Nazw kamelii nie pamiętam.Jedna jest biała a druga czerwona.Różowa mi zmarniała jak jeszcze miałam w doniczce.Mąż przywiózł mi z Włoch.Na etykietach pisało,że wytrzymują do -15st.Trochę poczytałam i tak biegałam z tymi doniczkami.Wiosną na dwór,jesienią na strych nieogrzewany,zimą przy wielkich mrozach do piwnicy.Zawsze miałam zaznaczone doniczki w którą stronę były do okna.Żeby tak samo je ustawić nie obracając.Aż późną wiosną lub latem jedna po prostu zaczęła mi marnieć.Właśnie ta różowa.Wtedy postanowiłam wsadzić do ziemi.Bo i to przenoszenie było męczące i co to za przyjemność oglądać kwiaty w kotłowni wśród węgla i drzewa.Kupiłąm ziemię do hortensji ,wykopałam spore dołki i tą ziemię wymieszałam ze zwykłą ziemią.Z tego co wiem lubią kwaśną ziemię.Wsadzone są ok metra od muru domu strony wschodniej.Z drugiej strony jest kawałek chodnika i wysokie tuje.Więc słońca mają nie za dużo ,ani za mało.Osłonięte są od mroźnych wiatrów.A z tego co wiem najbardziej zabójcze są dla kamelii mroźne wiatry.Kiedy jest powyżej -15 st robię ze starej wykładziny taką tubę w koło kamelii i w środek wsypuję suche liście.W tym roku mimo mrozów tego nie zrobiłam bo były tylko parę dni.Wiosną bardzo delikatnie nawożę nawozem do rododendronów lub borówek.Ale nie za mocno gdyż ponoć nie lubią nawożenia.Poza tym dwa razy w sezonie pryskam na grzyby i różne inne zarazy.Dół obsypany korą.Na zimę dobrze jest grubo dosypać kory ,żeby korzenie nie przemarzły.
Obecnie wyglądają tak jak poniżej.Zdjęcie z przed chwili

