Drugą część odpowiedzi zacznie Zlatanek w akcji polowania na Rudego.
Dorotko kochana, witaj!
Fajny kotek, prawda? Oczywiście, psoci na potęgę, trzeba mieć oczy dookoła głowy, ale największą szkodą było wywalenie doniczki z fikusem... I włazi wszędzie, nawet do lodówki, kiedy tylko uchylę drzwi.
Szuwarek przyjął go ze stoickim spokojem. Natomiast
Ibra obraziła się na mnie i przez bity tydzień nawet w moją stronę nie patrzyła. Chodziła zygzakiem na wysokich nóżkach z nosem w szpic i tropiła ślady malucha. Parę razy zasyczała na niego, parę razy dostał łapą, kiedy pchał się nie do swojej miski. Ponieważ
Zlatanek nie ma żadnych zahamowań i zachowuje się zaczepnie to trochę spięć jest. Ale dziś już zgodnie jedli z jednej miski

. Bardzo lubię obserwować jak się stosunki między moimi kotami powoli normalizują.
Twoje perypetie z psami też są zabawne. A że mały rządzi... Jest na to sporo przykładów

.
Ogrodowi się w tym roku udało. Nawet trawniki mam zielone. Ale z różami - kicha

.
Już pięć lat próbuję je oswoić i stwierdzam, że setka, to stanowczo za dużo. No i nie wszystkie są takie jak trzeba. Niektóre zostaną na pewno (np.
Avalonki czy
Young Lycidas 
), ale muszą być naprawdę nadzwyczajne. To, że ładne, to stanowczo za mało.
Ciekawa jestem, czy Ty kiedyś stwierdzisz, że już za dużo tego dobra

.
Lisico! Ty mi tu kotka nie buntuj, niech się dobrze wykorzysta atrakcje domowe. Nie wyobrażam sobie jednoczesnego kopania, grabienia, sadzenia i pilnowania
Zlatanka, ruchliwego jak worek pcheł

. No i mam pietra przed Panią Porządnicką, która pewnikiem naszykuje kijaszek na nowego niszczyciela jej rabatek. Niech jeszcze trochę pożyje w nieświadomości...

.
Do gadki o różach sposobię się, kłopotem jest masa nieobrobionych zdjęć, ale powolutku zmierzę się z tym tematem i chętnie podywaguję z Tobą na dowolny inny.
Na razie faktycznie chce się to piękne lato wykorzystać do maksimum.
Marysiu 
, a ja się wzruszyłam Twoim wzruszeniem...
Zlatanka żywotnie interesuje intensywne czochranie, i polowanie na moje ręce ( solidniej mnie podrapał niż 100 róż

), ale także spokojne głaski. Niejeden mecz obejrzał siedząc spokojnie na moich kolanach. Mam kumpla - kibica

.
Nieustająco Cię zapraszamy, może i inne miesiące okażą się równie atrakcyjne jak lipiec...
Witaj,
Yoll 
.
Ilekroć wyjdę do ogródka, to słyszę płaczliwy głos azalii:"My chcemy do Joli!" Niektóre róże im wtórują. Co powiesz na spotkanie w RENKu? Albo w McDonaldzie, albo w dowolnym innym miejscu?
Z wielką przyjemnością czytałam o uroczystościach małego Rysia i z równą przyjemnością oglądałam scenki z twojego ogrodu. Pewnie w tym słonku poweselał.
Zlatanek i ja pozdrawiamy Cię serdecznie.
Misiuniu 
, nie poznałam Cię w tym kapelusiku... Ale bardzo pięknie w nim wyglądasz

.
Witam Cię w zielonych pokojach. Wchodź bez krępacji.
Męczy Cię nadmiar żółtego na skarpie? Może Ci podesłać coś niebieskiego?
O tym, jak się koty poznawały opisałam wyżej
Dorotce. Tobie dodam, że ulubionym zajęciem
Zlatanka jest polowanie na ogony pozostałych kotów

.
Witaj,
Marysiu Ambo. Masz rację, małe swawolne kotki szybko staja się leniwymi kocurami. Kłopot ze
Zlatankiem, że jest za szybki, a ja nie zawsze mam pod ręką aparat. Czasem żałuję, że nie mam kamery.
O,
Jagódka Małopolska 
.
Lato się kończy, zguby się odnajdują. Super

.
Myślę, że błądzenie po Pomorzu potraktujesz jako ciekawą przygodę w pięknych okolicznościach przyrody

.
Róże w tym roku są moją zmorą, tracę do nich cierpliwość. Marne, chorowite, słabujące, więdnące, słowem: wkurzające

. A satysfakcji co kot napłakał. Co innego kłosowce. Co egzemplarz, to cudo! Tę ciemniejszą odmianę też mam, ale wichury je nieco zmaltretowały.
Mam nadzieję, że już nie będzie długich niebytów...

.
No to, w podzięce za odwiedziny, jeszcze nieco lipcowego ogrodu.
Pa, pa, całuski sto dwa - Jagi