

Ja jeszcze tnę i piłuję. Musiałam przerwać na kilka dni, bo trawnik, hortensje i irysy wzywały.
Dzisiaj stanęłam przed Harlow Carr i załamałam ręce. W tamtym roku za mało je przycięłam i teraz mam istny gąszcz splątanych, zieloniutkich aż po same końce, piekielnie kolczastych pędów. Po prostu zeriba! Strach podejść. A to całkiem niewysokie kurdupelki (około metra), tylko mocno rozkrzewione i gęste.
Jeśli jutro zgodnie z prognozą będzie padać to znowu nici z cięcia.
