło, pamiętam nawet kilka gorących dni. A w tym roku jak na złość ciągle pada, wieje i nie ma słońca. Właśnie wtedy, kiedy chciałabym popracować na działce... Staram się więc korzystać z każdego pogodnego dnia, zrobić, ile tylko można, by na wiosnę mieć chociaż kawałek ziemi pod uprawy. Na razie będę musiała ograniczyć się do roślin jednorocznych, nie ruszaną od wielu lat ziemię trzeba oczyścić i uprawić zanim zacznę sadzić wieloletnie. Muszę zadowolić się tym, co mam, 3 hosty, 2 żórawki, kilka kwitnących bylin i sporo irysów. No i drzewa, niezawodne w kwitnieniu. Teraz obserwuję jak te wszystkie rośliny szykują się do zimy, kiedy robiłam te zdjęcia drzewa jeszcze były zielone lub już straciły liście, ale hosty przybrały fantastyczną jesienną szatę. Ta średniej wielkości jest najpiękniejsza:
Zielona żórawka nic sobie nie robi z coraz zimniejszej aury, za to jej sąsiadka zmieniła kolorki:
Wszystkie orzechy włoskie w tym roku męczyła jakaś zaraza, mój nie był wyjątkiem. Sporo orzechów zgniło już na drzewie, ale i tak udało się całkiem dużo zebrać. To wielkie drzewo, więc na pewno da sobie radę, mam też nadzieję, że za rok będzie więcej orzechów. Nie są one bardzo duże, ale za to smaczne - to po prostu "orzech marki orzech" nadrabia wytrzymałością i ilością. Na zdjęciach zbiór tylko z 1 dnia:
Jedna z leszczyn uschła - na pewno to nie jest jesienne zrzucanie liści, jest łysa już jakiś czas. Zupełnie nie wiem dlaczego, ale może to i dobrze - jeden z sąsiadów twierdził, że wszystkie te leszczyny praktycznie nie mają orzechów. Powodem są szkodniki, ale jakoś nie mam ochoty na użycie chemii. Drzew w tej części działki jest za dużo, przeszkadzają sobie nawzajem, więc i tak muszę coś wyciąć.
A ten pan przyszedł od sąsiada i rośnie jak na swoim. Na razie jest bezkarny, ale później wypowiem mu wojnę, nie potrzebuję bluszczu na połowie działki.
Widok na działkę od strony orzecha - nie do końca widać, jak jest gęsto, trzeba spojrzeć w górę, na korony drzew.
Miejsce po dzikiej róży, wycięłam zasieki. Wiem że będzie odrastać, ale trzymanie tych starych, zdrewniałych pędów nie miało sensu, a kto wie? Może to co odrośnie będzie ładniejsze.
Praca wre, niestety każdy kawałek ziemi można oczyszczać 10 razy, a i tak zostaną jakieś korzenie. Tutaj po wyplewieniu, ten kawałek został już nawieziony i przekopany, oczyszczony obszar trochę się powiększył. Nagietki i aksamitki widoczne na ostatnim zdjęciu już usunęłam, zaczynały zasychać od dołu.
