Agnieszko, Henryku, Agatko, Grzegorzu, Leszku, Jacku, Moniko, Basiu - bardzo jak zawsze dziękuję za wizyty!
Aga - niech by tylko ktoś spróbował, ale wiesz, cały czas podkreślam, że ja nie kaktusowa. Mam tylko kilka określonych gatunków, które lubię i to nawet bardzo, ale to wszystko
Henryku - no jednak wolę Meksyk

Ale wszystkie piękne, a najbardziej te, co kwitną
Agatko - z K. bitteri od początku był problem...najpierw nie pobierała wody, w efekcie czego zaczęły się dolne liście marszczyć. Próbowałam, ratowałam...No było z nią ciężko. Zważywszy, że kupiłam ją chyba jakoś tak w połowie sierpnia, mogło być tak, że nie zaaklimatyzowała się przed zimą. Aż pewnego dnia po prostu obsypały się wszystkie i zaczęła czernieć, po czym okazało się, że jest niemal pusta w środku. I odeszła, niestety. To tylko roślina, ale żal mi straszny, bo o nią najbardziej dbałam! Inne mogłam pominąć, niechcący dawać wody mniej niż powinny, ale z tą cackałam się (oczywiście też do granic, ale jednak), była w najlepszej miejscówce...Szkoda mi bardzo! W każdym razie był to ostatni raz, kiedy kupiłam rośliny pod koniec lata - szkoda pieniędzy, bo rok temu na przykład nawet mnożarka nie pomogła przy innej roślince. Być może dla malgaskich piękności tak szybkie zmiany klimatu, warunków hodowli nie są dobre, bo przybyły do nas z warunków szklarniowych przecież. Maksymalnie czerwiec - i koniec, mówię oczywiście o madagaskarczykach.
Grzesiu - dość żyzne powiadasz...? Muszę się w takim razie przyjrzeć echinopkom, bo chyba im poskąpiłam żyzności

Dzięki za uwagę

A koryfanty urzekły mnie dawno, podobnie jak eskobarki, więc jak tylko mam okazję, to łapię. Cieszę się, że też je lubisz
Leszku leszek2 pisze:śliczny gymlaczek,tylko bić
Ale za co?!

