Lodziu, tylko pamiętaj żeby robić teraz albo po przekwitnięciu. Bo jak wierzba zacznie kwitnąć, to uzyskasz wręcz odwrotny efekt. Nic Ci się nie ukorzeni.
Zeniu, podrywać to mogłaś.

On z korzonka pięknie się dzieli, tylko z nasion nie chce jak panny nie ma.
Jurek, no nie mów, że wierzby nie możesz ukorzenić!

Przecież ona się sama ukorzenia, nie potrzebuje do tego kompletnie nic.
Wiesz co zrób? Wymieszaj zwykłą ziemię z piaskiem. Zalej wodą tak, żeby cały czas jej poziom był lekko nad ziemią i w to wsadź patyczki wierzby. Szybko puści korzonki i nie będziesz miał problemu z przeniesieniem jej do ogrodu. Jak puszcza korzenie w samej wodzie, to często się łamią, kiedy się je w ziemię wkłada.
Alu, dokładnie. Kiedyś robiłam podpory dla strączkowych z witek wierzbowych a jesienią plułam sobie w brodę, bo okazywało się, że wszystkie rosną.
Iwonko, u nas tak od wczoraj.

A moja wierzba nadal na rabatkach leży.

Już miałam nadzieje, że po wczorajszym deszczowym dniu dzisiaj będzie ładnie. A tu dipa! Od rana coś kropi. Wrrrrr
Iwonko, masz amorfę? Chcesz? To dołożę.
Wczoraj musiałam dokupić ziemi pod wysiew.
Przy okazji musiałam oczywiście kupić kilka nasion.
A i nasiona męczennicy muszę zamoczyć w ... mleku na dobę. Wczoraj wieczorem przeglądałam stare numery "Mojego Pięknego Ogrodu" (z 1997r.) i tam właśnie znalazłam taką informacje. Zobaczymy.
