Tym razem trochę z humorem o błędach, które niechybnie prowadzą do wypadnięcia klona palmowego lub innego, np. ussuryjskiego.
Oczywiście w tym drugim przypadku trzeba postarać się nieco mocniej
Jak zamordować klon palmowy:
Posadzić w bagnie lub w plażowym piasku, najlepiej w zastoisku mrozowym.
Dobrze jest również wykopany dół napełnić ziemią torfową ze sklepu, a następnie porządnie nawozić trzy razy w roku nawozem z dużą ilością azotu.
Jeżeli klon nie rośnie w bagnie należy zalewać go systematycznie dużymi ilościami wody.
Sadząc należy upewnić się, że szyjka korzeniowa znalazła się co najmniej 5 cm. pod ziemią.
Należy też spryskiwać klon w samo południe dużymi ilościami zimnej wody.
Już w październiku trzeba myśleć o zimie - klon trzeba opatulić włókniną - oczywiście jeżeli wciąż żyje...
Po tym ostatnim zabiegu na pewno wiosną osiągniemy zamierzony skutek - klon będzie kompletnie kaput
Jaki wniosek z powyższego?
Klony nie są tak na prawdę bardzo wrażliwe.
To jest opinia obiegowa, która często wynika z tego, że nadmiernie o nie dbamy i zwyczajnie umierają z nadmiaru naszej czułości.
Zasychanie końcówek liści, jakie obserwuje się w czasie upału ma często przyczynę w nawożeniu nawozem o dużej zawartości azotu przy jednoczesnym niedoborze potasu.
Również sadzenie klonów w podłożu ze sklepu nie jest wskazane.
Takie podłoże w czasie suszy pracuje (kurczy się) mocniej niż ziemia w ogrodzie.
Skutek jest podwójny; roślina nie może ukorzenić się porządnie, a dodatkowo zaschnięty torf nie przyjmuje wody - lub przyjmuje jej zbyt dużo w czasie mokrej pogody.
Dobrze jest jednak dodać do ziemi ogrodowej przerobionego kompostu i dobrze pomieszać - za to klon odwdzięczy się na pewno.
Można też ściółkować - tylko uważać, aby ściółka nie zalegała przy szyi korzeniowej.
Na moim wygwizdówku wiatry hulają mocno, a zimą klony radzą sobie świetnie nie okrywane.
Nawet przy (-) 25 żaden z nich nie wymarzł.