Nena, twoja róża ma 15 pędów. Jeju, ja nigdy nie miałam takiego okazu

No ale skoro te pędy nie kwitną, to może róża rośnie w miejscu, gdzie jest dużo azotu i dlatego tak idzie w liście? Gdybyś tak podsypała potasem, to może by bardziej zakwitła.
Ja też dopiero w zeszłym roku nauczyłam się wycinać cienkie pędy. Przedtem myślałam, że z tych cienkich z czasem staną się grube, więc mi było szkoda ruszać. Teraz wycinam wszystko, co cienkie. U hortensji także.
Daffodil, ja od razu posadziłam Kardynała w półcieniu, bo przeczytałam, że tak właśnie lubi. A że u mnie jest sporo cienia, to jest to róża w sam raz dla mnie. Kwitnie bardzo długo, potem obcinam kwiatki o 10 cm niżej i już do końca sezonu nie ruszam wcale.
Chyba dobrze, że zdecydowałaś się przesadzić, choć wiadomo, że zawsze jest to szok dla różyczki. Za to później szybko nadrabia.

Dla ciebie również same serdeczności
Sweetdaysy, no więc u mnie jest taka specyfika gleby i klimatu, że wszystkie róże objawiają się dopiero w trzecim sezonie. W pierwszym roku to tak samo jak u Ciebie, są słabiutkie i ledwo co kwitną. Ale wiem, że u niektórych osób od razu są zjawiskowe. No cóż, musimy być cierpliwe.
Annes77, ja ci powiem szczerze, że lilie nigdy mi za bardzo nie pasowały z różami, bo jedne i drugie są bardzo okazałe i właściwie nawzajem przyćmiewają siebie urodą. Jako towarzystwo wolę raczej coś drobnego.
Aneczka, oj, ja wcale nie mogę potwierdzić, że kwiaty Tea Clipper szybko się osypują. Chodziłam i chodziłam, oglądałam i oglądałam, a kwiaty ciągle były i były. A już w tym roku to naprawdę zdążyłam się nimi nacieszyć.
Nifredil, naprawdę przesympatyczne jest to wszystko, co mi napisałaś. Sprawiłaś mi swoimi słowami wielką radość.
Mam nadzieję, że nasze róże będą z roku na rok coraz piękniejsze i dorodniejsze, aż w końcu dorównają obrazkom, jakie widzimy na etykietkach i w ofertach szkółek.
Zeniu, ja jestem przekonana, że i Twoje zasoby różane szybko się powiększą. Nawet sama tego nie zauważysz. Ich liczba rośnie w tempie geometrycznym.
Margo, całkiem możliwe, że to właśnie upały przyczyniły się do rozkwitu róż. Ja nawet byłam zdziwione, że róże tak je dobrze znoszą. Myślę jednak, że dużo pomogło nawadnianie kropelkowe. Będę musiała jeszcze dołożyć trochę linii.
Ewelkacha, witaj, witaj. Spotkałyśmy się już gdzieś w wątkach tematycznych. Pamiętam, że nawet pogawędziłyśmy trochę. Dziękuję ci bardzo za komplementy pod adresem mojego ogródka. Pod dębami też da się coś tam stworzyć, choć wymaga to dużo cierpliwości.
Pytasz o trawy i róże. Moim zdaniem wyglądają razem absolutnie pięknie. Tylko trzeba zachować odpowiednią odległość, większą niż nam się wydaje. Bo z czasem trawa się rozrasta i zaczyna "podgryzać" różę, a wykopać zarówno jedną, jak i drugą jest już trudno. Natomiast sam widok jest piękny. Ja w ogóle lubię trawy i sadzę je, gdzie tylko można. Choć z drugiej strony nie wolno popadać w przesadę i trzeba mieć na względzie ich docelowe wymiary. Zwłaszcza miskanty, bo z czasem stają się naprawdę wielkie.
