blabla pisze:Dlaczego Eriosyce jest rzadko spotykane w kolekcjach? Ja widzę kilka powodów:
1. Nieco trudniejsze rozmnażanie generatywne, wegetatywne prawie niemożliwe. Nasiona lubią kiepsko kiełkować, siewki są delikatne i wolno rosną. Taki Pyrrhocactus umadeave jest praktycznie nierozmnażalny z nasion. Raczej te rośliny nie dają odrostów (w przeciwieństwie np. do dużej ilości sulek, lobiwek, rebucji czy parodii).
2. Trudniejsza uprawa pewnych gatunków, wolny wzrost - np. takie Eriosyce sensu stricto. W tym przypadku bez szczepienia ani rusz a nawet doczekać się kwiatów u szczepionych roślin to prawdziwy cud.
3. Bajzel w nomenklaturze wynikający z dużej zmienności tych roślin w naturze. Z tego powodu mało kto jest w stanie to opanować i stworzyć ciekawą kolekcję, a kompletna kolekcja zajmuje hektary.
4. Brak materiału. Wg mnie wynika on z dużego obszaru, na którym rosną te rośliny (Chile, Argentyna i południowe Peru). Za nasionami trzeba zjeździć pół Ameryki Południowej, więc komu się chce. No i mało kto interesuje się tymi roślinkami.
5. Zróżnicowanie wymagań uprawowych. Te roślinki rosną od brzegu oceanu po wysokie góry, nie jestem pewny, ale chyba różne gatunki mają różne wymagania i pewnie jest z tym jazda w kolekcjach.
Nie widziałem tej dyskusji wcześniej i nie do końca się zgodzę z powyższymi powodami czemu nie są to rośliny popularne w kolekcjach.
Ad 1. Dobre nasiona większości gatunków kiełkują w prawie 100%. Reszta wymaga różnych zabiegów i prób co często powoduje że nic nie skiełkuje a nasiona idą do śmieci. Wiem bo kombinuje przy Pedio Sclero i Toumeya. Nasiona stare lub nie dojrzałe nie skiełkują nawet jakby czarownik z władcy pierścienia nad nimi odprawiał swoje tańce. Gatunki zgrupowane w tych rodzajach obecnie uznanych za Eriosyce generalnie nie dają odrostów. Pyrrhocactus umadeave nie siałem ale przy kolejnym zamówieniu dorzucę do zamówienia i sprawdzę czy jest faktycznie taki kłopotliwy.
Ad 2. Szczepione nie kwitną trudno tylko problemem jest to że (z tego co pamiętam miałem jedną szczepioną roślinę Eriosyce) kwitną jak się przenosi rośliny na zimowisko około jesieni. Co stwarza dużo problemów przy uprawie i ogranicza pole manewru. Uprawa na własnym korzeniu może być trudna bo tworzą często korzeń rzepowy, który lubi podgniwać. Czyli podlanie raz nie dobrze i można stracić rośliny.
Ad.3 Tu się zgodzę w 100%. Ale jakby nie praca m.in, Tomka to było podobnie było z Lobiviami i spółką. To badacze jak Tomek badają i tworzą ramy rodzajów. Co z czym i skąd. Tu jest siano totalne.
Ad.4 Jasne że tak. Za mały potencjał na zbyt nasion. Za mało ludzi chcę je uprawiać jak choćby Gymnocalycium czy Lobivie. One nie nadają się do uprawy na parapecie.
Ad. 5 Głównie może być problem przez zróżnicowanie budowy systemu korzeniowego. Jakby Lobivie miały w większości korzeń palowy czy rzepy to by nie było w nimi tak miło jak jest
Ta roślina może być samopylna spróbuj ją zapylić własnym pyłkiem może kilka nasion powstanie.