Kochani! Bardzo dziękuje za wizyty! Postanowiłam, że skończę z gadaniem i pokażę u siebie coś wtedy, gdy będzie się działo. Ale że nic się nie dzieje, a mnie tęskno bez Was...
Henryku - no cóż poradzę, nuda roślinnie, tylko rosną, cała nadzieja w upałach i ciepłych dniach, że może pąki się rozwiną. Rodzinnie to wiadomo, pochłonięta innymi sprawami i tu bym mogła gadać a gadać
Grześ - no właśnie, tych innych atrakcji nie brakuje, ale roślinki mogłyby chcieć się pokazać!
Jacek - a u nas lato aż miło, i to w weekend podobno mamy iść na plażę! Niech to trwa jak najdłużej!
Kuba - tak, zgadza się, nasz forumowy Biolog potwierdziła, że to pasikonik. Swoją drogą, skrzypi podobnie jak świerszcz i całe szczęście, że nie zaszył się gdzieś pod szafą

Roślinki przeżyły spokojnie, niemniej pierwszy raz zobaczyłam takie stworzonko na roślince, i to swojej
Piotr - no jak nuda, to cóż poradzisz
Grażynko - witam Cię serdecznie i ciepło! Co do hojek, to powiem tak - podsumowałaś trafnie

Niemniej nie mogę obiecać, że będę miała coś do cięcia - kilka się pewnie znajdzie, bo na większość mam już rezerwację i dla Jednej Osoby rosną te osobliwe bardziej na pewno. Natomiast wszystko się okaże, bo ja nie mam takich szajbusów jak Magda i u mnie nie szaleją ze wzrostem, ale coś tam si ę u nich cały czas dzieje i jesieni nie widać. Także wstrzymuj się na pewno, a wiosną pogadamy
Marianie - a u Ciebie też fajne osobliwości odwiedzają! Ten trzmiel wyraźnie polubił swoją miejscówkę, ale konik polny właśnie pokazuje różnicę pomiędzy moim pasikonikiem. Śliczne stworzonka, a ich skakanie jest niesamowite. Normalnie pszczółki Mai brakuje
Moniko, jaki horror, to tylko nietoperz

Wyspał się i wieczorem poleciał. Ale wcześniej wysyłał te echodźwięki i nie mogliśmy się nasłuchać, jak takie cudo małe szuka sobie drogi do bezpiecznego wylotu... Natura jest piękna...
Agnieszko - a teraz to Ty mnie zaskoczyłaś, bo jeśli tak masz mieć w każdym pomieszczeniu, to tylko pozazdrościć...Ale nie zazdrościć pracy przy roślinach!
Lucynko - ja się nietoperka nie pozbyłam, sam sobie poleciał wieczorem, dość późnym. Tylko się bałam właśnie, czy poleci, bo jeśli by nie wyleciał oznaczałoby to raczej chorobę i wtedy byłby kłopot. Ale nie dziabnął nikogo, naszej Małej - jedynej odważnej - te ż na szczęście nie. Właściwie ona jego na szczęście nie. A są pod ochroną, oczywiście. I też je wolę niż żmije! Niemniej na swojej działce miałam zaskrońca, to dopiero był zgrzyt, a też pod ochroną... Jednym słowem: mam szczęście do zwierzaków, ale to dobrze, bo je bardzo lubię. I te skaczące, i te fruwające, pełzającym absolutnie krzywdy nie zrobię, ale wolę je jak najdalej ode mnie. Najlepiej na zdjęciach
Krysiu! Bardzo dziękuję za wizytę i przemiłe słowa. Masz rację, że hoje to zupełnie inna bajka, ale ja je bardzo lubię. Lubię też pracę przy nich. I lubię te gniazdko, które sobie z nimi "uwiłam". Niemniej zgadzam się w stu procentach, że absorbują czas... Między innymi dlatego mam go jeszcze mniej niż zwykle, bo choćby podlewanie zajmuje naprawdę kawałek wolnego czasu. Teraz rozumiem też, co mówiła Kasia (kubasia) o odsalaniu, ile czasu to zajmuje. Mnie gruntowne prysznicowanie zajęło dwa bite dni, praktycznie cały weekend. A wczoraj nie miałam kiedy posadzić sadzonki, zrobiłam to dopiero wieczorem. Czasem tak bywa, niemniej urok roślinek wynagradza wszystko. I pod tym względem rzeczywiście jest to chyba troszkę czarodziejskie miejsce...
Bardzo dziękuję Wam wszystkim za przemiłe słowa
I tak jak wspomniałam: chwilowo nic się nie dzieje. No, może troszkę...A więc najpierw hojowo:
hoja macgillivrayi 'Mount Tozer'
i
hoja lobbii cream flowers
- to nowości, które dobieram już szczególnie do tych, które istnieją, pojedyncze sztuki. Takie już nieco wyszukane
i trochę kaktusowo: szy...szy...szy...szyszka mi zakwitła!
Oczywiście mam na myśli
Mammilaria J. Siuba
To by było na razie na tyle, mocno Was pozdrawiam i do następnego!
