Agneska pisze:Zastanawiam się czy róże można w ogóle uprawiać bez chemii. Czy komuś z Was to się udaje? Ewentualnie tylko naturalne środki na choroby i szkodniki?

. Podobno mozna...
Najlepszy przyklad, to Kogra, ale przestawienie na uprawy eko to lata, lata cierpliwego czekania i konsekwencji.
Ja sie staram, ale czesto musze uzupelnic/zastapic srodki naturalne chemia. W zeszlym roku mialam ogromne ilosci mszyc. Pryskalam mydlem potasowym z piolunem, pomagalo, ale na 2 dni. Po tym czasie pojawialy sie i do tego duzo wiecej. Po kilku pryskaniach mydlem siegnelam po chemie i byl spokuj.
Pryskam profilaktycznie bioseptem & co. Z czarna plamistoscia nie mam wiekszych problemow, ale maczniak i przedziorek to sa zawsze. Rezygnowac z roz nie chce, ale eliminuje te, ktore sprawiaja klopoty. Wlasnie wywalilam roze, krora juz kolejny sezon pieknie rosnie, ale nie miala zadnego zdrowego liscia, 2-ga szuka nowego domu, bo w ogrodach sprawuje sie dobrze, a u mnie ma juz maczniaka.