

Wiem, że Połówka mam cudownego, choć często zbyt gderającego.

Nie mniej odszczekuję dziś wszystkie smuty jakie w piątek na temat tej ławki tutaj napisałam.

Otóż jest ona już po metamorfozie!

Nie jest co prawda całkiem skończona, bo musi teraz porządnie wyschnąć. Trzeba ją jeszcze wypolerować drobnościernym papierem i znów polakierować, nawet kilka razy.
Tadam!!! Uwaga! Będę się chwalić! Bardzo mi się teraz podoba. Mam nadzieję, że i Wam choć trochę.

Już nie mogę doczekać się wypicia wiosennej kawki na niej.

Tak wyglądała gdy ją pierwsze zobaczyłam:

Później dorwałam ją w swoje łapki... i pomalowałam na szaro...

Jak podeschło, to porobiłam przecierki...


I oto efekt prawie że końcowy:



Moja ławeczka będzie stała w tajemniczym małym zakątku, otoczona pachnidłami, takimi jak: róża Souvenir du Docteur Jamain i La Rose de Molinard, jaśminowiec, clematis Rubromarginata, Sweet Summer Love. Nieopodal rośnie też Alchymist.
Mam nadzieję, że te pachnidła rozłożą swe kwitnienia w czasie, tak by jakiś cudny zapaszek wpadał do nosa przez cały sezon.

Teraz robię polowanie na stoliczek! Nogi żeliwne a blat musi być drewniany i zrobię go tak samo jak ławkę.
