Korzystając z wolnej chwili cyknęłam kilka zdjęć szwedzkim kwiatom. Nic się nie zmienia poza tym, że trawa powoli odżywa, a i roślinom jakby lżej. Moje koktajlowe pomidorki trafiła zaraza, więc cała praca poooszłaaa... Ale przyjęłam to ze stoickim spokojem, zwłaszcza, że cukinie, marchewki, sałaty całkiem dobrze rosną. W przyszłym roku planuję zmontować maleńki warzywniczek z boku domu, może się uda.
Malutka
Queen of Sweden:
First Lady próbuje się poprawić, jest u mnie drugi rok, więc wie, że jeśli się nie poprawi w przyszłym poleci.
I
Syrius - młoda, a szaleje z kwiatami tak, że niedługo dołączy do moich ulubionych pancerników, Aspiryny i Helli.
Dalie -
M.Fubuki pierzasta, a mimo to ładna.
Creme de Cassis - pierwszy kwiat
I reszta szwedzkiego świata
I dowód na poparcie tezy o pancerności Aspiryny - rośnie niepryskana, niepodlewana (sic!), niecałe dwa metry od nowopostawionej ściany domu, szarpana przez budowlańców przy każdym ich przejściu, nie tylko przeżyła, ale kwitnie i wygląda lepiej niż róże o które dbałam. Żeby nie było pustostanów dostała groszek do pary