I mnie czy gymlaczka?
A serio: dziękuję bardzo!
Jacku - no właśnie! I kiedy mam je podlać, w połowie maja? Masakra! W tej chwili jest wczesny wieczór i mam 14 stopni. Chyba nieco mało...
Moniko - ma być lepiej i tego się trzymajmy!
Basiu - otwarty jak najbardziej. Bardzo lubię jak wspiomniałam - i koryfanty, i eskobarki. Może głównie za ich oporny charakter
Dość narzekań, dość marudzenia o pogodzie. Idzie ku lepszemu. Ale skoro poruszliśmy temat chwastowy - czyli kalanchoe, pokażę Wam jak odrodziła się u mnie ta grupka endemitów Madagaskaru. Niektóre już były, niektóre nie.
Tradycyjnie zacznę od nazwy rodzajowej: jedni uważają, że pochodzi od fonetycznej transkrypcji chińskich słów 'Kalan Chauhuy' ? co oznacza ?to, co spada i rośnie?. Inni dopatrują się pochodzenia z indiańskiego słowa ?kalanka? ? co oznacza ?rdzę? i 'chaya' ? co oznacza ?błyszczący? (jak np. błyszczące i czerwonawe liście K.lacinata). Jak by nie patrzyć, każda z nich ma w sobie jakąś ciekawostkę.
Kalanchoe beauverdii (syn. Bryophyllum beauverdii)? endemiczna dla Madagaskaru, gdzie rośnie na południu, w prowincji Anosy, Toliara, rejonie Atsimo-Andrefana. Nazwa honoruje szwajcarskiego botanika, jakim był Beauverd Gustave. Spotkałam się z nazwą Sotre ? Sotry - i trochę się pogubiłam, dlaczego nazywa się ją ?dreszczem wdowy? (Beauverd's Widow's thrill). To te potoczne nazwy mogą przyprawić o dreszcze? Moja w tym roku wygląda tak:
Kalanchoe bracteata - typowy gatunek ma srebrzysty "meszek", ale istnieją też pod tą nazwą i te, które mają całkiem gładkie liście. Moja jest leciutko omszona. Spotkałam się z opinią, że jest często mylona z K. orgyalis, ale o ile kształt listków jest ten sam, o tyle przecież kolor zupełnie inny. I oczywiście zasadnicza różnica w kwiatach, ale na to sobie jeszcze poczekam. Endemit Madagaskaru, występuje w prowincji Toliara.
Kalanchoe daigremontiana - również endemit, również prowincja Toliara, czyli południowo - zachodni Madagaskar. Występuje na małych wysokościach, do 500 m. O ile zdążyłam rozeznać się w jej występowaniu to zauważyłam, że lubi nieco więcej wody niż większość. Gatunek ten występuje w dolinie rzeki Fiherenana, i jej okolicach. Ze względu na jej walory ozdobne została wprowadzona do innych tropikalnych krajów, gdzie również może sobie rosnąć, bezsprzecznie jednak jest malgaszką z pochodzenia.
Kalanchoe fedtschenkoi 'Variegata'- znana i lubiana, u mnie występująca w wersji ?variegata?, choć zwykła też kiedyś była. Endemiczna dla Madagaskaru, występuje w prowincji Fianarantsoa (Ihorombe) na wysokości 1000 ? 1499 m. ?Lawendowy przegrzebek? (Lavender Scallops?) to jej potoczna nazwa ze względu na kształt i kolor liści. Mnie tam się one z muszlą przegrzebka nie kojarzą, choć wszystko zależy podobno od punktu widzenia. Jej nazwa honoruje botanika Borisa Fedchenko, który był dyrektorem Imperial Botanic Garden w St. Petersburgu.
Kalanchoe marnieriana - rzadko spotykany endemit, a szkoda, bo wyjątkowy i śliczny na dokładkę. W naturze występuje na wysokości do 1500 metrów, w prowincji (a jakże) Toliara, ale i Fianarantsoa. Znana jest z 2 do 5 lokalizacji. Jej niebiesko - zielonkawe liście układają się jak w książce, natomiast zimą osiągają kolor różowy. W wiadomościach na temat tej rośliny spotkałam się z twierdzeniem, że ten gatunek znosi cień lepiej niż inne Kalanchoe. Znosi również przymrozek do - 4 stopni, co nie jest dziwne w przypadku roślin z wyżyn. Herman Jacobsen nazwał tę roślinę na cześć francuskiego badacza, botanika Juliena Marnier-Lapostolle.
Kalanchoe orgyalis - (syn. Kalanchoe antanosiana, Drake) ? to ciekawa, endemiczna roślinka. Występuje na szalenie zróżnicowanych wysokościach: od 0 do 1500 m i oczywiście w prowincji Fianarantsoa i Toliara. Młodsze listki z wiekiem nabierają tej samej barwy, co starsze. Jej nazwa pochodzi od greckiego słowa ?orgya? (co niektórym się może ta nazwa źle kojarzyć, ale uprzedzam ? nic zdrożnego!) ? to po prostu klasyczna miara odległości, na mniej więcej 6 stóp. Żeglarzom bardziej znane określenie ?sążeń? ? ile to jest, wystarczy rozewrzeć ramiona i zmierzyć od czubków palców odległość. U dorosłego mężczyzny przeciętnie wynosi to ok. 1,8?2 m. Nazwa też prawdopodobnie odnosi się do jej rozmiaru, gdyż dorasta właśnie do tych rozmiarów (4-6 stóp).
Kalanchoe prolifera - endemit, jej pochodzenie: centralny Madagaskar, rejon Antananarivo (stolicy). Jak na płaskowyż przystało, może rosnąć na wysokościach do 2 tysięcy metrów, i takie odnotowano też jej występowanie: od 1 tys. do 2 tysięcy metrów. W niektórych tropikalnych krajach uznana za chwast. Co ciekawe, kwitnie zimą lub wczesną wiosną, a ze względu na kształt kwiatów, potocznie zwana Blooming Boxes ("kwitnące pudełka"). Jednocześnie do kwitnienia nie jest chętna ani łatwa. A bo ona jedna...
Kalanchoe pumila - to roślinka, która na Madagaskarze rośnie ? uwaga ? aż na wysokościach 2000 ? 2499 m, w prowincji Antananarivo. Jest to więc górska roślinka, mało która z endemitów może się takimi wysokościami pochwalić. Znana jest z maksymalnie pięciu lokalizacji. Łacińska nazwa ?pumila? odnosi się do ?karła? lub ?nisko rosnącej?. Jak wysiewałam poprzednią, to nasiona właściwie to był sam pył. Ta zaś kwitnąca (kwiat pokazywałam wcześniej) przybyła już dość spora:
Kalanchoe rhombopilosa - już z niższych terenów, roślinka rosnąca w prowincji Toliara, ale na tyle rzadka, że znana zaledwie z dwóch do pięciu lokalizacji. Preferuje lekkie zacienienie, jednak części rośliny wystawione na słońce przybierają srebrzysty, brązowawy odcień z nakrapianymi, kontrastującymi plamami. Te w cieniu mają odcień zielonkawy z zielonymi kropkami. Na tej roślince jeszcze tej różnicy nie widać, ale poprzednią, którą miałam, rzeczywiście ta zgodność z opisem była bardzo widoczna.
Kalanchoe serrata - to trzecia rekordzistka górska: od 1000 do 2000 m wysokości, w rejonie prowincji Fianarantsoa, czyli taki centralny Madagaskar. Też rzadkość, bo znana z 2-5 lokalizacji. Chyba jedno z najbardziej spektakularnych kwitnień, jakie spotkałam przy Kalanchoe - mam tu na myśli "czyste" gatunki, nie hybrydki czy krzyżówki, bo te w kwitnieniu nie podlegają dyskusji. Mówi o tym nawet jej potoczna nazwa: "Magic Tower".
Kalanchoe synsepala - to kolejny endemit, ale o bardzo szerokim występowaniu. Prowincje Antananarivo, Fianarantsoa, ale wysokości to od 500 do 2000 metrów, rozpiętość ogromna. Moim zdaniem różni się od pozostałych Kalanchoe wielkością liści. Jej popularna nazwa "Walking kalanchoe" pochodzi od tego, że roślinka produkuje maleństwa, które rosnąc na końcach długich łodyg, schylają się do podłoża i ukorzeniają, w ten sposób tworzy się atrakcyjny "spacerek" tej roślinki. Na pewno nie należy do małych roślinek, potrzebuje miejsca. Co do słońca: kolejny raz spotkałam się z opinią, że może rosnąć i na słońcu, i w jasnym cieniu, a niektórzy nawet sądzą podobno, że to najlepsza dla nich miejscówka, takie przesiane światło. Zobaczymy, bo ten "spacerek" bardzo mi się marzy zobaczyć na własne oczy
To chwilowo tyle, jeśli chodzi o tę grupę endemitów Madagaskaru. Pacnijcie mnie w łeb, jeśli będę chciała je ususzyć zimą.
A tymczasem miłej majówki życzę i czekam na relacje z Kaktusiady
