

Lucynko, faktycznie sporo tego do zniesienia było. Wieczorem nie wiedziałam jak się nazywam, taka byłam zmęczona. A z domku dla owadów cieszę się jak dziecko.

Tara,


Dzidziu, mam nadzieję, że moim owadom się domek spodoba. Tyle pracy w niego włożyłam w końcu.

Marzenko,

Zeniu, ściąć to pikuś. Ale tego noszenia to faktycznie sporo było.
Iwonko, u nas też wieje jak wściekłe. Aż się nie chce z domu wychodzić. Telefony domowe znowu nie działają.

Asiu, oglądałam ten program, świetny! Szkoda, że mój już powstał. Może zrobiłabym coś inaczej? Szerszeni nie lubię. Są takie wielkie.



Zapatyczkowałam trochę krzewów. Zobaczymy czy coś będzie z tego. I jeszcze ukorzeniacza zrobić muszę więcej. W końcu zaraz wiosna.
