Rafik, Aneczka, JLG, cyma, AnaAn, Krychna, Dorota71, nifredil, ewelkacha88, Effka, Mufka, witch, Zenia, renzal, sweetdaysy, Anna77, 3KOTY, silvarerum, Yollanda, agniesz-ka, kogra, holka, ASK-anulla, takasobie, Mariolcia1962, tencia, pela11 - dziękuję kochane, jesteście wspaniałe. Dziękuję za taką motywację. Dzięki temu wylazłam nieco z dołka, w który nieopatrznie wpadłam, patrząc na szare widoki za oknem. Ale prawdę mówiąc wcale nie chciałam zamykać wątku, tylko wspomniałam Asi, że zamierzam nieco przystopować z pisaniem w oczekiwaniu na lepsze czasy. W każdym razie jestem miło zaskoczona, że zagląda tutaj tyle osób i to tak ogromnie sympatycznych. Wielkie dzięki dla wszystkich i serdeczne buziaki
A teraz odpowiem szybko na zadane pytania.
Ewelkacha, sweetdaysy, to nie jest tak, że ja nie mam trawnika. Owszem, w trzech miejscach mam jego małe namiastki, bo nie wyobrażam sobie, że nie mogłabym nigdzie położyć kocyka, żeby powygrzewać się na słoneczku. Tylko że tych miejsc nie pokazywałam, gdyż były to trawniczki tylko z nazwy. Kiedyś posiałam tam trawę, ale potem zrobiło się z tego właściwie brzydkie chwastowisko. Niedawno leżała tam kostka brukowa. Dopiero po jej ułożeniu pomyśleliśmy, żeby w końcu założyć trawnik. Ziemia już została skopana, rozprowadzona nowa, ale przyszedł październik, grabienie liści i już nie zdążyliśmy posiać trawy. Tak więc na razie czeka wszystko przygotowane i chyba w maju się już tutaj zazieleni. To jest to miejsce.
pela11, wzrostu to ja mam 160, tak więc te
Red Leonardo sięgają mi właściwie do pół uda, ale myślę, że w drugim sezonie na pewno będą trochę wyższe. W każdym razie u mnie rosną na obrzeżu.
Krychna, swoje lilaki Meyera szczepione na pniu mam chyba z 8 lat. Właściwie w ogóle nie wymagają pielęgnacji. Ani nie nawożę, ani nie podlewam. Tylko po kwitnieniu wycinam wszystkie suche kwiatostany i ewentualnie formuję główkę, jeśli coś wystaje poza obręb kuli. No i czasem jakiś odrost u dołu wyrośnie, więc go wycinam.
Groźne mogą być dla niego majowe przymrozki, kiedy to już pączki kwiatowe są zawiązane i wrażliwe na niskie temperatury, ale mnie na szczęście nigdy się to nie przydarzyło.
